Modląc się o jedność chrześcijan, nie mamy prosić Boga jedynie o dojście do zgody i porozumienia z innymi chrześcijańskimi wyznaniami. Myślę, że przede wszystkim naszą modlitwą i refleksją powinniśmy objąć temat wewnętrznej jedności naszego Kościoła, który – co widać gołym okiem – jest coraz bardziej podzielony.
Modląc się o jedność chrześcijan, nie mamy prosić Boga jedynie o dojście do zgody i porozumienia z innymi chrześcijańskimi wyznaniami. Myślę, że przede wszystkim naszą modlitwą i refleksją powinniśmy objąć temat wewnętrznej jedności naszego Kościoła, który – co widać gołym okiem – jest coraz bardziej podzielony.
Jeśli chcemy, jako chrześcijanie, włączyć się w budowanie prawdziwej jedność między ludźmi, musimy wciąż otwierać się na Ewangelię i pozwalać Jezusowi działać w naszych sercach. Inaczej wszystko się skończy, zanim się naprawdę zacznie.
Jeśli chcemy, jako chrześcijanie, włączyć się w budowanie prawdziwej jedność między ludźmi, musimy wciąż otwierać się na Ewangelię i pozwalać Jezusowi działać w naszych sercach. Inaczej wszystko się skończy, zanim się naprawdę zacznie.
Chrześcijanin ma żyć rozumnie – wiedząc, w co i dlaczego wierzy. Ma też odznaczać się sprawiedliwością, stając w prawdzie przed Bogiem i przed ludźmi. Jego życie ma cechować również pobożność, która pozwala kierować każdy wymiar codzienności ku Bogu, od którego oczekuje się zbawienia. Takie jest życie wiary, którego źródło bije we chrzcie świętym.
Chrześcijanin ma żyć rozumnie – wiedząc, w co i dlaczego wierzy. Ma też odznaczać się sprawiedliwością, stając w prawdzie przed Bogiem i przed ludźmi. Jego życie ma cechować również pobożność, która pozwala kierować każdy wymiar codzienności ku Bogu, od którego oczekuje się zbawienia. Takie jest życie wiary, którego źródło bije we chrzcie świętym.
Ten, kto nie odnalazł w życiu Celu, będzie żałował dokonanych wyborów, widząc w nich jedynie stracone szanse. Będzie chciał cofnąć czas, by uniknąć tego, co już się stało. Będzie żył w wiecznym "wczoraj", tracąc szanse, które daje "dziś", i nie zauważając okazji, które przyniesie "jutro".
Ten, kto nie odnalazł w życiu Celu, będzie żałował dokonanych wyborów, widząc w nich jedynie stracone szanse. Będzie chciał cofnąć czas, by uniknąć tego, co już się stało. Będzie żył w wiecznym "wczoraj", tracąc szanse, które daje "dziś", i nie zauważając okazji, które przyniesie "jutro".
Czas porzucić ten cukierkowaty i przesłodzony obraz Świętej Rodziny, w której Maryja zawsze ładnie uczesana, schludnie ubrana i uśmiechnięta troszczy się o dom, Józef z nienagannie przystrzyżoną brodą, bez kropli potu na czole zasuwa w swoim zakładzie, żeby jego bliscy mieli wszystkiego pod dostatkiem, a Jezus grzecznie czeka na moment, w którym mógłby już wyjść z rodzinnego domu i zacząć publicznie nauczać.
Czas porzucić ten cukierkowaty i przesłodzony obraz Świętej Rodziny, w której Maryja zawsze ładnie uczesana, schludnie ubrana i uśmiechnięta troszczy się o dom, Józef z nienagannie przystrzyżoną brodą, bez kropli potu na czole zasuwa w swoim zakładzie, żeby jego bliscy mieli wszystkiego pod dostatkiem, a Jezus grzecznie czeka na moment, w którym mógłby już wyjść z rodzinnego domu i zacząć publicznie nauczać.
„Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona okrzyk (…)” (Łk 1,41-42). Okrzyk, jaki nieraz wydaje z siebie człowiek, może być spowodowany zarówno czymś pozytywnym, co go spotkało, jak też czymś, co wzbudza negatywne emocje. Elżbieta wydaje okrzyk radości nie tylko z powodu wizyty złożonej przez jej krewną, lecz również – a nawet przede wszystkim – dlatego, że została napełniona Duchem Świętym, który pozwolił jej rozpoznać w Maryi Matkę Pana.
„Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona okrzyk (…)” (Łk 1,41-42). Okrzyk, jaki nieraz wydaje z siebie człowiek, może być spowodowany zarówno czymś pozytywnym, co go spotkało, jak też czymś, co wzbudza negatywne emocje. Elżbieta wydaje okrzyk radości nie tylko z powodu wizyty złożonej przez jej krewną, lecz również – a nawet przede wszystkim – dlatego, że została napełniona Duchem Świętym, który pozwolił jej rozpoznać w Maryi Matkę Pana.
