Ze stratą dziecka łączy się wiele trudnych spraw. Dla mnie najgorsza była pustka, którą trudno przetrwać

Ze stratą dziecka łączy się wiele trudnych spraw. Dla mnie najgorsza była pustka, którą trudno przetrwać
Fot. Depositphotos

"Z ciążą jest tak, że gdy kobieta dowiaduje się o niej - od razu, w tempie ekspresowym - rosną marzenia związane z dzieckiem. Pojawia się ogromna miłość do niego. Ta miłość jest wszechogarniająca. Jest jak kokon, który tylko czeka, żeby tę osobę przyjąć i otulić. I nagle pojawia się pustka" - mówi Anna Kościółek z Fundacji OPES139, która niesie pomoc rodzicom po stracie dziecka. Ekspertka opowiada o pracy z rodzicami po poronieniu oraz o własnym doświadczeniu straty.

Piotr Kosiarski: Kiedyś przedwczesna strata dziecka, wiązała się ze stygmatyzacją. Jak to wygląda dzisiaj?

Anna Kościółek: Podejście do poronienia zmienia się, ponieważ zmieniają się ludzie z otoczenia rodziców po stracie. Zmienia się także podejście personelu medycznego. To z kolei konsekwencja tego, że sami rodzice po stracie zaczynają głośno mówić o poronieniu. Rzeczywiście dawniej strata dziecka była tematem tabu. Panowało przekonanie, że tego problemu nie należy poruszać. Nawet w gronie rodzinnym. Udawano, że ciąży w ogóle nie było, kompletnie się o tym nie rozmawiało. Sama doświadczyłam takiego podejścia u części mojej dalszej rodziny. Nie jest ono na pewno wywołane złymi intencjami, ile bardziej niewiedzą, jak reagować, jak się zachować. Takim osobom wydaje się, że jeśli będą milczeć i nie dotkną rany, pomogą.

Czy to dobre podejście?

DEON.PL POLECA

- Wyobraźmy sobie, że umiera członek naszej rodziny. Nawet jeśli jest to maleńkie dziecko, najbliższym składa się kondolencje: "Jest nam przykro, cierpimy razem z wami". Jakbyśmy się czuli, gdyby nasi krewni albo ludzie z pracy, udawali, że nic się nie stało? Człowiek potrzebuje współczucia. Nie chodzi oczywiście o to, żeby teraz cały czas mówić o stracie, ale przyjąć to, co się stało i mieć prawo do żałoby. Bardzo ważne jest w tym wszystkim odpowiednie podejście innych. Ich dojrzała postawa podkreśla godność dziecka, uznaje fakt, że ono żyło, ale też podkreśla godność jego mamy, która cierpi. Kiedy kobieta zachodzi w ciążę, staje się mamą. Co więcej, ona potrzebuje, żeby społeczeństwo widziało w niej matkę. Nawet jeśli jest matką dziecka, które odeszło o wiele za wcześnie.

Istnieje zestaw nietrafionych pocieszeń?

- Tak. Są słowa, które zamiast pomagać, ranią. Należy do nich wszelkie bagatelizowanie: "Dobrze, że teraz straciłaś dziecko, a nie później", "W domu przecież masz jeszcze dzieci. Inne w ogóle nie mają", "Za kilka miesięcy znowu będziesz w ciąży". Nietrafione są również religijne pocieszania w stylu: "Bóg tak chciał. Musisz się z tym pogodzić".

W towarzyszeniu rodzicom po stracie najważniejsze jest "przekazanie obecności": "Wiem, że cierpisz, masz prawo do cierpienia. Straciłaś dziecko, jedyne w swoim rodzaju, którego nie da się zastąpić innymi dziećmi. Straciłaś konkretnego człowieka, którego pokochałaś. Masz prawo cierpieć. Jestem przy tobie, gdybyś potrzebowała pomocy. Cierpię razem z tobą, w pewien sposób wyobrażam sobie, co czujesz". Tak wygląda dojrzałe i wspierające podejście.

