Jesteśmy dziećmi przemocy. Ale znamy prawdę – i właśnie dlatego jesteśmy zagubieni

René Girard, wybitny antropolog kultury i autor książki „Apokalipsa tu i teraz”, stawia kontrowersyjną, ale fascynującą tezę: nasze społeczeństwa zbudowane są na przemocy. Nie na kompromisie, nie na wspólnym interesie, ale na linczu. Żeby ludzie przestali się zabijać nawzajem, musieli wspólnie zabić kogoś „innego”.
Nie kompromis, lecz przemoc
„Człowiek jest jedynym stworzeniem żyjącym, które zabija swego bliźniego” – pisze René Girard. I dodaje: „Zaszczyt ten dzieli ze szczurami.” Tak rozpoczyna się opowieść o naszej cywilizacji jako dziecku przemocy.
Wbrew utopijnym wizjom o narodzinach społeczeństw w oparciu o wspólne interesy, kontrakty czy rozum, Girard twierdzi jednoznacznie: źródłem ładu społecznego jest lincz – rytuał zbiorowego mordu, którego celem jest przywrócenie pokoju.
„Społeczeństwo pierwotne doskonale zdawało sobie sprawę, że mimesis jest w istocie gwałtem, a ład społeczny polega na zachowaniu zróżnicowanych ról i odmienności.”
Gdy te różnice się zacierają – gdy wszyscy zaczynają pragnąć tego samego – dochodzi do kryzysu mimetycznego. Każdy staje się przeciwnikiem każdego. Nie wiadomo, kto kogo nienawidzi, kto zaczął, a kto się tylko broni. Wszyscy są prześladowcami i ofiarami.
Wtedy społeczeństwo znajduje rozwiązanie: wskazuje jednego winnego – i zabija go. Tak powstaje porządek. Tak powstaje religia. Tak zaczyna się historia.
Ofiara, która tworzy wspólnotę
To właśnie ten mechanizm – „wszyscy przeciw jednemu” – Girard nazywa mechanizmem założycielskim.
Ofiara, na którą zrzucono winę za chaos, zostaje sakralizowana – jej śmierć przynosi pokój, więc zostaje ogłoszona świętą. Przemoc nie zostaje wyeliminowana – zostaje ukryta i uświęcona.
„Wspólnota, która ponownie odzyskała swoją tożsamość i jedność, dokonuje sakralizacji ofiary. (...) To, co było przeklęte, staje się błogosławione.”
W ten sposób przemoc staje się religią – rytuałami, mitami, strukturami. „Sacrum wypycha gwałt i przemoc poza obszar społeczeństwa” – cytuje Girard. Mit ukrywa ofiarę i sprawia, że ofiara nie jest już postrzegana jako ofiara – ale jako sprawca, winny, grzesznik. Dzięki temu mechanizm działa.
Ale to nie wszystko. Girard idzie dalej.
Ewangelia jako koniec mitu
W tym dramatycznym obrazie Ewangelia okazuje się być nie tyle „dobrą nowiną” w potocznym sensie, co demaskacją mechanizmu, który wcześniej rządził światem.
„Tylko jedna postać i jedna tylko księga w dziejach ludzkości stanowi radykalne wyzwanie rzucone temu mechanizmowi założycielskiemu. Jest to Jezus Chrystus i Ewangelia.”
Jezus nie przywraca pokoju przez zabicie wroga. Wręcz przeciwnie – zostaje sam zamordowany jako kozioł ofiarny, całkowicie niewinny. I właśnie ta niewinność zostaje pokazana światu – nie zamaskowana, jak w mitach, ale odsłonięta. To zniszczenie całego mechanizmu religijnego.
„Chrystus przeszedł, żeby zająć miejsce ofiary. Umieścił siebie w sercu systemu, żeby ujawnić jego ukryte mechanizmy.”
„Męka Pańska raz na zawsze ujawniła ofiarniczą genezę ludzkości. Zdemontowała sacrum i ujawniła zawartą w nim przemoc.”
Konsekwencje objawienia są nie do uniesienia
Brzmi jak wyzwolenie. Ale Girard zauważa coś przerażającego. Objawienie nie daje natychmiastowego ratunku. Ono tylko odsłania prawdę – i czyni nas za nią odpowiedzialnymi.
„Chrześcijaństwo demistyfikuje religię. Demistyfikacja, która w sensie absolutnym jest dobra, okazuje się zła w sensie relatywnym, ponieważ nie jesteśmy przygotowani na udźwignięcie jej konsekwencji.”
Nie mamy już złudzeń. Wiemy, że ofiary są niewinne. Nie możemy ich więcej zabijać, jak dawniej. Ale nie mamy innego mechanizmu, który by zapewnił pokój.
„Bez ofiary w szerszym znaczeniu cywilizacja może zniszczyć samą siebie.”
To jest właśnie apokalipsa – nie jako koniec świata, ale jego ujawnienie. Objawienie prawdy, która wywołuje kryzys. Prawdy, której nie chcemy słyszeć.
Zamieniliśmy kozła ofiarnego na systemowy chaos
Girard zauważa, że dawniej przemoc była ograniczana rytuałami. Dziś te rytuały upadły – a wraz z nimi upadła zdolność do regulowania przemocy.
„Przemoc, która stworzyła sacrum, nie tworzy już niczego – prócz siebie samej.”
W świecie postchrześcijańskim próżno szukać jedności. Pozbawieni mechanizmu ofiary, próbujemy wracać do niego w formach symulowanych – w mediach społecznościowych, w kulturze anulowania, w przerzucaniu winy na jednostkę. Ale to już nie działa, bo nie wierzymy już w winę ofiary. I właśnie dlatego przemoc wraca w czystej postaci, bez katharsis.
Nadzieja: nie ucieczka, lecz zrozumienie
Girard nie kończy jednak w rozpaczy. Pisze:
„Apokalipsa nie zapowiada końca świata – ona stwarza nadzieję. (...) Nadzieja jest możliwa tylko wtedy, gdy ośmielamy się myśleć o niebezpieczeństwie będącym tuż obok.”
Ta nadzieja nie polega na ucieczce od rzeczywistości. Polega na przyjęciu prawdy o sobie, o naszych mechanizmach. Na odrzuceniu odwetu. Na wyborze ofiary, która nie chce odpłacać złem za zło – i która właśnie dlatego może być początkiem czegoś nowego.
Epilog: męka, która nie chce ofiary
Dla Girarda najważniejsze przesłanie Ewangelii brzmi: nie potrzeba już ofiar. Przemoc nie musi rządzić światem. Ale żeby się to stało, musimy odrzucić każdą próbę zbiorowego zrzucenia winy. Musimy spojrzeć prawdzie w oczy – i zrezygnować z przemocy, nawet jeśli wydaje się „zbawienna”.
„Aby uczynić objawienie w pełni dobrym i nie stwarzającym zagrożenia, ludzie muszą jedynie przyswoić sobie zachowanie zalecane przez Chrystusa: całkowicie powstrzymać się od odwetu.”
To nie ideologia. To propozycja uratowania cywilizacji.
***
Opracowane fragmenty pochodzą z książki "Apokalipsa tu i teraz" autorstwa René Girarda i Benoîta Chanta.”
Skomentuj artykuł