O tych, co cudze dzieci uczą
Bez umiejętności nawiązywania kontaktu, bez wyobraźni i otwartości na problemy innych, bez empatii - nie ma dobrego nauczyciela.
Kierują się najróżniejszymi przesłankami: bezpośrednią rozmową, informacjami od poprzednich pracodawców, pierwszym wrażeniem, intuicją, niektórzy nawet organizują castingi. Wszystko po to, by wybrać najlepszego.
A nie jest łatwo, kiedy na biurku dyrektora leży kilkanaście CV od kandydatów. Wszystkie napisane zgodnie z zasadami technik motywacyjnych. Każdy kandydat wydaje się idealny. Jednak - jak wszyscy wiemy z własnego doświadczenia - nie każdy może i powinien być nauczycielem.
- Gruntowna wiedza zawodowa i nawet najlepsza cenzurka nie stanowią dostatecznego dowodu na przydatność do zawodu - powiada Aleksander Palczewski, małopolski kurator oświaty. - Bez umiejętności nawiązywania kontaktu, bez wyobraźni i otwartości na problemy innych, bez empatii - nie ma dobrego nauczyciela. Temu zawodowi musi towarzyszyć rodzaj pasji. Niezdecydowanie, niejasność poglądów, szarość i bylejakość powinny być dla dyrektora sygnałem ostrzegawczym przy wyborze nauczyciela. Jeśli chowa się za biurkiem, jak za barykadą, to zły znak. Dzisiaj szkoła nie jest już miejscem prowadzenia wykładów ex cathedra, raczej dyskusji i wspólnego rozwiązywania problemów.
Jak wybrać właściwego?
Na to pytanie musi sobie odpowiedzieć każdy dyrektor szkoły. Czasy, kiedy brakowało anglistów, germanistów, matematyków i kiedy brało się pierwszego lepszego, niemal z łapanki, żeby tylko miał kto uczyć, minęły bezpowrotnie. Dziś dyrektor szkoły może wybierać w kandydatach.
- Wielkiego pola manewru nie mamy. Doprowadzamy do spotkań ze wszystkimi lub prawie wszystkimi chętnymi - mówi Tomasz Malicki, od września br. dyrektor Nowodworka. - Zadajemy różne pytania, np. dotyczące stylu pracy, aktywności w ostatnich latach, zainteresowań, dyspozycyjności. Często zasięgam opinii przed rozmową z kandydatem. Kontaktuję się np. z uczelnią lub z poprzednim miejscem zatrudnienia. Czasem, po takiej rozmowie, szczególnie z byłym pracodawcą, krew ścina się w żyłach.
Dyrektor Malicki przyznaje, że jego ulubioną formą oceny kandydata na nauczyciela jest casting.
- Dla mnie idealnym rozwiązaniem jest zaproponowanie zainteresowanym, żeby poprowadzili lekcje próbne. Robiłem tak w szkołach, w których pracowałem wcześniej i nadal będę tak robił - zapowiada. - Wtedy można zaobserwować te elementy pracy nauczyciela, które nie wyjdą w rozmowie: jak nawiązuje kontakt, w jaki sposób stawia pytania, ważna jest intonacja, nawet uśmiech. Coś, co jest niemierzalne, ale niezwykle istotne. Jeśli mam kilku kandydatów, casting - w pozytywnym tego słowa znaczeniu - pozwoli wybrać najlepszego. Wiemy, że taki człowiek pracuje w warunkach dużego stresu, ale bierzemy na to poprawkę. Nawet jeśli robi błędy merytoryczne, to jest mniej ważne niż umiejętność nawiązania kontaktu. Nasze doświadczenie jest na tyle duże, że potrafimy oddzielić ziarno od plew.
Wybrani w ten sposób nauczyciele stają się najlepszymi w szkole - mówię to z perspektywy lat. To znaczy, że wybór był trafny.
Siostra Anna Rogozińska, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 159 Sióstr Urszulanek w Krakowie, mówi, że w oczywisty sposób jednym z kryteriów jest światopogląd kandydata, bo rodzice oddający dziecko do placówki katolickiej spodziewają się, że nauczyciele będą prezentować odpowiednią postawę. W praktyce osoby o innym światopoglądzie nie aspirują do zatrudnienia w takiej szkole.