Niektórzy na pewno zastanawiają się, jak można cierpieć po stracie kogoś, kogo się nie widziało.

- Rzeczywiście. Z jednej strony matka utraconego dziecka nie tuliła go, może nawet nie wie, czy to chłopiec czy dziewczynka. Teoretycznie powinno być jej lżej, niż osobie, która trzymała w ramionach umierające dziecko. Ale wraz z dzieckiem zawsze rodzi się miłość! Pełna miłość, która jest gotowa kochać. I nagle, pomimo tego, że nie widzi się tej osoby, powstaje ogromna pustka, która bardzo boli.

Najbliżsi to jedno. A co z podejściem personelu medycznego, który często pierwszy towarzyszy mamie, która straciła dziecko?

- Tak jak wspomniałam, personel medyczny zmienia podejście do mam po stracie i jest to efekt działania i głosu samych rodziców. Kiedyś personel nie miał odpowiednich umiejętności, brakowało szkoleń. W samym toku kształcenia położnych nie było czegoś takiego jak reakcja na niepowodzenie położnicze. Jeśli reakcja personelu była nieprawidłowa, wynikało to w większości przypadków z niewiedzy, nie z celowego działania. Bardzo ważne są szkolenia, w których coraz częściej bierze udział personel medyczny. Są one bardzo potrzebne, aby wspierać go w trudnej pracy, bo opieka i wsparcie matki po stracie nie jest łatwym zadaniem, choćby z powodu przeżywania silnych emocji. Z jednej strony trzeba pozwolić im się pojawić - po prostu je przeżyć - a z drugiej strony trzeba umieć nimi kierować, aby solidnie wykonać obowiązki. Proszę sobie wyobrazić położną lub lekarza, kiedy na ich zmianie w jednej sali jest rodzina przeżywająca radość z narodzin zdrowego dziecka - im również trzeba towarzyszyć w ich emocjach - a obok płacze mama, która straciła swe ukochane dziecko. Jak wiele trzeba mieć sił i umiejętności, aby odpowiednio zaopiekować się obiema kobietami w tym samym czasie.

Jeśli mamy po stracie nie uzyskają odpowiedniej pomocy w szpitalu, szukają "kanału", dzięki któremu mogą się wyżalić. A ponieważ wciąż zdarza się, że w rodzinie jest to niemożliwe, będą szukać tego wsparcia w różnych grupach, często za pośrednictwem mediów społecznościowych. Ale jest też coraz więcej instytucji pomocowych, które mówią głosem mam i uświadamiają, jak ważny jest pierwszy kontakt po poronieniu - pierwsze trzy, cztery dni - a także podejście ludzi, którzy otaczają rodziców po stracie, tak zwany "pierwszy dotyk". On nie usunie bólu, który trzeba przeżyć, ale przyspieszy gojenie i proces przeżywania żałoby. Jeśli tak się nie stanie, rana nie będzie się goić, lecz jątrzyć.

Czego zatem w pierwszej kolejności potrzebują rodzice po poronieniu?

- Z rodzicami po stracie rozmawiam głównie przez telefon, nieraz gdy dzwonią jeszcze ze szpitala. Korzystam również z doświadczenia mojej koleżanki położnej, która ma bezpośredni kontakt z rodzicami po poronieniu. Na podstawie swoich i jej doświadczeń mogę powiedzieć, że bardzo ważną kwestią jest to, by rodzice przedwcześnie zmarłego dziecka zostali poinformowani o prawach, które im przysługują.

Jakie to są prawa?

