Maryja zatroszczyła się o mnie jak najcudowniejsza Matka. Ocaliła przed nowotworem [ŚWIADECTWO]
"Po miesiącu otrzymałam wynik z histopatologii, z którego jasno wynikało, że w moim węźle wartowniczym są komórki nowotworowe. Oznaczało to, że wracam do szpitala na kolejną operację, tym razem usunięcia węzłów chłonnych. Przez cały ten czas towarzyszyła mi Nowenna Pompejańska". W tym świadectwie nie ma miejsca na wątpliwości. Przeczytaj o cudzie, który dokonał się w życiu naszej czytelniczki za wstawiennictwem Matki Bożej.
Ponad rok temu wykryto u mnie złośliwego raka piersi. Wiadomość ta spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. Mnóstwo badań, niekończące się kolejki w poczekalniach, miesiące oczekiwań na wyniki i wreszcie decyzja: usunięcie piersi z jednoczasową rekonstrukcją.
Co dalej? Nie wiadomo, trzeba czekać na wyniki z histopatologii. Kolejny miesiąc oczekiwań, rehabilitacja, wizyty kontrolne. Przez wszystko to przechodziłam, modląc się - nie pierwszy już raz Nowenną Pompejańską. Najbardziej w tym czasie bałam się chemioterapii, a widoki na uniknięcie jej były naprawdę niewielkie. Postanowiłam jednak, że cokolwiek się stanie, dokończę Nowennę.
Po miesiącu otrzymałam wynik z histopatologii, z którego jasno wynikało, że w moim węźle wartowniczym są komórki nowotworowe. Oznaczało to, że wracam do szpitala na kolejną operację, tym razem usunięcia węzłów chłonnych. Przez cały ten czas towarzyszyła mi Nowenna Pompejańska.
Po miesiącu okazało się, że wszystkie pozostałe węzły są wolne od komórek nowotworowych, a badanie genetyczne guza dowodzi, że chemioterapia nie jest konieczna!
Wszystko to zawdzięczam miłosierdziu Maryi, do której wznosiłam swoje błagania podczas najtrudniejszych dla mnie miesięcy.
Obecnie moje leczenie polega na hormonoterapii, która jest najmniej inwazyjną terapią leczenia nowotworów. Czuję się bardzo dobrze i wiem, że po raz kolejny zaufałam Maryi, która zatroszczyła się o mnie jak najcudowniejsza Matka.
Skomentuj artykuł