Taki jest właśnie adwent, takie jest też całe życie chrześcijanina – radość oczekiwania zmieszana ze świadomością tego, że jeszcze nie jesteśmy gotowi na spotkanie z Przychodzącym.
Taki jest właśnie adwent, takie jest też całe życie chrześcijanina – radość oczekiwania zmieszana ze świadomością tego, że jeszcze nie jesteśmy gotowi na spotkanie z Przychodzącym.
To wszystko pięknie brzmi: adwentowy program, postanowienia, wyrzeczenia, równanie ścieżek… Tymczasem rzeczywistość jest taka, że bardzo często robimy wszystko, by utrudnić Bogu dostęp do naszych serc.
To wszystko pięknie brzmi: adwentowy program, postanowienia, wyrzeczenia, równanie ścieżek… Tymczasem rzeczywistość jest taka, że bardzo często robimy wszystko, by utrudnić Bogu dostęp do naszych serc.
Zahaczająca czasami o politykę walka o należne Chrystusowi miejsce w społeczeństwie mija się z celem. Królestwo Chrystusa jest Królestwem Miłości, która musi być przez człowieka w wolności wybrana i przyjęta, a nie narzucona.
Zahaczająca czasami o politykę walka o należne Chrystusowi miejsce w społeczeństwie mija się z celem. Królestwo Chrystusa jest Królestwem Miłości, która musi być przez człowieka w wolności wybrana i przyjęta, a nie narzucona.
„W owe dni, po wielkim ucisku słońce się zaćmi i księżyc nie da swego blasku. Gwiazdy będą padać z nieba i moce na niebie zostaną wstrząśnięte. Wówczas ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego w obłokach z wielką mocą i chwałą”. Jak odczytywać te znaki?
„W owe dni, po wielkim ucisku słońce się zaćmi i księżyc nie da swego blasku. Gwiazdy będą padać z nieba i moce na niebie zostaną wstrząśnięte. Wówczas ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego w obłokach z wielką mocą i chwałą”. Jak odczytywać te znaki?
Wydawać by się mogło, że według Ewangelii człowiekowi ubogiemu łatwiej wejść do Królestwa Bożego. Nie wyklucza ona jednak, że także bogaty może dostąpić zbawienia. Na każdego człowieka, niezależnie od jego materialnego usytuowania, czyha jednak zasadzka, na którą Jezus zwraca dzisiaj szczególną uwagę.
Wydawać by się mogło, że według Ewangelii człowiekowi ubogiemu łatwiej wejść do Królestwa Bożego. Nie wyklucza ona jednak, że także bogaty może dostąpić zbawienia. Na każdego człowieka, niezależnie od jego materialnego usytuowania, czyha jednak zasadzka, na którą Jezus zwraca dzisiaj szczególną uwagę.
Jezus w dzisiejszej Ewangelii tłumaczy, odpowiadając na pytanie uczonego w Piśmie, jak powinna wyglądać miłość. Wskazuje na jej trzy aspekty.
Jezus w dzisiejszej Ewangelii tłumaczy, odpowiadając na pytanie uczonego w Piśmie, jak powinna wyglądać miłość. Wskazuje na jej trzy aspekty.
Bartymeusz to patron tych, którzy w Chrystusie widzą swojego Pana – jedynego, który może przywrócić człowiekowi duchowe siły i go zbawić. Tacy ludzie w modlitwie do Boga szukają siły, by stawiać czoła światu i cierpieniom związanym z ziemskim życiem.
Bartymeusz to patron tych, którzy w Chrystusie widzą swojego Pana – jedynego, który może przywrócić człowiekowi duchowe siły i go zbawić. Tacy ludzie w modlitwie do Boga szukają siły, by stawiać czoła światu i cierpieniom związanym z ziemskim życiem.
Dzisiejszą liturgię słowa, jak i całe przesłanie Ewangelii, można by streścić w zdaniu: „Wielu ludzi chciało być bogami, ale tylko jeden Bóg zechciał być człowiekiem”. Nie naśladujmy wynoszących się. Naśladujmy Chrystusa, który uniżył się, by nas wynieść pod niebiosa.
Dzisiejszą liturgię słowa, jak i całe przesłanie Ewangelii, można by streścić w zdaniu: „Wielu ludzi chciało być bogami, ale tylko jeden Bóg zechciał być człowiekiem”. Nie naśladujmy wynoszących się. Naśladujmy Chrystusa, który uniżył się, by nas wynieść pod niebiosa.
