Personalistyczna rewolucja
Społeczeństwo i politycy, tak jak Kościół, potrzebuje głębokiej personalistycznej rewolucji w sprawie osób skrzywdzonych przez przestępstwa seksualne. To one powinny wreszcie znaleźć się w centrum myślenia i działania.
Pedofilia, a w mniejszym stopniu przestępstwa seksualne wobec bezbronnych dorosłych, wywołują ogromne społeczne emocje. I dobrze, że wywołują. Niedobrze jednak, że skierowane są one przeciwko komuś i stają się narzędziem walki politycznej, a nie kierują się ku komuś i nie jest budowana na nich ogromna empatia społeczna. O czym mówię? O tym, że - a mnie też zdarzało się w przeszłości popełniać ten błąd (a niekiedy wręcz grzech) - główne zainteresowanie skupione jest wokół sprawców. To niewątpliwe zło jakie uczynili jest w centrum naszego myślenia i działania, ono wywołuje oburzenie, ono gorszy. Druga emocja kieruje się przeciwko instytucjom (najczęściej, przynajmniej w Polsce, Kościołowi, ale na świecie są to również środowiska filmowe, media, a także organizacje sportowe), które miały tolerować lub tuszować przestępstwa i chronić sprawców.
Emocje takie są oczywiście zrozumiałe, tak jak zrozumiała jest stygmatyzacja zarówno sprawców (tu trzeba jednak pamiętać o tym, że oni także - jak każdy z nas - mają swoją godność czy swoje prawa), jak i chroniących ich instytucji (jeśli rzeczywiście ich chronili, bo sama obecność przestępcy w jakimś środowisku, szczególnie jeśli zostaje on, gdy sprawa jest ujawniona, skazany i sprawiedliwie osądzony, nie jest wystarczającym powodem do jej stygmatyzacji), ale to nie wystarczy. O wiele istotniejsza jest empatia wobec osób skrzywdzonych, świadomość ich doświadczenia, opowiedzenie się po ich stronie. To skrzywdzone dzieci i dotknięci przemocą czy nadużyciami seksualnymi bezbronni czy zależni dorośli powinni się znajdować w centrum myślenia i odczuwania. To w nich dostrzec powinniśmy - jeśli traktować rzecz z perspektywy religijnej - dostrzec Chrystusa, a posługując się świeckim językiem Emmanuela Levinasa - „innego, który woła do nas o pomoc”, współczucie, o współodczuwanie. Innego nie wolno ponownie skrzywdzić, nie wolno ranić go niedowierzaniem, kwestionowaniem czy ujawnianiem jego krzywdy, bez jego woli. Jego dobro, jego godność powinna stanąć w centrum naszego myślenia i działania. Osobowa godność osoby i jej krzywda, ból, cierpienie musi kształtować postępowanie.
Co z tego wynika? Kilka podstawowych kwestii. Po pierwsze nie wolno grać politycznie cierpieniem, bólem i doświadczeniem osób skrzywdzonych. Ich - nawet pośrednie - ujawnianie, wskazywanie palcem jest wtórną stygmatyzacją. Po drugie polityczne (niezależnie od tego czy lewicowe skierowane niekiedy przeciwko Kościołowi, czy prawicowe skierowane przeciwko nielubianym partiom) jest zwyczajnie niedopuszczalne. Ujawnienie sprawy jest konieczne, gdy dotyczy spraw niezałatwionych, ukrywanych, w których pojawić się może ponowna krzywda. Wtedy nie tylko można, ale i niekiedy trzeba rzecz ujawnić. I wtedy trzeba to jednak zrobić w taki sposób, by chronić dane i dobra osób małoletnich dotkniętych przemocą seksualną. Dane osób dorosłych można zaś ujawniać tylko za ich pełną i jednoznaczną zgodą. Osoby raz już skrzywdzone muszą być pewne, że nie szykuje się im - w imię jakiegokolwiek interesu politycznego czy medialnego - ponowną traumę.
Niedopuszczalne jest także polityczne rozgrywanie problemu. Pedofilia i przemoc seksualna jest problemem społecznym, dotykającym wszystkie organizacje, partie i ludzi różnych światopoglądów. W tej sprawie konieczna jest współpraca, a nie obarczanie się wzajemną winą. Współpraca ludzi o różnych poglądach, z różnych środowisk, ale tak samo skłonnych do dostrzeżenia przemocy, zmierzenia się z nią i zaangażowania w walkę. Nie z kimś, ale o coś. O dobro dzieci, o bezpieczeństwo kobiet i mężczyzn zależnych od innych, o to, by seksualność nie stawała się przestrzenią krzywdy. Rozgrywanie tego problemu, jego polityczne wykorzystywanie przeciwko politycznym przeciwnikom głęboko szkodzi sprawie. Z ponadpartyjnego i ponadświatopoglądowego problemu czyni bowiem pałkę na innych. I na to nie powinno być zgody.
Skomentuj artykuł