"Jedno proste zdanie, ale zwala z nóg". Notatki z terapii, która przynosi zmianę

"Jedno proste zdanie, ale zwala z nóg". Notatki z terapii, która przynosi zmianę
Fot. Gabriel Meinert / Unsplash

Wybaczyć to nie znaczy zapomnieć. Kiedy wybaczasz, świat nagle nie staje. Nie robi się od razu lżej. To przychodzi stopniowo. Przede wszystkim nie chodzi od razu o agresora, ale o nas. To nie jest twoja wina! - jedno proste zdanie, ale zwala z nóg - czytamy w książce Joanny Szczerbaty "Jestem DDA. Notatki z terapii. Jak wyjść z toksycznego domu".

DDA - Dorosłe Dziecko Alkoholika to zespół zaburzeń, na które cierpią dorośli. Jest on efektem doświadczeń wyniesionych z życia w rodzinie z problemem alkoholowym, skutkujących utrwalonymi schematami zachowań i reakcji emocjonalnych, które utrudniają osiągnięcie zadowolenia i satysfakcji, a zwłaszcza nawiązywanie bliskich relacji z innymi ludźmi w dorosłym życiu - podaje PARPA. O terapii DDA opowiada w poruszającej książce Joanna Szczerbaty. Publikujemy jej fragment. 

DEON.PL POLECA

Zobaczyłam w końcu to, z czym sobie nie radzę

Na początku drogi wszystkie problemy są schowane. Nasze fałszywe ja ukrywa je, żeby nic nie wyszło na jaw. Przez tyle lat ukrywa się przecież przemoc, alkoholizm, zachowania destrukcyjne, wszystko, co w domu, tak że w dorosłym życiu nie umiemy nawet nazwać problemu. Wydaje się, że dzięki temu on znika, ale to nie jest prawda. Kurz zamieciony pod łóżko jest tam dalej. Podarta tapeta przykryta obrazem też się nie przykleja. Plama na sukience pod szalem nie zlikwiduje się sama. Skrzywdzone dziecko mieszka w dorosłym i nie pozwala o sobie zapomnieć.

Stawanie w prawdzie przed tymi, którym zaufałam, niezwykle mi pomogło. Zobaczyłam w końcu to, z czym sobie nie radzę, i sama wypowiedziałam rzeczy, które dotąd skrywane za maską, dalej tam były i rosły jak pleśń. Wiedziałam po sobie, jak bardzo te prawdziwe opowieści pomagają słuchającym zobaczyć siebie, dlatego pozbyłam się wstrzymywanego dotąd bólu i ciężaru milczenia. Zaczęłam jak inni mówić o tajemnicach mojego domu i problemach dnia codziennego, które jak słońce i upał lub radość i śmiech są zawsze jedno po drugim. Zaczęłam żyć, czuć, rozumieć. Weszłam na dobry szlak. Już nie byłam inna. Byłam jak wszyscy, którzy chcą wyzdrowieć i ukochać swoje zranione wewnętrzne dziecko.

Po co wchodzić w relacje, gdy zawsze kończy się tak samo?

Po drugie  – człowiek. Nauczyłam się przez lata, że  drugi człowiek może skrzywdzić, może oszukać i choć najpierw się uśmiecha, to potem tylko patrzy, jak dokopać… Totalny brak zaufania wobec innych, bo po co wchodzić w relacje, gdy zawsze kończy się tak samo? Lepiej od razu uciec, zburzyć, zniszczyć coś dobrego, żeby nie było rozczarowania. A przecież to rozczarowania uczą nas życia.

Zwykle chcemy, aby dobre chwile trwały, gdy pojawiają się złe, wypatrujemy ich końca. Przez lata utrwalana obojętność nauczycieli, sąsiadów i wszelkich organów pomocy uczy tego braku ufności. Dzięki grupie zaczęłam jednak widzieć dobro w innych ludziach. I zaufałam sobie, że mogę mieć dobre życie. Choć to było trudne, po jakichś dwóch latach mój chłopak dowiedział się, że go kocham. Potrafiłam wypowiedzieć to słowo. Zrozumiałam jego sens jako decyzję wybrania człowieka i odpowiedzialność za wszystko, co za tym idzie. Nigdy wcześniej nie używałam tego słowa, zawsze było dla mnie niedostępne.

Jak można zapomnieć o tym, co było?

To trudne słowo wyzwala w nas drugi człowiek. To był duży przełom w moim życiu. Czułam, jak się zmieniam, jak się zmienia wszystko dookoła. Kiedy dotkniesz miłości od drugiego człowieka, dobroci, jaka z tego płynie, nawet to, co trudne, nabiera kolorów. Przeszkody nie znikają, ale już tak bardzo nie przerażają. Pozwalają brać odpowiedzialność za wszystkie trudne słowa świata.

Tak dużo się mówiło o potrzebie wybaczania, a ja zupełnie nie umiałam sobie z tym poradzić. Jak można zapomnieć o tym, co było? Musiałam usłyszeć historię, którą ktoś opowiadał na grupie, że wybaczył i powiedział o tym, i naprawdę nic się nie podziało z jego pamięcią. Pamięta ciągle, co było, ale jest spokojny. Wybaczyć to nie znaczy zapomnieć. Kiedy wybaczasz, świat nagle nie staje. Nie robi się od razu lżej. To przychodzi stopniowo. Przede wszystkim nie chodzi od razu o agresora, ale o nas.