- Jeśli mam wybór między kilkoma dobrymi kandydatami, umawiamy się na rozmowę i stawiam im te same pytania - powiada siostra dyrektor. - Zazwyczaj dotyczą rozwiązywania konkretnych problemów. Czasem nawet inscenizujemy trudne sytuacje. Oceniam umiejętność radzenia sobie kandydata i wybieram moim zdaniem najlepszego. Jakieś kryteria trzeba przyjąć.
Siostra dyrektor przyznaje jednak, że zespół nauczycieli w szkole jest w miarę stabilny, a nowych przyjmuje się zwykle z polecenia albo są nimi studentki, które mieszkają w klasztorze i dały się poznać z różnych stron.
Magdalenia Siedlik, dyrektor Zespołu Szkół Ogólnokształcących i Technicznych w Tarnowie, kieruje się rozmową, w trakcie której zwraca uwagę na komunikatywność kandydata. Dla niej bardzo ważne jest pierwsze wrażenie.
Zofia Chowaniec, dyr. Zespołu Szkół Podstawowych w Poroninie, mówi, że zaprasza chętnych na rozmowę, jeśli spodoba jej się "wersja papierowa", czyli podanie i CV.
- Zwracam uwagę na wykształcenie i powiem szczerze - preferuję pedagogiczne. To ważne w szkole - twierdzi. - Decyduje jednak rozmowa. Usiłuję się dowiedzieć, co kieruje kandydatem, dlaczego chce uczyć. Jeśli ktoś mówi, że kusi go mała ilość godzin pracy, to nie mamy o czym rozmawiać.
Pani dyrektor przyznaje jednak, że choć na ogół jej wybory są słuszne, to kilka razy się pomyliła.
- Człowiek to nie szklanka, nie da się go przejrzeć. Dlatego rozmawiam i kieruję się intuicją - przekonuje Teodozja Maliszewska, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 68 w Krakowie. - 30 lat pracuję w tym zawodzie, można powiedzieć, że jestem Matuzalemem i jak dotąd intuicja zawiodła mnie tylko dwa razy. Raz rzeczywiście bardzo przykro, bo nauczycielka, która skończyła szkołę z wyróżnieniem, nie radziła sobie z emocjami nie tylko uczniów, ale i własnymi.
Najlepiej przyjmować do pracy kogoś tuż po studiach.
- Jest młody, pełen zapału, można go jeszcze kształtować - powiada dyr. Maliszewska. - Uczyć, gdzie powinien szukać satysfakcji i co jest ważne. A ważny jest młody człowiek, niezależnie od tego, co inni mówią i co sam o sobie sądzi. Jakaż to satysfakcja, gdy przychodzi przeciętniak, a w ostatniej klasie jest bardzo dobrym uczniem. Jeśli jednak nauczyciel nastawi się na wdzięczność, najdalej po trzech latach zgorzknieje.
Dyr. Maliszewska ma taką swoją nieoficjalną statystykę: wśród nauczycieli 40 proc. stanowią frustraci, 40 proc. rzemieślnicy i 20 proc. artyści. A tylko artyści poprowadzą dziecko i pozwolą mu rozwinąć skrzydła.
- Bardzo ważny w doborze kadry nauczycielskiej jest pierwszy rok pracy, czyli staż. Przyglądam się, zwracając uwagę nie tylko na sposób prowadzenia lekcji - tłumaczy pani dyrektor. - Jeśli widzę, że dzieciak na korytarzu płacze albo wybiega zimą na podwórko bez kurtki, a nauczyciel nie reaguje, raczej się z nim rozstanę. To jedyna szansa, bo gdy zostanie nauczycielem kontraktowym, to potem czołgiem go nie wywlecze się ze szkoły.
Gabriela Olszowska, dyrektor Gimnazjum nr 2 w Krakowie, mówi, że w wyborze nauczyciela kieruje się prawem. Nie może więc postawić go pod tablicą, choć to byłby najlepszy sposób.
- Spotykam się, proszę o autoprezentację, ale w rozmowie mogę usłyszeć co najwyżej, że ma wadę wymowy - twierdzi dyr. Olszowska. - Mam przykre doświadczenia, bo wiele razy się pomyliłam. Najlepiej zobaczyć nauczyciela w akcji, dlatego od dawna postuluję, by wprowadzić coś w rodzaju króciutkiego stażu. Teraz, choć jest w czym wybierać - a może właśnie dlatego - wciąż jest to rodzaj loterii.
Dyr. Olszowska chętnie przyjmuje stażystów, ale ich bacznie obserwuje.
