Książę Kościoła, który zamiata ulicę

Książę Kościoła, który zamiata ulicę
(fot. Archidiecezja Łódzka / youtube.com)

Podczas jednej z rozmów w jego biurze w Urzędzie Dobroczynności Apostolskiej poprosiłem, by zabrał mnie ze sobą, gdy wieczorem będzie jechał rozdawać żywność ubogim na dworcu. Zgodził się.

Nazwisko kardynała Konrada Krajewskiego dość często pojawia się w mediach. Raz obiegnie świat informacja o słynnych już dziś prysznicach i zakładzie fryzjerskim dla bezdomnych na placu św. Piotra, innym razem będzie to wieść o tym, że oddał uchodźcom swoje mieszkanie, kolejny raz wtedy, gdy włączy prąd w jakiejś kamienicy wyłączony przez bezdusznych urzędników. Innym razem zacytowane zostaną jego słowa z rekolekcji lub pielgrzymki na Jasną Górę. Wielu jego działalność drażni.

Kilka tygodni temu, gdy w Krakowie głośno było o planach przegonienia bezdomnych z centrum, jako przykład dobry do naśladowania podałem rzymskie prysznice. Dostałem wówczas maila od osoby mieszkającej w pobliżu placu św. Piotra. „Zezwolenie bezdomnym na »zadomowienie się« na Placu Świętego Piotra nie ułatwiło życia nikomu – pisał lokator jednej z tzw. watykańskich kamienic. -  Bezdomni zanieczyszczają nie tylko Plac ale również okoliczne ulice, co »utrudnia« życie mieszkańcom, a turystów zniechęca do zwiedzania Bazyliki. Istnieją jednak lepsze rozwiązania - udostępnienie bezdomnym  pustostanów poza centrum, gdzie mogą spać i rano ich nikt nie wyrzuca” - stwierdzał.

DEON.PL POLECA

W zbiorze wypowiedzi kard. Krajewskiego pt. „Zapach Boga”, które ukazały się kilka tygodni temu takich historii o „utrudnianiu” życia mieszkańcom jest wiele. Sam kardynał opowiadał mi niedawno przypadek naszego rodaka, który minionej zimy z odmrożonymi nogami przez dwa miesiące leżał na chodniku przy wejściu do banku na jednej z rzymskich ulic. Każdego dnia mijały go tysiące ludzi i nikt nie zainteresował się jego losem. Informacja o tym człowieku właściwie w ostatniej chwili dotarła do Krajewskiego. Mężczyznę błyskawicznie zgarnięto z ulicy i umieszczono w szpitalu, w którym doszedł do zdrowia. „Przez dwa miesiące ten człowiek był wyzwaniem dla tych, którzy go mijali. Zareagowała tylko jedna kobieta” – opowiadał mi ze smutkiem kardynał.

Wiele razy usiłowałem namówić go na wywiad. Włoskim dziennikarzom czasem ta sztuka się udaje. Za każdym razem odmawiał. Takich jak ja było wielu. W końcu wpadłem na pomysł, że podejdę go w inny sposób. Podczas jednej z rozmów w jego biurze w Urzędzie Dobroczynności Apostolskiej poprosiłem, by zabrał mnie ze sobą, gdy wieczorem będzie jechał rozdawać żywność ubogim na dworcu. Zgodził się.

To autentyzm. Ewangelia w czystej postaci. Nie jednorazowe rozdawanie pierogów bezdomnym przed Bożym Narodzeniem, ale codzienność.

Był czwartek. Tego dnia o godz. 20:00 szary bus na watykańskich numerach z kard. Krajewskim wyjeżdża z Watykanu przez bramę św. Anny i jedzie na dworzec Roma Tiburtina (we wtorki jest to Roma Termini, a w piątki na Roma Ostia). Tam na przyjazd auta czeka już całkiem pokaźne grono bezdomnych. Przez półtorej godziny wolontariusze w wielu organizacji charytatywnych rozdają zupę, suchy prowiant i przybory toaletowe. Kardynał cierpliwie rozmawia ze wszystkimi, a pomiędzy tymi rozmowami wyposażony w szczotkę i szufelkę po prostu sprząta ulicę. Książę Kościoła zamiatający ulicę! Ale to nie jest na pokaz. To autentyzm. Ewangelia w czystej postaci. Nie jednorazowe rozdawanie pierogów bezdomnym przed Bożym Narodzeniem, ale codzienność.

„Nie robię nic wielkiego” – mówi mi potem skromnie, gdy wracamy do Watykanu. Jedzie z nami Rudolf, Słowak, mieszkaniec jednego z rzymskich parków. Odprowadził mnie potem do metra, ale zanim zeszliśmy do podziemi – niemal w środku nocy –

pijemy kawę w barze. Rudolf z dumą będzie mi pokazywał w telefonie zdjęcia z Bazyliki św. Piotra, do której Krajewski zabrał go, gdy papież wręczał mu w czerwcu ubiegłego roku insygnia kardynalskie. Następnego dnia pokaże mi prysznice, zakład fryzjerski i ambulatorium, w którym się udziela. - To jest gość – będzie mówił o kardynale Krajewskim.

Z wywiadu, choć kardynał mówił w samochodzie dużo, nic nie wyszło. Nie trzeba było mówić. Wystarczyły drobne z pozoru gesty. Dziś – choć mam świadomość, że o wiele za mało – staram się to, co zobaczyłem wtedy w Rzymie wcielić w życie. Ale wciąż mam w sobie wiele uprzedzeń i strachu. Teraz wyszła książka z wypowiedziami kard. Krajewskiego. Jestem przekonany, że ostatnie, czego by sobie życzył od jej odbiorców, to zachwyty na kanapie.

Jest dziennikarzem, kierownikiem działu krajowego "Rzeczpospolitej". Absolwent kursu „Komunikacja instytucjonalna Kościoła: zarządzanie, relacje i strategia cyfrowa” na papieskim Uniwersytecie Santa Croce w Rzymie. W wydawnictwie WAM wydał: "Nie mam nic do stracenia - biografia abp. Józefa Michalika" oraz "Wanda Półtawska - biografia z charakterem"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
kard. Konrad Krajewski

Ewangelia przełożona na konkret codziennego życia

Konrad Krajewski uważa, że ludziom trzeba pomagać dziś, a nie jutro, że trzeba się dzielić tym, co mamy najdroższego. O sobie mówi, że jest jak „pogotowie ratunkowe Franciszka”. O...

Skomentuj artykuł

Książę Kościoła, który zamiata ulicę
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.