- Rodzice przede wszystkim mogą zdecydować, czy chcą sami zorganizować dziecku pogrzeb, czy też wolą pozostawić je w szpitalu, by zostało pochowane w zbiorowej mogile. Kolejna kwestia to prawo do pożegnania się z dzieckiem - nieważne, na jakim etapie ciąży zmarło. Personel medyczny powinien tak przygotować dziecko, żeby rodzice mogli, jeżeli wyrażą taką zgodę, pożegnać się z nim i je przytulić… To wcale nie musi być drastyczne. Istnieje na przykład Fundacja Tęczowy Kocyk, w której mamy po stracie - ale również wiele innych kobiet - szyją lub dziergają piękne kocyki, beciki i kołyski, do których można włożyć maleństwo i godnie podać mamie, by mogła się z nim pożegnać. Kolejne prawo rodziców, o którym należy ich poinformować, to poznanie płci dziecka. Niestety personel medyczny nie zawsze prawidłowo pobiera próbki z materiału poronnego, a to niestety jest konieczne, jeżeli rodzice chcą pochować dziecko indywidualnie i uzyskać zasiłek pogrzebowy z ZUS-u. Tak skonstruowane jest polskie prawo.

Jak robi się takie badanie?

- Można je przeprowadzić na każdym etapie ciąży. Wystarczy pobrać fragment materiału poronnego - na przykład pępowiny albo kosmówki. Podkreślam, że nie trzeba pobierać próbek z ciała dziecka. Personel medyczny powinien wiedzieć, jak to zrobić. To ważne, bo jeśli wszystko przebiegnie prawidłowo, w przeciągu 3-4 dni jest wynik.

Wiąże się to z jakimiś dodatkowymi kosztami?

- Tak, koszty takiego badania ponoszą rodzice, nie jest ono refundowane. Ale potem, jeżeli otrzymają zasiłek pogrzebowy, wszystko powinno się zwrócić. Zasiłek jest na tyle duży, że wystarcza na pokrycie kosztów pochówku i wspomnianego badania genetycznego.

Jakie jeszcze inne prawa mają rodzice po stracie?

- Rodzice mają również prawo do skróconego urlopu macierzyńskiego. Jeżeli są ubezpieczeni, mogą również na podstawie zaświadczenia uzyskanego w Urzędzie Stanu Cywilnego wnosić o odszkodowanie, oczywiście jeśli ubezpieczenie obejmuje takie sytuacje. Bardzo ważna jest również rola psychologów, których na szczęście w szpitalach jest coraz więcej. Rozmowa z nimi jest o tyle ważna, że przepracowanie traumy po stracie dziecka jest czymś absolutnie niezbędnym.

Wydaje się, że moment straty dziecka to bardzo stresująca sytuacja.

- To prawda, dlatego musimy powiedzieć jeszcze o szoku rodziców, którzy dowiadują się o śmierci dziecka. Bardzo często zdarza się, że mama po stracie nie ma tak naprawdę pojęcia, co słyszy i w związku z tym podejmuje decyzje, które potem, po przemyśleniu i ochłonięciu, chętnie by zmieniła. Dotyczą one na przykład kwestii pochówku.  Dlatego bardzo ważny jest okres około pół roku od poronienia do kremacji i zbiorowego pogrzebu - zależnie od szpitalnych procedur - by rodzice mieli możliwość zmiany zdania.

Powiedzieliśmy o prawach rodziców. A co ze zwykłym ludzkim wsparciem?

- To bardzo ważna kwestia, dlatego personel medyczny powinien wykazać empatyczne i wspierające podejście. Jeśli rodzice chcą przeprowadzić indywidualny pochówek, nie można im tego utrudniać. Czasami zdarza się, że ktoś mówi: "Co pani będzie chować? Ale to dużo załatwiania". Takimi słowami rzuca się rodzicom kłody pod nogi, żeby zmienili zdanie.

Mówi się, że milczenie jest złotem. To prawda, ale nie jest nim na pewno udawanie, że się nic nie stało. W towarzyszeniu rodzicom po stracie ważne jest trwanie, czasami uścisk dłoni… Wszystko to trzeba wyczuć, ponieważ są to bardzo indywidualne sytuacje. Nie można jednoznacznie powiedzieć, że powinniśmy zachować się tak i tak. Każda matka ma bowiem różne oczekiwania i potrzeby. Niektóre z nich chcą kontaktu, rozmowy. Inne chcą pobyć w samotności - wtedy na kontakt przyjdzie czas później. Towarzyszenie rodzicom po stracie nie jest więc łatwym zadaniem.