W całej tej opowiadanej historii najważniejsze było jedno zdanie: – To nie jest twoja wina! Jedno proste zdanie, ale zwala z nóg. I nie dlatego, że chciałam być winna, ale dlatego, że tak się czułam. Że ciągnęłam swoją nieistniejącą winę za sobą jak najcięższy bagaż. Tak wiele rzeczy ciągnęło się za mną, choć przecież na to nie miałam już wpływu, to już było. A jednak nie wybaczyłam sobie i biczowałam się za tamto nieustannie. Bo mogłam być lepsza, mogłam lepiej zadbać o mamę, chronić siostrę i braci, i najbardziej absurdalne – pomagać ojcu nie pić.

Kiedy już wybaczyłam sobie, zaczęłam to robić wobec całego świata

Nagle w mojej głowie zobaczyłam tak wiele powodów do wybaczenia nikomu innemu, tylko sobie. Byłam ofiarą, ale czułam się winna. I wtedy zrozumiałam, że muszę przytulić tamtą dziewczynkę, bo inaczej nigdy nie stanę się dojrzała. Moja dojrzałość była zależna od tego, co zrobię z dzieckiem we mnie. Kiedy już wybaczyłam sobie, zaczęłam to robić wobec całego świata dorosłych, którzy udawali, że nie widzą moich siniaków, udając, że nie mam łez. Krzywda dziecka dzieje się zawsze za przyzwoleniem dorosłych.

Po trzecie – krytyk. Jeśli życie to film, a każdy z nas jest reżyserem, choć przecież nie wszystko od nas zależy, to miałam w sobie potężnego krytyka tego filmu. Komentował niemal każdy krok, wiercąc dziurę w scenariuszu, że tego nie umiem, tego nie powinnam, a przede wszystkim, że to nie wyjdzie. Cokolwiek chciałam zrobić, słyszałam, że:
– Nie jesteś tego warta!
– Nie umiesz i nawet nie próbuj!
– Jesteś za głupia!

I wiele tego typu „pieszczot”. Ten głos to głos ojca, który krzyczał, bił i ubliżał. To głos nauczyciela, który nie widział moich łez ani potrzeb. To głos sąsiadki, która spisała nas na straty, bo to „taka pijacka rodzina”. To głos matek moich koleżanek że szkoły, bo „z tego domu nigdy nic dobrego nie będzie”. To głosy wszystkich, którzy „znają się na wszystkim”. Wszystkie one tkwią jak sztylet w sercu, ranią oczy i język, powodują, że albo zaciskasz pięści i ostro bronisz się przed światem, albo zupełnie się chowasz… Bawisz się z życiem w chowanego.

Albo słuchasz krytyka, albo pokazujesz mu środkowy palec

Nie wierzyłam w siebie. Głowa podpowiadała: „nawet nie próbuj”. Usta wołały: „nigdy tego nie zrobię”. Ciało robiło swoje, słysząc: „zatrzymaj się i daj spokój, to nie dla ciebie”. Oczy pozbawione blasku życia odprawiały rytuał: „możesz tylko patrzeć, ale tego nie będziesz mieć”. Serce biło w rytm „nie czuj”. Nic nie było za mną. Ale chciałam być inna.

Poczułam w końcu, że trzeba o siebie zawalczyć. Stopniowo zaczynałam się zmieniać dzięki innym ludziom i terapii. Zobaczyłam kobiety, które też nic innego nie słyszały, ich ciało reagowało jak moje, ale jednak wstały. Upadały i wstawały, aż w końcu przestały. Nie chodziło o to, abym uodporniła się na upadki. Ja po prostu chciałam przestać w końcu upadać. Chciałam jak wiele osób, które spotykałam dookoła, zwyczajnie żyć bez tamtych strachów.

Są dwa wyjścia. Albo słuchasz krytyka i padasz coraz niżej, albo ignorujesz te głosy, pokazujesz im, delikatnie mówiąc, środkowy palec i za każdym razem wstajesz, aż w końcu prostujesz się i idziesz prosto. I właśnie wtedy zrozumiałam, co to znaczy być reżyserem swojego życia. To nie jest tak, że robisz to, co chcesz. To jest tak, że się nie poddajesz, nawet gdy krytyka mocno rani, reżyserujesz dalej, bo kochasz ten film… Trudno rozganiać myśli. To nie ciuchy porzucone na krześle lub para wodna znad czajnika. To raczej wiercenie dziury w głowie młotem pneumatycznym. Do dziś czuję jego działanie, ale umiem stawić mu czoło. Nie dam rady? Odpowiadam: pozwól, że spróbuję. I nie boję się porażki.

---

Śródtytuły pochodzą od redakcji.

Tekst jest fragmentem książki Joanny Szczerbaty "Jestem DDA. Notatki z terapii. Jak wyjść z toksycznego domu"  (Wydawnictwo Mando).

 

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Joanna Szczerbaty

Wyjdź z domu i zacznij żyć!

Jestem dorosła, chcę zacząć żyć i dlatego rozpoczęłam terapię. Marzę, by żyć normalnie.

Mam problem z relacjami i chociaż chciałabym być kochana, robię wszystko, żeby tak nie było. Trudno...

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

"Jedno proste zdanie, ale zwala z nóg". Notatki z terapii, która przynosi zmianę
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.