Wrzucasz zdjęcia dziecka do sieci? Z tego może być nieszczęście

Wrzucasz zdjęcia dziecka do sieci? Z tego może być nieszczęście
Wrzucasz zdjęcia dziecka do sieci? Sharenting może się skończyć bardzo źle. Fot. Nathan Dumlao / Unsplash

Karolina, mama Antosia, rozkręcała swój macierzyński profil na Instagramie. Wrzucała tam słodkie zdjęcia śpiącego niemowlaczka i swoje selfie z rosnącym uroczym małym chłopczykiem. Nagrała pierwsze kroki i zaśmiewającego się bobasa wysmarowanego jagodami, a jej społeczność była zachwycona.

Nauczyciele nie wiedzą, o co chodzi

To było kilka lat temu. Teraz Karolina regularnie spotyka się z panią pedagog – od czasów, kiedy Antoś został klasowym pośmiewiskiem, bo do jej publicznego konta na Instagramie dotarli koledzy: może to i druga klasa, ale mają starszych braci. I potrafią w internety, jak to pokolenie Alfa. Co z tego, że nie powinni mieć Messengera, skoro go mają, a na nim grupę dla wybrańców z klasy, na której wyśmiewają się z dzieciaków, których nie lubią. Właśnie tam wrzucili filmiki z małym Antosiem, przerobione przez AI. Antoś jest na nich gruby i ma kolory muchomora. Albo głowę ropuchy. Ropuczino Antonino – tak teraz wołają za nim koledzy. Nauczyciele nie wiedzą, o co chodzi, nie wiedzą nawet, że na coś tak żartobliwego powinni reagować. A Antoś nie chce chodzić do szkoły. Już nigdy. Sam nie ma smartfona, bo Karolina rozsądnie uznała, ze to jeszcze nie czas. Filmiki i tak widział.

DEON.PL POLECA

 

 

Gdy została zaproszona na komisariat policji, myślała, że umrze

Aneta, mama Kamilki, ani w jednym procencie nie jest introwertyczką. Kocha dzielić się swoimi emocjami i robiła to od zawsze, a gdy w życie mocno weszły media społecznościowe, poczuła się jak ryba w wodzie. To ona wrzucała zawsze najwięcej zdjęć na fejsa – z podróży, z restauracji, z wycieczek, z wakacji, a później z rodzinnego życia z mężem i ukochaną córeczką. Miała zamknięty profil, a zdjęcia widzieli tylko jej znajomi, więc czuła się bezpiecznie.

Nie miała pojęcia – podobnie jak nikt inny nie miał pojęcia – że jej profil stał się łakomym kąskiem dla pewnego trzydziestolatka, miłośnika dziecięcej pornografii. To nie było wcale trudne, bo był znajomym znajomej i Aneta poznała go kiedyś przy okazji czyichś imienin w knajpie, więc gdy wysłał jej zaproszenie do znajomych, odszukała jego twarz w pamięci i przyjęła go bez większego namysłu.

Gdy została zaproszona na komisariat policji i zobaczyła zdjęcia, myślała, że umrze. Dosłownie: że zejdzie na zawał. Zakręciło jej się w głowie i zrobiło jasno przed oczami. Jej Kamilka – naga, w dziwnych pozycjach z genitaliami dorosłych mężczyzn. Aneta nigdy nie była pruderyjna, ale z pornograficznych treści, które zawsze uważała za złe, widziała niechcący kawałek obrzydliwego filmu i rozkładówki z gazet z dawnych czasów. Zanim zrozumiała, że to, co pokazuje jej policjant, to doskonałe fotomontaże, minęło kilkadziesiąt minut spokojnego tłumaczenia miłej i współczującej pani sierżant. Winny był znajomy znajomej aresztowany właśnie za czyny pedofilskie. Gdzie trafiły te zdjęcia? Były sprzedawane w darknecie na całym świecie. Z twarzą jej dziecka – w wieku trzech, pięciu, dziesięciu, trzynastu lat.