Jak to możliwe, że rodzice po stracie od samego początku myślą o dziecku, podczas gdy rodzice dokonujący aborcji wolą używać takich słów jak "embrion" i "płód"?

- Podstawą do tego, by zetrzeć wyrzuty sumienia i moralny niepokój jest odczłowieczenie dziecka.  Gdy je odczłowieczam, łatwiej mi przyjąć i zaakceptować to, że zostało usunięte. Bo "przecież to jeszcze nie jest człowiek". Oczywiście w kręgach medycznych używa się określenia "płód", ponieważ jest to nazwa konkretnej fazy w rozwoju ludzkiego życia. Ale w przypadku rodziców i nas jako społeczeństwa, kontekst jest zupełnie inny. Często odbieram telefony od rodziców, którzy nie wiedzą, czy mogą użyć słowa "dziecko". Cytuję: "Nie wiem, jak teraz mam pochować no ten… »płód«, no wie pani". Dopiero, gdy podpowiadam: "Chodzi pani o »dziecko«?", słyszę jak z moich rozmówców schodzi napięcie i mówią: "Tak, o dziecko".

Pracuje Pani w Fundacji OPES139. Proszę o niej opowiedzieć.

- Zacznę od tego, skąd wzięła się nazwa OPES139. "Pes" to po łacinie "stópki". Natomiast kiedy do "pes" dołożymy "o", pojawia się słowo "opes" czyli "wsparcie", "moc". "139" to z kolei numer psalmu: "Ty utkałeś mnie w łonie mej matki". Myślę, że bez pomocy Pana Boga, nasza fundacja by nie zaistniała. Zakładaliśmy ją z ks. Arturem Ważnym, gdy jeszcze nie był biskupem. Teraz naszym duchowym opiekunem jest ks. Wojciech Karpiel, wspaniały, dobry kapłan, bardzo empatyczny i wrażliwy. Odpowiada nieraz na bardzo trudne pytania, między innymi związane ze chrztem i tym, co dzieje się z dzieckiem po jego śmierci. Są to pytania osób wierzących, które naturalnie się nasuwają. Jako rodzice po stracie, staramy się głosić nadzieję i wiarę Kościoła w to, że nasze dzieci są zbawione i znajdują się przy Panu Bogu.

Jest Pani pierwszą osobą, z którą rozmawiają dzwoniący do Fundacji OPES139.

- Kontaktują się z nami głównie mamy po stracie. Są to osoby w różnym wieku, czasem nawet staruszki. Wynika to z faktu, że w czasie organizowanych przez nas zbiorowych pogrzebów możliwe jest również symboliczne pochowanie dziecka. Jest to propozycja skierowana szczególnie do rodziców, którzy nigdy nie mieli i nie będą już mieli okazji pochowania swojego maleństwa. Są to najczęściej przypadki z ostatnich dziesięcioleci. W naszej księdze pamięci mamy kilkoro dzieci, których imiona i daty śmierci podały staruszki. Gdy odbył się symboliczny pochówek ich dzieci, przyszły i z płaczem mówiły, że teraz, po tylu latach, wreszcie mogą spać spokojnie.

To potwierdza, że mamą jest się zawsze. W przypadku poronień czas nie leczy ran, jeśli nie są one odpowiednio zabezpieczone. A najlepszym, najbardziej kojącym zabezpieczeniem jest przywrócenie godności utraconemu dziecku i jego mamie.

Czym jeszcze zajmuje się Fundacja OPES139?

- Aktualnie w naszej fundacji planujemy wydać pełną nadziei książkę przeznaczoną dla całych rodzin, szczególnie dla dzieci. Pamiętajmy, że rodzeństwo również przeżywa stratę. Dzieciaki też oczekują z radością na brata lub siostrę, a tu nagle dowiadują się, że jednak ich nie będzie.

