Co zrobić, by Wielki Post zakończył się tańcem?

Co zrobić, by Wielki Post zakończył się tańcem?
(fot. shutterstock.com)

"Znowu ten Wielki Post" - wzdychał niedawno pewien młody katolik. Znowu ten popiół, posty, szał postanowień i wyrzeczeń na parę tygodni, tylko po to, by potem… wrócić do normy. Smutno mi się zrobiło, gdy go słuchałem.

Skąd to zniechęcenie młodego chrześcijanina? Może stąd, że wcale nie o to chodzi w Wielkim Poście, by przez kilka tygodni wyciskać poty, a od świąt znowu sobie poluzować. Oczywiście, że nie o to chodzi. Wiele ludzi popełnia podobny błąd z dietami. Odchudzają się, bo chcą wyglądać ładnie, ale po skończeniu diety niczego nie zmieniają w swoich nawykach, wierząc w magiczne właściwości cudownych diet. I wracają do tego, co było. I na co ten cały wysiłek?

Oto kilka wskazówek, jak przeżyć Wielki Post, aby nie był dla nas ciężarem, lecz wyzwoleniem i zapowiedzią radości.

Wielki Post nie spadł ot tak z nieba. Jest w nas głęboko zakotwiczony. Bo zapominamy o tym, co ważne. Stygniemy w gorliwości. Za bardzo dajemy się wciągnąć temu, co zewnętrzne i materialne. I nie od razu upatrywałbym w tym jakiejś ciężkiej winy, bo tak zostaliśmy stworzeni. Jesteśmy węglem, który ciągle trzeba rozżarzać i dmuchać w niego - jak powie poeta George Herbert.

Kula choćby nie wiem jak rozpędzona i tak kiedyś się zatrzyma. Jeśli nie ma energii, nie ma ruchu. Z nami jest podobnie. Choć fizycznie możemy ciągle gnać i nie mieć czasu, sprawiając wrażenie "straśnie" zajętych, to wewnętrznie możemy tkwić w bezruchu. Brakuje wtedy pytań, dotyka nas deficyt myślenia. Ważne wtedy tylko, co wolno, a czego nie wolno. Ale to już nie jest życie ani wiara. To formalizm. Życie siłą rozpędu i zewnętrzne spełnianie religijnych obowiązków bierze się z wewnętrznej stagnacji.

Kościół uczy, że Wielki Post służy wewnętrznemu oszlifowaniu w nas tego, co pokryło się rdzą. Sobór Watykański II wyznacza nam wyraźny cel: drodzy chrześcijanie, przeżyjcie Wielki Post tak, abyście przygotowali się do świętowania misterium paschalnego, czyli Ostatniej Wieczerzy, Męki, Śmierci i Zmartwychwstania Chrystusa. Róbcie wszystko, abyście na Wielkanoc mogli tańczyć, a nie byli smutni, bo sterani... Wielki Postem. Dobrze zobaczyć tę metę już na starcie - w Środę Popielcową.

Drogi do tego celu są dwie: ożywienie pamięci o naszym chrzcie i pokuta, nie tylko wewnętrzna, ale też zewnętrzna i publiczna. Są to drogi równoległe, a nie alternatywne. Mało kto na co dzień zastanawia się nad tym, że oddycha, choć czasem nie zaszkodziłoby, gdyby zauważyć w powietrzu dar. Pamięć o chrzcie to przypomnienie sobie i uświadomienie sobie tego, kim rzeczywiście jesteśmy. Jak często o tym myślimy? Czy nie tak jak o powietrzu? A przecież na chrzcie zaszła kolosalna zmiana naszej tożsamości. Zostaliśmy włączeni w życie Trójcy.

Pokuta kojarzy się nieprzyjemnie. I tak ma być. Gdyby nic nas nie kosztowała, byłaby zabawą. Jeszcze bardziej jest nieznośna, gdy nie wiemy, do czego ją "przypiąć". Najgorzej jest wtedy, gdy się pości i wyrzeka czegoś, bo tak każą, ale my w sumie nie widzimy w tym sensu.

"Istotą pokuty jest znienawidzenie grzechu jako obrazy Boga" - przypomina Sobór. Mamy tak pokutować, abyśmy zobaczyli grzech i go sobie obrzydzili. Czy wtedy, gdy odmówię sobie słodyczy na parę tygodni i stwierdzę, że w sumie nieźle mi poszło, zobaczę w sobie grzech i napluję mu w twarz?

