Czy katolicy potrzebują ekorekolekcji? [WYWIAD]
- Byłoby pięknie, gdyby w imię miłości do Boga udało nam się zasiać ziarenko troski o naszą planetę. Stąd oprócz mówienia o Panu Bogu musimy umiejętnie odnajdywać się w trosce o to, co sam stworzył i dał nam w zarząd - mówi Szymon Janowski OFMCap.
Magda Fijołek: Organizujecie w Warszawie „ekorekolekcje”, które uświetni m.in. „Oratorium o stworzeniu”. Skąd pomysł, by mówić w Kościele o dobru naszej planety? Nie mamy „poważniejszych” problemów?
Szymon Janowski OFMCap: Przyznam szczerze, że jeszcze do niedawna sam miałem lekceważący stosunek do złowieszczych proroctw wygłaszanych przez bijących na alarm ekologów. Tak naprawdę ten temat wyszedł nam trochę przez przypadek. Początkowo chodziło tylko o to, by zrobić ciekawy koncert i opowiedzieć w nim o św. Franciszku i jego życiu. Do czasu aż poznałem Basię, która przefiltrowała ten temat przez swoją wrażliwość i okazało się, że nauczanie św. Franciszka niesamowicie wpisuje się w to, co od lat postulują ekoentuzjaści.
Basia Derlak: Dla mnie św. Franciszek okazał się bardzo bliski, bo sama - choć nie jestem przesadnie religijna i nie chodzę do kościoła - hołduję postawie dialogu i rozmowy ponad codziennymi sporami, którą on uskuteczniał. Do tego trafiło do mnie to franciszkańskie spojrzenie na nas, wszystkich ludzi, jako na elementy przyrody.
SzJ: I tak od słowa do słowa nasz pomysł i projekt skręciły w stronę rozmów o ostatnich bardzo gorących miesiącach, wreszcie - globalnego ocieplenia. Jeszcze kilka miesięcy temu nie traktowałem tego tematu do końca poważnie, ale pod wpływem szukania inspiracji do koncertu, dotarłem do encykliki Laudato Si’ papieża Franciszka. Wstyd mi się do tego przyznać, ale sięgnąłem po nią dopiero po czterech latach od wydania. I gdy zacząłem ją czytać, coś we mnie pękło. W którymś momencie to nasze oratorium przyjęło kierunek mówienia o dzisiejszym człowieku wobec wyzwań, jakie obejmują kryzys nie tylko klimatu ziemskiego, ale i klimatu życia - tak jak rozumie to papież Franciszek, ale i św. Franciszek. Oratorium będzie więc mówiło m.in. o tym, by segregować odpady, ale także te odpady we własnym sercu.
Jeden z utworów „Oratorium…” nosi tytuł „Franciszek poprosiłby bez słomki”. Chcecie powiedzieć, że św. Franciszek zamiast „Pokój i Dobro”, mówiłby dziś: "zero waste”?
SzJ: (śmiech) Na pewno nie „zamiast”, ale może raczej „obok”. Święty Franciszek nigdy nie widział przyrody w oderwaniu od Stwórcy - głosił całościowo Dobrą Nowinę, która zawierała również to, że Bóg stworzył także przyrodę. To nie była zwykła fascynacja naturą, ale miłość do świata, jaki stworzył Bóg. To umiłowanie przyrody u Franciszka polega na czymś głębszym, na tym, że to Bóg daje faunę i florę człowiekowi, ale też człowieka przyrodzie, by o nią dbał. By nie był wyzyskiwaczem, jak pisze papież. Znajdziemy to nawet w katechizmie! A przecież czasem pojawiają się głosy nazywające w tej kwestii papieża…
…lewakiem?
SzJ: No właśnie, a przecież tak naprawdę troska o środowisko to w Kościele nic nowego, bo mówili o tym już i Jan Paweł II, i Benedykt XVI, i Paweł VI. Może inaczej rozkładali akcenty, ale ta nauka była w Kościele od zawsze.
Jak wyglądała Wasza praca nad oratorium? Jaki będzie jego przekaz - poza zachętą do segregowania śmieci?
BD: Tak naprawdę praca nad oratorium cały czas trwa - pracuję nad fragmentami, które polecił mi brat Szymon i brat Piotr Owczarz. Tak mnie to wszystko pochłonęło i zafascynowało, że zrobiłam sobie w domu kącik św. Franciszka - mam tam jego obraz, fragmenty nauk, mnóstwo notatek pokreślonych różnymi kolorami, a także dwa kwiatki (śmiech) . Wszystko po to, by odpowiednio się nastrajać i połączyć ciekawe wątki z życia św. Franciszka z muzyką.
No proszę, a mówiłaś, że nie jesteś religijna!