Wideo zostało usunięte, ale w szkole wszyscy zdążyli je zobaczyć

Jarek jest świetnym tatą. Ma trójkę dzieciaków – dwie córki i najmłodszego synka – i uwielbia spędzać z nimi czas. Kocha aktywny wypoczynek i pokazuje piękno natury na swoim youtube’owym kanale. Dawniej wrzucał relacje z samotnych podróży, ale gdy został ojcem, a dzieciaki podrosły, chciał pokazać, jak fajne jest ojcostwo, jak dobrze można się bawić z własnymi dziećmi, jak proste jest rodzinne podróżowanie, gdy ma się dobry plan i sporo entuzjazmu. Kanał rozwijał się, społeczność rosła, Jarek zaczął być rozpoznawalny, nawet trochę udawało mu się dorobić do pensji. Czuł się bardzo szczęśliwy, mając kochającą się, świetnie się dogadującą rodzinkę, o której zawsze  marzył. Co prawda najstarsza córa, Agnieszka, weszła w ostatnich miesiącach w okres dorastania i zaczęła ostatnio mieć dziwne nastroje, ale kto ich nie miał, gdy dorastał… Rozumiał, że nie chciała już, żeby ją nagrywał – więc starał się nie pokazywać jej wcale, choć zawsze dbał o to, by pokazywać dzieci na nagraniach tylko przez chwilę i w sytuacjach, które dla nikogo nie są krępujące ani zawstydzające.

DEON.PL POLECA


Pewnego dnia cudem uchronił Agnieszkę przed dziwnym wypadkiem w domu. Gdyby nie wrócił po zapomnianą kartę do pracy, miałby najstarszą córkę na cmentarzu. Niedługo potem zrozumiał, że to wcale nie był wypadek. Nie mógł tego pojąć do momentu, w którym cała roztrzęsiona pokazała mu wideo.

Na wideo była ona, tak, poznał, że to nagranie z jego kanału, z term, na którym jego dzieciaki zjeżdżają z wielkiej zjeżdżalni do wody. Tylko, że nagranie było przerobione. Agnieszka była na nim bez kostiumu i natychmiast zrozumiał wszystko. Nie chciała iść na policję. Nie chciała nikomu o tym mówić. Nie chciała nawet mówić rodzicom, zwłaszcza tacie, bo wiedziała, jak kocha prowadzić swój kanał na YT. Bała się, że to ona poniesie wszystkie konsekwencje. 

Po długich namowach rodziców opowiedziała historię. Nowa szkoła, nowi koledzy, jeden bardzo chciał, żeby była jego dziewczyną. Nie chciała. A on poczuł się zlekceważony i chciał się zemścić. Z pomocą kolegów wymyślili straszną zemstę: znaleźli kanał Jarka i spreparowali filmik z Agnieszką. A potem szantażowali ją na komunikatorze: jeśli nie wyśle im swoich nagich zdjęć, to opublikują filmik w sieci. Przerażona, wysłała zdjęcia przez kilka tygodni, ale i tak założyli jej fejkowe konto na TikToku i zaprosili chętnych do „spotkania z czymś więcej”, dodając pikantne opisy do spreparowanego filmiku. Konto zostało usunięte przez platformę niemal natychmiast, ale w szkole wszyscy zdążyli je zobaczyć. Zbyt się wstydziła, żeby komuś o tym powiedzieć. Nikt z rówieśników nie stanął po jej stronie.

To nie są prawdziwe historie. Ale powstały na bazie tych prawdziwych. I najbardziej powszechnych. Tych, których się nie opowiada, chyba że prokuraturze albo terapeucie. Tych, z powodu których zmienia się szkołę albo miejsce zamieszkania. Tych, które tylko czasem kończą się dobrze. Ich ślad pozostaje na zawsze: sieć nie zapomina. W dobie smartfonów nigdy nie wiadomo, kto ma jeszcze jednego skrina i kiedy go użyje.
I co to wtedy zrobi twojemu dziecku.

 

Marta Łysek - dziennikarka i teolog, pisarka i blogerka. Twórczyni Maluczko - bloga ze Słowem, współautorka "Notesów duchowych", pomagających wejść w żywą relację z Ewangelią. Sporadycznie wykłada dziennikarstwo. Debiutowała w 2014 roku powieścią sensacyjną "Na uwięzi", a wśród jej książek jest też wydany w 2022 roku podlaski kryminał  "Ciało i krew". Na swoim Instagramie pomaga piszącym rozwijać warsztat. Tworzy autorski newsletter na kryzys - "Plasterki". Prywatnie żona i matka. Odpoczywa, chodząc po górach, robiąc zdjęcia i słuchając ciszy.  

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Marta Łysek

Zło jest bliżej niż ci się wydaje…

Sokółka, mała urokliwa miejscowość na Podlasiu. Spokojne życie mieszkańców przerywa zagadkowe zaginięcie proboszcza. Strach i napięcie potęguje wiadomość, że w okolicy doszło do brutalnej zbrodni.

Grzegorz Sobal, kiedyś...

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Wrzucasz zdjęcia dziecka do sieci? Z tego może być nieszczęście
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.