Spowiadamy się i żałujemy. I znowu się spowiadamy. Czasem ciągle z tego samego. A może ta powtarzalność jest stąd, że brakuje nam znienawidzenia grzechu? Niby chcemy i nie chcemy się go pozbyć. Jak św. Augustyn, który lubił Ewangelię, ale grzech też mu się podobał. I stał przed podobnym dylematem jak owa żaba w dowcipie, która bała się wybrać jedną z opcji, aby się nie rozerwać. Przyzwyczajamy się więc do naszych ulubionych grzechów, bo one "coś" nam jednak dają. Stoimy pomiędzy. Rozum mówi, że to niedobrze, ale woli jest z nimi całkiem przyjemnie. Dobrze więc wybierać takie praktyki pokutne, które pomogą nam zobaczyć nasze niewole, bożki, przyjemnostki, jakich nie chcemy się tak naprawdę pozbyć. Już my doskonale wiemy, do czego lgniemy jak muchy do miodu. A potem błagać, aby Pan nas od tych "grzeszków" odkleił.

A pozytywnie pokuta jest po to, byśmy przedarli się do wnętrza i zobaczyli w nim Boga. Spodobało mi się niedawno zdanie z księgi Syracydesa, które usłyszeliśmy podczas liturgii. A mówiło ono o tym, kim są ludzie. Mają oni w sobie skarb. "Bóg umieścił oko swoje w ich sercu, aby wielkość swoich dzieł im ukazać" ( Syr 17, 8-9). Wielki Post to szansa, nie przymus, abyśmy bardziej otworzyli nasze oczy na wewnętrzną stronę życia. Możemy przenikać przez powierzchnię rzeczy, ale bez wyrzeczenia, bez pozostawienia tego, co zbędne, bez odciążenia i uwolnienia swoich zmysłów, trudno zobaczyć oko Boga w sobie.

Jak iść po drogach Wielkiego Postu? Jakie środki stosować?

Jeśli postanowisz zrezygnować z czegoś, co lubisz, nie rób tego tylko dla samego wyrzeczenia albo dlatego, że tak trzeba, albo żeby się poczuć, jaki to jesteś silny, bo możesz sobie czegoś odmówić. Podbudujesz tylko swoją próżność i na tym się wszystko skończy. Badaj najpierw swoją intencję. Patrz, co jest twoim rzeczywistym problemem i grzechem. Szukaj tego, czego pragnie od ciebie Bóg. Ks. Tomas Halik napisał, że "sens Wielkiego Postu polega także na rozpoznaniu, jakim sprawom musimy powiedzieć NIE, a jakie stanowią dla nas wyzwanie i inspirację do tego, żeby się na nie otworzyć". Nasze NIE zawsze musi być ze względu na jakieś TAK. Jeśli coś zostawiam to po to, by pełniej wybrać to, co dobre i piękne.

Jeśli udasz się na rekolekcje, by słuchać Słowa, pamiętaj, że ich głównym celem jest pozbieranie na nowo tego, co się rozproszyło. Łacińskie "re- collectio"  to ponowne zebranie tego, co zapomniane. Rozpraszamy się na wiele spraw, ale czy wszystkie warte są zachodu? Dzielimy nasze życie na niezliczone fragmenty, pomiędzy którymi często nie widzimy żadnego związku. Nie traktuj więc rekolekcji parafialnych czy innych jako obowiązek do odbębnienia. Spróbuj poświęcić trochę czasu na ciszę i słuchanie Słowa.

Jeśli pójdziesz na Drogę Krzyżową lub Gorzkie żale, nie użalaj się za bardzo nad Jezusem. On tego nie potrzebuje. Patrząc na Niego, zapytaj się raczej o twoje cierpienie, o twoją bezsilność i twoją słabość. Co ty z nimi robisz? Jak je przeżywasz? Czy może w twoim otoczeniu nie przechodzą ciągle różni Chrystusowie, raz opluci, innym razem upadający, a może nie mający nadziei? Co powinieneś dla nich zrobić?

Jeśli chcesz czynić miłosierdzie, rozglądnij się najpierw wokół siebie. Nie musisz przenosić gór. Wystarczy, abyś najpierw zauważył tych, którzy żyją obok ciebie lub z tobą. Komu ty możesz przynieść Boga? Czasem największym darem jest zwykła ludzka obecność. Jeśli już z czegoś zrezygnujesz, to może oddaj zaoszczędzony czas, pieniądze lub siły tym, którzy ich niewiele mają?

Na koniec dla wytrwałych:

Jeśli chcesz duchowo odpocząć przy dobrej lekturze i lepiej modlić się Słowem, polecam "Nagą prawdę Ewangelii" Ermesa Ronchiego, serwity z Włoch. W zeszłym roku wygłosił on rekolekcje wielkopostne dla Papieża i Kurii Rzymskiej. Tę książkę połknąłem w jeden wieczór. I od paru tygodni nie mogę o niej zapomnieć. To czysta Ewangelia.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Co zrobić, by Wielki Post zakończył się tańcem?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.