BD: Tak, nie zawsze po drodze mi z Kościołem, ale akurat te wątki, o których mówił św. Franciszek, są naprawdę bardzo ciekawe i niesamowicie uniwersalne. To dwa tysiące stron, które kipią od treści. Dla mnie cały projekt ma jeszcze jeden aspekt: jestem religioznawczynią i ciekawi mnie zwłaszcza to, co apokryficzne, nie do końca zgodne z ewangelią, a co pochodzi z ludowych tradycji i przetrwało. Jestem dziś takim samozwańczym badaczem niepracującym w zawodzie, ale ta pasja we mnie pozostała, stąd też zespół Apokryfy. Idę przez świat jako muzyk, ale zwracam uwagę na to, jak wyglądają obrazy, świątynie, włącza mi się radar na takie ciekawe rzeczy. Przy Franciszku jest tego mnóstwo i to będziemy starać się pokazać.
Do kogo kierujecie ekorekolekcje?
BD: Mam wrażenie, że jeśli spotykamy się w kościele, mamy wspólnotę, to przecież w jej ramach możemy też spotkać się i powiedzieć, że ta ziemia jest wspólna; że można zastanowić się, czy troska o planetę nie może być wspólnym mianownikiem - chrześcijan i niechrześcijan.
SzJ: To prawda.Spotykamy się w tych rekolekcjach ponad podziałami, co dla mnie jest znakiem powszechności Kościoła. Nie interesowałem się i nie pytałem, czy artyści, którzy wezmą udział w rekolekcjach, chodzą do kościoła czy do spowiedzi. Możemy wyjść z różnych pozycji, a spotkać się w jakimś miejscu i zgodzić się co do pewnych spraw. To bardzo szerokie, uniwersalne rekolekcje, skierowane absolutnie do wszystkich.
Piękna idea. Tylko czy do zrealizowania w tak podzielonej Polsce, a coraz częściej i samym Kościele?
SzJ: Nie przekonamy się, dopóki nie sprawdzimy. Ale gdybyśmy nie wierzyli, że to się może udać, nie robilibyśmy tego. Wszystko rozpoczyna się 1 października, przy ul. Miodowej w Warszawie, u nas - Braci Mniejszych Kapucynów. Projekt zakłada trzy dni wypełnione nie tylko modlitwą, ale też konferencjami na temat ekologii. Poprowadzą je o. Kordian Szwarc i Joanna Mieszkowicz z fundacji Aeris Futuro z Krakowa. Oni robią naprawdę fantastyczne rzeczy: zasadzili miliony drzew, jeżdżą po całej Polsce i uświadamiają ludzi co do stylu życia, który wiąże się z dbaniem o środowisko. Dołączam się do tego jako gospodarz miejsca. Może to być ciekawe doświadczenie dla ludzi Kościoła, ale nie tylko Kościoła - mamy w debacie ponadreligijnej bardzo wiele do zaoferowania, łącznie z antropologią, której zagadnienia często pojawiają się we wspomnianej encyklice papieża. Widzimy te rekolekcje jako swoiste bycie razem ponad podziałami, w trosce o wspólny dom - Ziemię.
Jak przekonać chrześcijan, że umierająca planeta to nie jest wydumany problem „warszawki” i innych mieszczuchów, tylko coś realnego i namacalnego?
SzJ: Myślę, że powoli przekonuje się o tym każdy z nas - i to niestety na własnej skórze. Wystarczy wyjść zimą na spacer, by poczuć w ustach charakterystyczny posmak smogu, wystarczy porozmawiać z rolnikami pod Warszawą, by dowiedzieć się, że pszczoły padają z powodu nawozów, wystarczy pójść nad rzekę, gdzie ścieki wpuszcza się do wody - i nie mam na myśli tylko awarii w Warszawie (śmiech). Podobnie ze śmieciami, którymi często cały czas pali się w piecach, zwłaszcza w małych miejscowościach. To są fakty, poparte badaniami naukowymi, na które nie możemy - także w Kościele - reagować wzruszeniem ramionami.
A nie jest trochę tak, że część katolików patrzy na ekologię trochę podejrzliwie? Z jednej strony mamy chrześcijańskie wezwanie do troski o wspólny dom, z drugiej - celebrytów adoptujących pszczoły i jednocześnie walczących o prawo do aborcji. Wyobrażam sobie, że dla niektórych to może być za duży dysonans.
SzJ: Wszystko sprowadza się do właściwego rozłożenia akcentów - nie możemy walczyć o pszczoły, zapominając o człowieku, bo wtedy stajemy się śmieszni. I dlatego mówimy o ochronie każdego życia - trzeba tylko tutaj odpowiedniej mądrości, by wskazać, że człowiek może i stoi „wyżej” od pszczół, ale jeśli ich zabraknie, to ekosystem będzie zaburzony i odbije się to także na człowieku.
