Duch Święty daje życie
Jedna myśl bardzo mocno przebija się we mnie, kiedy wyobrażam sobie dzień Zesłania Ducha Świętego na zgromadzonych w Wieczerniku Apostołów: "Z Nim wszystko jest możliwe!". Myśl ta może wydawać się mało odkrywcza, ale z pewnością warta jest ciągłego przypominania.
"Kiedy nadszedł dzień Pięćdziesiątnicy, znajdowali się wszyscy razem na tym samym miejscu" (Dz 2,1). To zdanie jest nie tylko kronikarskim przywołaniem wydarzenia z przeszłości, ale jest jednocześnie wskazówką i wezwaniem, byśmy jako Kościół zbierali się razem, prosząc Pana o siłę do prowadzenia ewangelizacyjnej misji. Jesteśmy przecież tym samym Kościołem, którego początki opisują Dzieje Apostolskie. I również jesteśmy zdolni głosić Ewangelię aż po krańce świata. I tak samo potrzebujemy do tej misji Ducha Świętego.
Jak objawił się Duch Kościołowi, w jaki sposób zadziałał i jakie były tego efekty? "Nagle dał się słyszeć z nieba szum, jakby uderzenie gwałtownego wichru, i napełnił cały dom, w którym przebywali. Ukazały się im też jakby języki ognia, które się rozdzielały, i na każdym z nich spoczął jeden. I wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym, i zaczęli mówić obcymi językami, tak jak im Duch pozwalał mówić. Przebywali wtedy w Jeruzalem pobożni Żydzi ze wszystkich narodów pod słońcem. Kiedy więc powstał ów szum, zbiegli się tłumnie i zdumieli, bo każdy słyszał, jak tamci przemawiali w jego własnym języku" (Dz 2,2-6).
Zwróćmy uwagę na mnogość pojawiających się w tym fragmencie słów, które mówią o tym, że Duch Święty "napełnia" swoją obecnością wszelkie przestrzenie materialne i duchowe, i opisują zasięg Jego działania obejmującego "całość", "każdego" i "wszystkich". Dla Ducha Świętego nie ma więc rzeczy nie możliwych: nie ma granic, których nie próbowałby przekroczyć; nie ma zamkniętych drzwi, przez które nie próbowałby przejść; nie ma serc, do których nie próbowałby się dostać ze światłem swojej łaski.
Zdarza się, że poszukując działania Ducha Świętego w świecie, oczekujemy od Niego efektowności: wypatrujemy Go w spektakularnych wydarzeniach, które nie pozostawią wątpliwości, Kto w tym maczał palce; nasłuchujemy słów, które zamkną usta niedowiarkom; próbujemy dostrzec Go w ludziach, których sposób życia i działania wzbudza w nas podziw. Obecność Ducha Świętego nie zawsze (zazwyczaj nie) łączy się z wykrzyknieniem "wow!". On jest wszędzie tam, gdzie jest życie i istnienie, gdzie jest dobro i odnowa: "Jak liczne są dzieła Twoje, Panie, ziemia jest pełna Twoich stworzeń. (…) Kiedy odbierasz im oddech, marnieją i w proch się obracają. Stwarzasz je, napełniając swym Duchem, i odnawiasz oblicze ziemi" (Ps 104,24.29-30).
Duch Święty jest życiem - daje życie i prowadzi ku życiu bez końca. Skoro jako człowiek jestem stworzeniem, to także potencjalnym narzędziem w rękach Ducha Świętego. On działa nie tylko poza mną, nie oddziałuje na mnie jedynie z zewnątrz przez ludzi czy wydarzenia - takiemu działaniu łatwiej jest postawić granicę. Duch Święty przede wszystkim mówi z czułością do mojego serca, łagodnie je porusza, delikatnie puka do niego i robi wszystko, bym stał się świadkiem Zmartwychwstałego Chrystusa - takie działanie jest trudniejsze do wykrycia przez nasz "system obronny", jesteśmy bardziej na nie podatni, trudniej nam się temu oprzeć.
Mamy dostrzec Ducha nie tylko w jednostkach (czy to w drugim człowieku, czy w nas samych), ale także we wspólnocie, którą nazywamy Ciałem Chrystusa - w Kościele. Ważną lekcję o jedności odkrywamy w Pierwszym Liście do Koryntian. Prawdziwa jedność jest owocem działania samego Boga. Kościół to organizm, który żyje dzięki Duchowi Świętemu. Pięknie pisze o tym Paweł Apostoł: "Różne są dary łaski, lecz ten sam Duch; różne też są rodzaje posługiwania, ale jeden Pan; różne są wreszcie działania, lecz ten sam Bóg, sprawca wszystkiego we wszystkich" (1 Kor 12,4-6). Dzięki działaniu Ducha możliwa jest w Kościele jedność w różnorodności.
