Lekarze nie dawali mi szans. Uratowało mnie Boże Miłosierdzie i św. siostra Faustyna
"Natychmiast przybiegli lekarze, którzy nie mogli wprost uwierzyć w to, co się stało. Dla wszystkich, którzy wiedzieli o moim tragicznym wypadku i towarzyszyli mi poprzez modlitwę, był to cud" - przeczytaj świadectwo cudu, który dokonał się za wstawiennictwem świętej siostry Faustyny i dzięki Bożemu Miłosierdziu.
Jako studentka filologii polskiej Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, specjalność teatrologia, otrzymałam stypendium od rządu amerykańskiego umożliwiające mi dalsze studia w USA w Towson University. Teatr był moją pasją, dlatego cieszyłam się z tego wyróżnienia, które dawało mi możliwość poszerzenia wiedzy, nabrania nowych doświadczeń i nawiązania nowych kontaktów ze studentami tej uczelni. Marzyłam o tym, by amerykańskie musicale wystawiać także w Polsce. Przed odlotem do Stanów Zjednoczonych w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach uczestniczyłam w nagrywaniu teledysku z piosenką przygotowywaną z okazji - jak się okazało - ostatniej pielgrzymki Jana Pawła II do Krakowa. Z tego świętego miejsca wzięłam podarowane przez siostrę z Łagiewnik obrazki Pana Jezusa Miłosiernego z tekstem Koronki do Miłosierdzia Bożego i obrazki św. Siostry Faustyny, by je rozdać studentom w USA. Pochłonięta zajęciami na uczelni, nie zaniedbywałam życia religijnego. W każdą niedzielę, a nawet częściej, uczestniczyłam w Eucharystii w katolickim kościele akademickim, brałam również czynny udział w spotkaniach z chrześcijańską młodzieżą. Cieszyłam się życiem i dobrymi postępami w nauce na uczelni.
Po pierwszym semestrze studiów miałam poważny wypadek. 5 lutego 2003 roku razem z kolegą i koleżankami jechaliśmy samochodem. Gdy zjeżdżaliśmy na parking, najechał na nas duży samochód. Miałam bardzo ciężkie obrażenia głowy. Helikopterem przewieziono mnie na intensywną terapię i stwierdzono, że mój stan jest krytyczny. Nie rozpoczęto nawet operacji, tylko poinformowano o wszystkim moją mamę. Pierwszą bardzo długą operację przeprowadzono dopiero po jej przylocie do USA. Usunięto mi część mózgu odpowiadającą za mowę oraz połowę czaszki. Znajdowałam się w całkowitej śpiączce, a moje życie podtrzymywał respirator. Mama przed przylotem do USA bardzo długo modliła się przed cudownym obrazem Pana Jezusa Miłosiernego w Łagiewnikach i przy relikwiach św. Siostry Faustyny. Moja babcia, która ma już 90 lat, cały czas modliła się na różańcu i odmawiała Koronkę do Miłosierdzia Bożego, którą Pan Jezus podyktował Siostrze Faustynie. Modlili się też za mnie moi przyjaciele w Krakowie i Częstochowie, a także koleżanki i koledzy w Stanach Zjednoczonych. W śpiączce byłam cztery tygodnie. Lekarze nie dawali żadnej nadziei na to, że się wybudzę. Mimo takiej diagnozy moja mama i przyjaciele nie ustawali w modlitwie. Mama nad moją głową umieściła obraz Jezusa Miłosiernego i św. Siostry Faustyny, którą błagała o wstawiennictwo, by Bóg mnie ocalił.
Modlitwa św. Faustyny, która przemienia>>
Po miesiącu leżenia w śpiączce któregoś dnia wieczorem, gdy jak zwykle na modlitwie czuwała przy mnie mama i oddawała mnie w dłonie Jezusa wszechmogącego, nagle się obudziłam. Pielęgniarka amerykańska, która się mną opiekowała, była zszokowana, ale jednocześnie szczęśliwa. Natychmiast przybiegli lekarze, którzy nie mogli wprost uwierzyć w to, co się stało. Dla wszystkich, którzy wiedzieli o moim tragicznym wypadku i towarzyszyli mi poprzez modlitwę, był to znak cudownego przebudzenia. Otrzymałam od Pana Boga nie tylko dar samoistnego wybudzenia ze śpiączki, ale także dar mowy, i to w dwóch językach! Mogłam powiedzieć: "Jezu, dziękuję Ci z całego serca!". Mogłam też już w szpitalu być tłumaczem dla mojej mamy. Potem przeszłam jeszcze siedem kolejnych operacji, w czasie których zrekonstruowano moją czaszkę i wszczepiono mi plastikowy implant w miejsce brakujących kości. Po każdej z nich mogłam swobodnie mówić, czytać i pisać. Doświadczyłam wielkiej miłości Boga, czuję się przez Niego bardzo kochana. Zresztą nie tylko ja jestem kochana.
Bóg czuwa i przebywa w każdym z nas. Jeśli przeprosimy Go za nasze grzechy, On da nam dużo łaski i swojej mocy. Daje nam nieporównanie więcej, niż nam się wydaje. "Być bez Jezusa to nie być" - napisałam w swoim wierszu.
Świadectwo pochodzi z książki "Cuda świętej siostry Faustyny"
Jeśli przeżyłeś/przeżyłaś/przeżyliście coś podobnego, poniższy formularz jest od tego, aby się tym podzielić. Niech również Twoje/Wasze świadectwo stanie się tym, co utwierdzi wiarę innych!
Skomentuj artykuł