Jak wy w ogóle na siebie wpadliście?
BD: Słowem klucz był Instagram - „zaobserwowaliśmy” się wzajemnie i od słowa do słowa, w końcu spotkaliśmy się na koncercie mojego duetu Apokryfy. Realizujemy w nim koncepcję opowiadania ewangelicznych legend w oprawie słowno-muzycznej. Bratu Szymonowi najwidoczniej bardzo się spodobało (śmiech).
SzJ: I to jak! Skorzystałem z okazji, spotkaliśmy się po koncercie, poznaliśmy się i powiedziałem, że mam marzenie, by w podobnym stylu opowiedzieć o św. Franciszku. Co prawda nie są to apokryfy, ale też pewnego rodzaju metafory - znamy je jako kwiatki św. Franciszka - które wydają się proste, niemal prymitywne, a zawierają głębokie przesłanie. Basia zachwyciła się tym pomysłem, spotkaliśmy się jeszcze kilka razy, opowiadałem jej o Franciszku, a ona ten pomysł podchwyciła.
Planujecie pójść dalej i nagrać jakiś krążek?
BD: Jeśli tylko uda się stworzyć materiał i zbierzemy odpowiednie środki (projekt „Oratorium o Stworzeniu” można wesprzeć na stronie zrzutka.pl/oratorium - przyp. red.), to pewnie tak - ale to kwestie techniczne, chociaż perspektywy rysują się naprawdę bardzo ciekawe. Muzykę w projekcie mamy sprofilowaną - lubimy rytmy tradycyjne, pochodzące z różnych regionów świata. Pierwsze nasze inspiracje dźwiękami z basenu Morza Śródziemnego i Bliskiego Wschodu były oparte o źródła syryjskie. A przy Franciszku przeszliśmy na gałąź włoską, co jest niesamowicie ciekawym dla muzyka doświadczeniem.
Co chcielibyście osiągnąć tym projektem? Z jaką myślą zostawić uczestnika ekorekolekcji?
SzJ: Bardzo bym chciał, by gdzieś tam z tyłu głowy zakorzeniło się uczestnikom myślenie franciszkańskie - o czym też pisze papież Franciszek. To nie musi być od razu życiowa rewolucja. Czasem wystarczy po prostu ograniczyć swoje konsumpcyjne zapędy. Kto ma o tym uczyć, jeśli nie franciszkanie? My od 500 lat mamy ten sam krój habitu, worek ze sznurkiem, bardzo ekologiczna forma. (śmiech)
BD: Ja mam dość dużą rodzinę, więc wszelkie szerzej zakrojone akcje ekologiczne, jak na przykład budowanie budek lęgowych dla ptaków są na razie poza moim zasięgiem. Zamiast tego, przyjęłam sobie ścieżkę redukcji. Przestałam prasować ubrania i nagle okazało się, że wystarczy dobrze wytrzepać ciuchy po praniu. Ktoś nam kiedyś wmówił, że musimy być idealni - a przecież nie musimy dwa razy dziennie myć głowy, czy wyrzucać czegoś tylko dlatego, że w sklepach pojawił się nowy model. Ograniczyłam też spożycie mięsa - okazało się, że do tej pory głównym powodem, dla którego sięgałam po mięsne potrawy była… nieznajomość przepisów. Teraz poszerzyłam swoją książkę kucharską i nagle okazało się, że można żyć i jeść inaczej, a do tego bardziej smacznie.
Dlaczego na początku października przyjść na Miodową?
SzJ: Bo to będą wyjątkowe rekolekcje.
Każdy tak mówi, poproszę o konkret. Przecież można poszerzać swoją wiedzę o ekologii w inne sposoby, np. sięgając do znakomitych „Boskich zwierząt” Szymona Hołowni, czy setek innych publikacji na ten temat w internecie.
SzJ: Zgoda, ale żadna, nawet najmądrzejsza publikacja nie ma tej wartości, co spotkanie z drugim człowiekiem. Tymi kilkoma dniami na Miodowej chcemy pójść w kierunku ekologii integralnej. Rekolekcje mogą być nie tylko spowiedzią czy uczestnictwem w Eucharystii, co jest oczywiste i bardzo piękne, ważne i potrzebne, ale mogą pokazać szerszą perspektywę myślenia o człowieku.. Co ważne, gdy mówimy o stworzeniu, to nie można tego robić, pomijając Stworzyciela. Tu nie chodzi o żaden antropocentryzm. Niemniej jednak byłoby pięknie, gdyby w imię miłości do Boga udało nam się zasiać ziarenko troski o naszą planetę. Stąd oprócz mówienia o Panu Bogu musimy umiejętnie odnajdywać się w trosce o to, co sam stworzył i dał nam w zarząd.
Skomentuj artykuł