Nasza fundacja spotyka się również w seminarium z klerykami. Opowiadamy im o naszej sytuacji, dzielimy się naszym doświadczeniem, by oni, kiedy wyjdą w świat, wiedzieli, jak zareagować. Nawet jeśli nie będą w stanie pomóc, mogą zawsze przekazać numer do nas, a my zaopiekujemy się rodzicami. Organizujemy również spotkania z księżmi w parafiach. Wspieramy także samych rodziców przy kolejnym zajściu w ciążę. Organizujemy spotkania z naprotechnologiem. Niedawno było spotkanie z dietetykiem. Prowadzimy program Poznaj Przyczynę i finansujemy ewentualne badania genetyczne, które pozwalają poznać przyczynę poronienia. Są też tak zwane "Opestki" czyli "opestkowe warsztaty" - luźne spotkania skierowane gównie do mam po stracie, ale nie tylko. Warsztaty te mają na celu aktywizację i pomoc w przejściu przez proces żałoby. Odbywa się to dzięki spotkaniom z innymi mamami, które są w tej samej sytuacji. Niekoniecznie muszą one od razu rozmawiać o stracie; już bowiem sama świadomość, że jestem w kręgu osób, które przeszły przez podobne doświadczenia, pomaga. Na tych warsztatach często robimy coś typowo kobiecego - pracujemy z kwiatami lub wykonujemy jakieś rękodzieło, tak po prostu, żeby wyjść z domu, z traumy i zobaczyć, że są inni, którzy trwają pomimo trudnego doświadczenia. W naszej fundacji bardzo ważna jest również rola psychologa, który organizuje grupy wsparcia dla mam, przechodzących proces straty szczególnie ciężko. Są to sytuacje, w których nie wystarczą jedno, dwa spotkania, ale potrzebne jest dłuższe wsparcie. Niedawno przeprowadziliśmy również wspaniałą sesję fotograficzną z której powstała wystawa zatytułowana "NieUtraceni". Więcej o wystawie można dowiedzieć się na naszej stronie fundacjaopes139.pl. Wystawę chętnie prezentujemy w parafiach. Są to zdjęcia, które burzą temat tabu, uświadamiają, że problem straty dziecka istnieje, a przede wszystkim niesie nadzieję na ponowne spotkanie z naszymi dziećmi.

Wspomnieliśmy wcześniej o tym, jak ważne są szkolenia personelu medycznego. To również jedno z zadań Fundacji OPES139.

- Nasza fundacja ma najczęstszy kontakt ze szpitalami w najbliższej okolicy. Personel medyczny coraz częściej i chętniej uczestniczy w organizowanych przez nas szkoleniach. Podczas ostatniej konferencji zatytułowanej "Nie jesteś sama…" słuchaczami byli nie tylko aktywni zawodowo położne i lekarze, ale również tarnowscy studenci kierunków: położnictwo i pielęgniarstwo.

Czy w kontekście poronienia stwierdzenie, że nasze cierpienie może stać się czymś, co daje siłę i nadzieję, jest prawdziwe?

- Paradoksalnie tak. Jest tak wtedy, gdy reaguje się miłością. To również moje prywatne zdanie, wynikające z życiowego doświadczenia. Na pewno nie zgadzam się ze stwierdzeniami w stylu: "Bóg tak chciał". Oczywiście Pan Bóg dopuszcza śmierć. Jest ona procesem wpisanym w całe dzieło zbawienia. Natomiast nie wierzę w to, że ktoś, kto jest miłością, chce czyjejś śmierci. Załóżmy na przykład, że Pan Bóg chciał, żeby powstała nasza fundacja. "No dobrze, to teraz wybieram mamę, która straci dziecko i dzięki niej powstanie OPES139".  To tak nie działa. Śmierć po prostu istnieje i jest konsekwencją życia. Żyjemy, więc umieramy. Natomiast jeśli reagujemy miłością, to z każdego nieszczęścia rodzi się zmartwychwstanie. W naszym przypadku - rodziców po stracie - jest to miłość do dzieci, które straciliśmy. Wierzymy, że one są w dobrych rękach i kiedyś spotkamy się z nimi. Miłość do nich wyrażamy, pomagając innym rodzicom przejść przez cierpienie, ból i traumę. To również miłość do personelu medycznego, by się rozwijał. I w końcu to miłość po prostu - do bliźniego, która buduje i rozwija człowieka zawodowo i wewnętrznie. Gdy ktoś pomaga drugiemu, czuje się szczęśliwszy.