- Pracujemy z dziećmi, jeśli męczy cię codzienny kontakt z nimi, ruch, hałas, tysiące pytań i inne problemy, lepiej zrezygnuj teraz - przekonuje młodych nauczycieli, którzy nie całkiem spełniają jej oczekiwania.
Mówi, że żałuje, iż nie ma systemu przekwalifikowywania starszych nauczycieli. Po wielu latach takiej pracy człowiek bywa wypalony i bardzo trudno mu wytrwać w zawodzie.
- Dyrektor ma wiele narzędzi rozpoznawczych - mówi kurator Aleksander Palczewski. - Rozmowa kwalifikacyjna może dużo wyjaśnić. Dobry szef, który wie, czego i kogo poszukuje, potrafi wyłowić odpowiedniego kandydata. Jednak czasem trudno się zdecydować, bo jest kilku bardzo dobrze prezentujących się kandydatów. Dobrą metodą jest zatrudnienie obu (lub obojga) na połówki etatu. Wprowadza się w ten sposób zasadę rywalizacji - niech pokażą, na co ich stać. Potem przez rok stażu trzeba ich pilnie obserwować. Nauczyciel może posiadać dużą wiedzę merytoryczną i zero predyspozycji do pracy w szkole.
Kurator dodaje, że nigdy nie posunąłby się do robienia kandydatom na nauczyciela castingu.
- Byłem 25 lat dyrektorem i świetnie radziłem sobie z doborem nauczycieli bez takiego narzędzia. Dla mnie najważniejsza jest rozmowa z kandydatem, czasem nawet kilka spotkań. Bywa, że uprzedzamy się do człowieka, kierując się pierwszym wrażeniem. W systemie nauczania tak nie można - trzeba dać się człowiekowi wygadać, żeby miał szansę mnie przekonać. Ważnym dla mnie kryterium jest też, czy ktoś pochodzi z rodziny nauczycielskiej. Moje doświadczenie pokazuje, że ktoś, kto się wychowywał w domu nauczycielskim, jest lepiej wyczulony na problemy pedagogiczne. To oczywiście nie jest kryterium decydującym, ale biorę je pod uwagę, szczególnie, gdy jest dwóch równorzędnych kandydatów.
Zawód nauczyciela nazywa się często "najpiękniejszym zawodem świata". Rzeczywiście - nie ma chyba większego wyzwania, niż praca nad kształtowaniem osobowości młodych ludzi, wpływaniem na ich życiowe postawy, przekazywaniem wiedzy. Równocześnie nadal funkcjonuje stara klątwa "obyś cudze dzieci uczył" (która zresztą w całości brzmi: "Obyś cudze dzieci uczył, diabła wpierw zapoznaj!").
Żeby ten zawód wykonywać dobrze i skutecznie, trzeba mieć specjalne predyspozycje. Nie wystarczy skończyć szkołę pedagogiczną. Zgrzebne czasy PRL-u przekonały nas o tym. Szkoły były przechowalniami dla nauczycieli z przypadku. Dziewczyny szły na WSP, bo nie dostały się gdzie indziej, a chłopcy uciekając przed wojskiem. W efekcie do szkół trafiali ludzie sfrustrowani, niechętni, nie lubiący młodzieży, z którą musieli się konfrontować każdego dnia. Oczywiście nie wszyscy, było przecież wielu wspaniałych pedagogów, których wspominamy z nostalgią do dziś. Szkoła jednak miała wielu nieudaczników, którzy pozostawili piętno na umysłach wówczas młodych ludzi. Plony tamtych pomyłek zbieramy do dziś. Zawód ten, jak żaden inny, wymaga nie tylko kwalifikacji, ale i charakteru.
Zdaniem kuratora Palczewskiego uczelnie pedagogiczne nie dokonują właściwej selekcji kandydatów na nauczycieli. A przecież nie każdy ma predyspozycje, aby uczyć. Nie jest gwarancją nawet zaliczanie wszystkich egzaminów na najwyższe oceny.
- Sfera psychologiczno-pedagogiczna w szkołach kształcących nauczycieli, jest zaniedbana - powiada Tomasz Malicki. - Studenci są napompowani wiedzą merytoryczną, ale praca w szkole jest specyficzna i wymaga umiejętności psychologicznych. Tymczasem zajęcia z psychologii i pedagogiki odbywają się tylko na I roku. Na V już nikt ich nie pamięta. Moim zdaniem takie zajęcia powinny trwać przez wszystkie lata studiów. To połączenie daje pozytywną mieszankę wybuchową, ale zachwianie któregoś z tych obszarów powoduje negatywne efekty.