Zauważalna niekiedy tendencja do usilnego szukania jednolitości (która nie oznacza jedności ani jej nie gwarantuje) może być oznaką zamknięcia się na Ducha, którego dary są obfite. Gdzie nie ma jedności, tam po pierwsze trzeba prosić Ducha Świętego o jej odnalezienie: "Wszyscy bowiem w jednym Duchu zostaliśmy ochrzczeni, aby stanowić jedno Ciało: czy to Żydzi, czy Grecy, czy to niewolnicy, czy wolni. Wszyscy też zostaliśmy napojeni jednym Duchem" (1 Kor 12,13). Do jedności możemy dojść nie poprzez budowanie mostów, ale poprzez odkrywanie wspólnego źródła tego, co dobre: różnych darów łaski, które wypływają z jednego Ducha; różnych rodzajów posługiwania, które wyrażają tę samą chęć naśladowania jednego Pana; różnych działań świadczących o nieograniczonej wyobraźni Boga, który wciąż zaskakuje ludzi swoimi natchnieniami.
Przede wszystkim jednak Duch Święty działa w Kościele poprzez sakramenty: "Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane" (J 20,22-23). Jezus przekazał Kościołowi niezwykłą moc przywoływania Ducha Świętego, który zstępuje na prośbę zgromadzonej w imię Pana wspólnoty - niezależnie od poziomu wiary i duchowej kondycji jej członków. Sakramenty mają być dla nas nie tylko rytuałami, ale przede wszystkim spotkaniami z Bogiem. W każdym z takich spotkań mamy usłyszeć Dobrą Nowinę, która pobudzi w nas pragnienie zmiany - otworzy nas na Ducha Świętego.
Duch znajduje jednak różną glebę - podatną lub mniej na nowość i życie, które ze sobą przynosi: "Wieczorem w dniu zmartwychwstania, tam gdzie przebywali uczniowie, choć drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami, przyszedł Jezus, stanął pośrodku i rzekł do nich: «Pokój wam!»" (J 20,19). Pan nie zrezygnował z zamkniętych przed światem uczniów, lecz pracował nad nimi swoją łaską: "Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam" (J 20,21). Wiara jest wolnym wyborem człowieka, wejściem w relację z Bogiem, otwarciem się na działanie Ducha: "Nikt nie może powiedzieć bez pomocy Ducha Świętego: «Panem jest Jezus»" (1 Kor 12,3). Słowo-klucz to w tym przypadku "relacja". Duch Święty otwiera nas na nowy sposób przeżywania kontaktu z Bogiem - rozumianym już nie tylko jako oddawanie Mu czci i chwały poprzez kultywowanie religijnych rytów, ale przede wszystkim jako wejście w dialog, czyli wzajemne mówienie i słuchanie, co nadaje sens zewnętrznym formom kultu i wprowadza w nie życie.
Dzień Pięćdziesiątnicy, o którym dzisiaj dzięki Dziejom Apostolskim sobie przypominamy, nie był jednorazowym wydarzeniem, ale ma być dla Kościoła wszystkich czasów koniecznym punktem odniesienia: "Kiedy więc powstał ów szum, zbiegli się tłumnie i zdumieli, bo każdy słyszał, jak tamci przemawiali w jego własnym języku. Pełni zdumienia i podziwu mówili: «Czyż ci wszyscy, którzy przemawiają, nie są Galilejczykami? Jakżeż więc każdy z nas słyszy swój własny język ojczysty? (…) słyszymy ich głoszących w naszych językach wielkie dzieła Boże»" (Dz 2,6-8.11).
A jakim Kościołem my dziś jesteśmy? Zamkniętym w Wieczerniku czy zeń wychodzącym? Głoszącym z zapałem wielkie dzieła Boże? Pełnym Ducha Świętego i budzącym podziw i zdumienie? Odpowiedzi nie będą jednoznaczne, bo w Kościele różnie bywa - świętość i zapał przeplata się z grzesznością i lenistwem. Zatem niech jedna i nieustanna będzie nasza modlitwa: "Przyjdź, Duchu Święty, napełnij serca swoich wiernych i zapal w nich ogień swojej miłości".
Skomentuj artykuł