Jest Pani jedną z mam, które straciły swoje dziecko. Co w tym doświadczeniu było najtrudniejsze?

- Ze stratą dziecka łączy się wiele trudnych spraw. Dla mnie osobiście najtrudniejsza jest tęsknota. Z ciążą jest tak, że gdy kobieta dowiaduje się o niej - od razu, w tempie ekspresowym - rosną marzenia związane z dzieckiem. Tego samego dnia, albo nawet godziny, już myślimy, gdzie postawimy łóżeczko, gdzie dziecko pójdzie do przedszkola, do szkoły, jak zmieni się nasze życie. Pojawia się ogromna miłość do tego dziecka. Czasami ta miłość przychodzi stopniowo, bo dziecko jest wyczekiwane, a czasami wybucha niespodziewanie, bo nie zawsze dziecko jest planowane. Ta miłość jest wszechogarniająca. Jest jak kokon, który tylko czeka, żeby tę osobę przyjąć i otulić. I nagle pojawia się pustka. Jest ona tak ogromna, że trudno ją przetrwać. I właśnie w tym momencie, jeżeli spotkam osobę, która powie: "Jestem z tobą. Wiem, że cierpisz, wiem, że straciłaś kogoś bardzo ważnego", czuje się ogromne wsparcie. Natomiast jeżeli pojawią się wspomniane wcześniej nietrafione pocieszenia, bagatelizowanie albo udawanie, że nic się nie stało, przychodzą pytania: "Jestem matką czy nie? Na pewno miałam dziecko? A może to był tylko ulotny duch, który zniknął?". Wtedy przeżywanie tej tęsknoty i pustki boli, bo kobieta jest sama.

Jak dobrze przeżyć żałobę po stracie dziecka?

- Myślę, że przede wszystkim należy zadbać o siebie, przyjrzeć się emocjom, które w nas są, zaakceptować je i w odpowiedni sposób dać im upust. Najlepiej zrobić to wśród wspierających bliskich. Bardzo pomocne jest - choć oczywiście zależy to indywidualnie od mamy - nadanie dziecku imienia. Nawet wtedy, gdy nie planujemy przeprowadzać indywidualnego pochówku. Nadanie imienia dziecku jest momentem, w którym przyjmuję się je do rodziny i staje się ono konkretną osobą. Pozwala to później zwracać się do niego w sposób godny. Jeśli rodzice nie znają płci dziecka i ciężko im ją "wyczuć" - kobiety czasami to potrafią - mogą oni wymyślić pieszczotliwą nazwę. Rodzice często przysyłają nam imiona zmarłych dzieci lub ich pieszczotliwe nazwy, które odczytywane są w czasie pogrzebu. Jest to niesamowity moment. Pojawiają się łzy. Na tym właśnie polega wspomniane przywrócenie godności. To symbol, a my jako ludzkość potrzebujemy symboli; są one dla nas bardzo ważne. Gdy rodzic, który nie miał nigdy możliwości pochowania swojego dziecka, usłyszy uroczyście odczytane jego imię, jest to dla niego bardzo oczyszczające.

Co jeszcze jest ważne w przeżywaniu żałoby?