- Od lat postuluję, żeby warunkiem dopuszczenia do studiów nauczycielskich było badanie osobowości kandydata - mówi dyr. Maliszewska. - Na dzień dobry, przed wszystkimi egzaminami. Sfrustrowany nauczyciel, to zły nauczyciel. Tylko szczęśliwy może wychować szczęśliwą młodzież.
Nauczyciel, który nie lubi swojej pracy, nie potrafi komunikować się z młodzieżą, albo wręcz się jej boi, to jedna z przyczyn wielu nieszczęść. Kuratorium dysponuje filmem z kamery szkolnej, na którym widać, jak na korytarzu dziewczyna grozi koleżance nożem, a obok przechodzi nauczyciel i nie reaguje. Nie widział czy nie chciał zobaczyć? Ta dziewczyna została potem bardzo poważnie poszkodowana. Być może gdyby nauczyciel interweniował, nie doszłoby do tragedii.
Jak zwolnić, żeby zatrudnić?
W woj. małopolskim uczy się 460 tys. dzieci, z którymi pracuje prawdziwa armia nauczycieli.
- W tym roku zrobiliśmy badanie rynkowe i okazało się, że we wszystkich szkołach zatrudniamy ponad 60 tys. nauczycieli - mówi kurator Palczewski. - Prawie połowa z nich ma status nauczyciela dyplomowanego. Zaledwie 5,8 proc. spośród 60 tys. czynnych zawodowo, to nauczyciele młodzi, o statusie stażysty. To świadczy o tym, że dopływ młodej kadry do tego zawodu jest znikomy.
Pytanie: dlaczego? Ano dlatego, że zwolnienie nauczyciela już choćby kontraktowego, w wielu przypadkach graniczy z cudem. Kurator co prawda twierdzi, że są takie możliwości i jeśli nauczyciel popełnia poważne błędy, dyrektor szkoły może go zwolnić. Jednak dyrektorzy są innego zdania.
- Chętnie przyjmuję nauczycieli mianowanych i dyplomowanych, ale na zastępstwo - mówi dyr. Olszowska. - Jeśli okażą się dobrzy, zawsze mogę z nimi przedłużyć kontrakt. Jeśli kiepscy, rozstaniemy się bez żalu. I bez problemów. W innym wypadku mogę zwolnić nauczyciela dyscyplinarnie, ale musiałby zrobić coś strasznego - zabić albo dokonać czynu lubieżnego. A czasem nauczyciel jest po prostu kiepski. Po wielu latach może poczuć się wypalony. Nie lubi siebie, młodzieży, ona nie lubi jego, jest złośliwy, ale trwa na stanowisku, a dyrektor jest bezradny.
Kurator Palczewski proponuje, by zastanowić się nad zmianą zapisów w Karcie nauczyciela. Dlaczego zatrudniać od razu po stażu na czas nieokreślony? A gdyby tak na początek zatrudniać na kontrakt? Jeśli połowa z 60 tys. małopolskich nauczycieli ma najwyższy stopień nauczyciela dyplomowanego, to powinno się to przełożyć na efekty nauki.
Gwarancją dobrej pracy szkoły jest dobra praca nauczycieli, to z kolei zależy od postępowania dyrektora, twierdzi kurator.
- Dyrektor powinien uczestniczyć w życiu szkoły, jeśli jest problem, powinien go wyłapać. Nauczyciele powinni się szkolić, dokształcać, ale dyrektorzy również. Dzisiaj słyszę, jak niektórzy szefowie szkół rozpaczają, bo pojawił się "nowy problem dopalaczy". Jaki nowy? Problem dopalaczy obecny jest co najmniej od dwóch lat. Można się było przygotować.
Może nauczyciele wymagają wsparcia, może zorganizować dla nich spotkania z pedagogiem, psychologiem, policją? A może konieczna jest pedagogizacja rodziców? To są instrumenty pracy dyrektora z zespołem.
Innym instrumentem są nagrody dla dobrych nauczycieli. Jednak, jak twierdzi kurator, system motywacyjny w tym zawodzie jest fatalny.
Na koniec sentencja dla nauczycieli: "Optimus est magister, qui docendo animos discipulorum delectare potest" czyli - "Najlepszy jest ten nauczyciel, który ucząc, potrafi tchnąć przyjemność w dusze uczniów".
Skomentuj artykuł