Pytanie o sens życia spędza sen z powiek wielu ludziom, szczególnie tym, którzy muszą mierzyć się z wyzwaniami przerastającymi ich siły. Kiedy opadają już ręce i po ludzku nic więcej nie można zrobić, nie można ulżyć komuś w cierpieniu czy polepszyć beznadziejnej życiowej sytuacji, wszystko wydaje się tracić sens, a wiara staje się zbiorem pustych, nieżyciowych prawd.
Pytanie o sens życia spędza sen z powiek wielu ludziom, szczególnie tym, którzy muszą mierzyć się z wyzwaniami przerastającymi ich siły. Kiedy opadają już ręce i po ludzku nic więcej nie można zrobić, nie można ulżyć komuś w cierpieniu czy polepszyć beznadziejnej życiowej sytuacji, wszystko wydaje się tracić sens, a wiara staje się zbiorem pustych, nieżyciowych prawd.
W ostatnich czasach dużo mówi się o grzesznej stronie Kościoła, szczególnie o grzechach jego pasterzy, próbując pokazać niedoskonałość instytucji, która za swojego założyciela uważa przecież samego Jezusa. Z odpowiedzią przychodzi liturgia słowa dzisiejszej niedzieli mówiąca o… nierozerwalności małżeństwa. Chwileczkę, chwileczkę! Co to jednak ma wspólnego z Kościołem?!
W ostatnich czasach dużo mówi się o grzesznej stronie Kościoła, szczególnie o grzechach jego pasterzy, próbując pokazać niedoskonałość instytucji, która za swojego założyciela uważa przecież samego Jezusa. Z odpowiedzią przychodzi liturgia słowa dzisiejszej niedzieli mówiąca o… nierozerwalności małżeństwa. Chwileczkę, chwileczkę! Co to jednak ma wspólnego z Kościołem?!
Człowiek jako stworzenie jest ograniczony w czasie i przestrzeni, dobrze te granice zna, musi się z nimi zmagać i często są one dla niego powodem cierpienia. Jedną z granic, która najbardziej daje się człowiekowi we znaki, jest granica intelektualnego poznania.
Człowiek jako stworzenie jest ograniczony w czasie i przestrzeni, dobrze te granice zna, musi się z nimi zmagać i często są one dla niego powodem cierpienia. Jedną z granic, która najbardziej daje się człowiekowi we znaki, jest granica intelektualnego poznania.
Pokusa interpretowania Ewangelii według swojego widzimisię istnieje od początku chrześcijaństwa. Oto Szymon Piotr, słysząc z ust Jezusa zapowiedź śmierci i zmartwychwstania, napomina swojego Mistrza (a jeszcze przed chwilą nazwał go przecież Mesjaszem!), by trochę przystopował, bo inaczej wyleje dziecko z kąpielą i nici z zaprowadzenia na ziemi Królestwa Bożego.
Pokusa interpretowania Ewangelii według swojego widzimisię istnieje od początku chrześcijaństwa. Oto Szymon Piotr, słysząc z ust Jezusa zapowiedź śmierci i zmartwychwstania, napomina swojego Mistrza (a jeszcze przed chwilą nazwał go przecież Mesjaszem!), by trochę przystopował, bo inaczej wyleje dziecko z kąpielą i nici z zaprowadzenia na ziemi Królestwa Bożego.
Gdy chrześcijanin bierze do ręki fragment Pisma Świętego, to powinien zadać sobie od razu takie pytania: czy odnajduję siebie w tym tekście i z jaką postacią czy wydarzeniem się utożsamiam? W tę niedzielę Jezus stawia przed nami postać głuchoniemego, którego uzdrawia swoją zbawczą mocą. Co mogę mieć z nim wspólnego?
Gdy chrześcijanin bierze do ręki fragment Pisma Świętego, to powinien zadać sobie od razu takie pytania: czy odnajduję siebie w tym tekście i z jaką postacią czy wydarzeniem się utożsamiam? W tę niedzielę Jezus stawia przed nami postać głuchoniemego, którego uzdrawia swoją zbawczą mocą. Co mogę mieć z nim wspólnego?
Temat przykazań Bożych to kwestia, która wciąż przez wielu chrześcijan jest rozumiana w nie do końca właściwy sposób. Widzi się w nich bowiem często jakieś uciemiężenie czy ograniczenie ludzkiej wolności. Niby wiemy, że to dla dobra człowieka, dostrzegamy nawet w przykazaniach rady miłującego Ojca, to jednak często wciąż wydają się one nam czymś zewnętrznym, czymś "nie-naszym".
Temat przykazań Bożych to kwestia, która wciąż przez wielu chrześcijan jest rozumiana w nie do końca właściwy sposób. Widzi się w nich bowiem często jakieś uciemiężenie czy ograniczenie ludzkiej wolności. Niby wiemy, że to dla dobra człowieka, dostrzegamy nawet w przykazaniach rady miłującego Ojca, to jednak często wciąż wydają się one nam czymś zewnętrznym, czymś "nie-naszym".