- Dużą rolę odgrywa miejsce, w którym mogę pielęgnować pamięć o dziecku. Dlatego istnienie tak zwanych "miejsc pamięci" jest bardzo ważne. Obecnie powstają one w całej Polsce, nawet w mniejszych miejscowościach. Jako fundacja pomagaliśmy w ich budowie między innymi w Czarnkowie, Dębicy i Tuchowie. Przy okazji znów odniosę się do sytuacji straty kogoś z rodziny. Gdy umiera ktoś bliski, potrzebujemy miejsca, w którym spoczywa jego ciało. Odwiedzając je, okazujemy tej osobie miłość. W przypadku rodziców po stracie istnienie takiego miejsca jest również wskazane. Chodzi o przestrzeń, którą będą mogli odwiedzić, pomodlić się, wypłakać, położyć misia. To również forma okazywania miłości.

W końcu ważna jest akceptacja społeczeństwa czyli świadomość tego, że rodzice po stracie nienarodzonego dziecka też bardzo cierpią. Wiadomo, że każda śmierć jest inna, podobnie jak żałoba. Ale żałoba rodziców po stracie jest wyjątkowa. W tym sensie, że nie znają osoby, którą tak ukochali, po której płaczą. Nie mieli możliwości nigdy jej przytulić. Nie mają w pamięci jej uśmiechu, wzroku, koloru oczu, zapachu na poduszce, ubrań… Często nie mają nawet miejsca pochówku. A mimo to jest ból.

W przeżywaniu żałoby po stracie dziecka pomaga wiara?

- Nie wyobrażam sobie, jak mogłabym przejść przez proces straty i żałoby bez wiary. Gdy umiera dziecko, instynkt macierzyński pozostaje i pojawiają się pytania: "Co teraz dzieje się z moim dzieckiem? Gdzie ono jest? Czy ktoś je przytula? Co jeśli płacze, jest samotne?". Takie myśli z jednej strony mogą wydawać się śmieszne, ale z drugiej - przynajmniej w moim przypadku - powodowały niepokój. Dzięki wierze pojawia się świadomość, że utracone dziecko jest w ramionach kogoś, kto jest Miłością doskonałą, że jest zaopiekowane. To niesamowicie pomaga i daje nadzieję na spotkanie w przyszłości.

Anna Kościółek - wiceprezes Zarządu Fundacji OPES139. Prywatnie żona, mama sześciorga dzieci; z wykształcenia biolog, absolwent studiów doktoranckich Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie. Zawodowo zajmuje się pisarstwem, rozwijając się w gatunkach: powieść fantastyczna, bajki i opowiadania. Jej publikacje skierowane są zarówno dla dzieci jak i dla dorosłych. Od roku 2020 prowadzi własne wydawnictwo - Wydawnictwo Lupan - pod szyldem którego wydaje swoje publikacje. Misją wydawnictwa jest przekazywanie wyższych wartości moralnych i etycznych poprzez powieści i opowiadania skierowane do młodszych i starszych czytelników.

Dziennikarz, podróżnik, bloger i obserwator świata. Laureat Pierwszej Nagrody im. Stefana Żeromskiego w 30. edycji Konkursu Nagrody SDP przyznawanej za publikacje o tematyce społecznej. Od 10 lat redaktor DEON.pl. Interesuje się historią, psychologią i duchowością. Lubi latać dronem, wędrować po górach i szukać wokół śladów obecności Boga. Prowadzi autorskiego bloga Mapa bezdroży oraz internetowy modlitewnik do św. Józefa. Można go śledzić na Instagramie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Wit Chlondowski OFM

Każdego dnia przeżywamy wiele napięć i stresów. Czujemy się przeciążeni i osamotnieni. Bywa, że nie rozumiemy tego, co dzieje się w nas samych. Zmienność uczuć, codzienne doświadczenia, nieuporządkowana historia życia… To wszystko wpływa nie tylko...

Skomentuj artykuł

Ze stratą dziecka łączy się wiele trudnych spraw. Dla mnie najgorsza była pustka, którą trudno przetrwać
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.