Dlaczego nie potrafimy rozstać się z przeszłością?
Znasz to? Oto powracają obrazy dawnych czasów. Nie przywoływałeś ich. Wcale nie chcesz ich widzieć, ale one ci się narzucają. Momentalnie zmieniają twój nastrój. Pogrążają w mroku twoją duszę, przenikają cię bólem, przytłaczają, wyzwalają dawną bezradność i dawny smutek.
Widzisz ponownie przed sobą ludzi z tamtego czasu: ich twarze, ich spojrzenia, ich gesty. Widzisz, co oni robią. Słyszysz ich głosy, ich słowa. Przechodzisz ponownie przez dawne miejsca. Stoisz na dawnych placach. Słyszysz dawne pieśni. Czujesz, jak wszystko to, co było, znowu się do ciebie zbliża. Wydaje się, jakby przed przeszłością nie było ucieczki. Te obrazy wciągają cię z powrotem w dawny czas. Stale jeszcze mają nad tobą władzę.
Do najtrudniejszych, ale zarazem najważniejszych zadań w życiu należy pojednanie z tym, co było. Zadanie to jest tak ważne dlatego, że wtedy tylko żyjemy duchem w teraźniejszości, jeśli żyjemy w czasie.
Nasza świadomość ma inne poczucie czasu niż nasza nieświadomość. Świadomość jest ukierunkowana na teraźniejszość, natomiast nieświadomość obejmuje teraźniejszość i przeszłość, a niekiedy również przyszłość. Wprawdzie przeszłe wydarzenia, które zaciemniają życie, w chwili, w której się pojawiają, natychmiast przemijają, jednakże związane z nimi siły emocjonalne pozostają obecne dopóty, aż się z nimi uporamy.
Dusza domaga się wewnętrznego ładu, a ład ten polega między innymi na tym, że człowiek powinien na swej drodze przez życie pozostawiać możliwie jak najmniej rzeczy nieuporządkowanych. Dlatego nie daje ona spokoju, dopóki ciągle jeszcze zajmujemy się dawnymi zranieniami, agresjami, smutkami, rozczarowaniami, niespełnionymi pragnieniami, tęsknotami, dopóki ciągle jeszcze zajmujemy się tym wszystkim, co pozostało niezałatwione.
Nie może żyć teraźniejszością nikt, kto nie zajął stanowiska wobec trudnych spraw, które za sobą pozostawił. Dlatego pojednanie z dawnym życiem jest głównym warunkiem znalezienia sensu tu i teraz.
Nieświadomość nie zapomina niczego. Jest to okoliczność uszczęśliwiająca w odniesieniu do wszystkich drogocennych godzin, jakie przeżyliśmy, ale jednocześnie zagrożenie dla każdego, kto nie rozstał się z tym, co w przeszłym czasie było dla niego za trudne.
Czy jednak losy wielu ludzi nie pokazują, że od swych dawnych zranień najwyraźniej nie można się uwolnić? Czy elementem niezawodnej wiedzy nie jest właśnie to, że człowiek zostaje w sposób zdecydowany ukształtowany w dzieciństwie i młodości? Czy doświadczenie nie pokazuje, że ludzie nawet w swoich późniejszych latach stale jeszcze nie mogą przyjść do siebie po swych zranieniach? Tak - jeśli przeszłe zranienia pozostają w duszy i człowiek nie uporał się z nimi. Nie - jeśli takie uporanie się nastąpiło. Niewątpliwie pozostają blizny, niewątpliwie blizny takie mogą znowu kiedyś spowodować ból. Z pewnością są w życiu godziny, których cień będzie padał aż po śmierć. A jednak: wielu ludzi potrafi rozstać się z tym, co było, tak że w znacznej mierze mogą żyć teraźniejszością.
Opory wobec rozstania się z przeszłością
Tęsknota ludzi do tego, aby żyć teraźniejszością, jest wielka, jednakże nie mniejszy jest też opór przeciwko rozstaniu się z przeszłością. Ogólną przyczyną tego jest fakt, że psychiczna siła życiowa "charakteryzuje się znaczną inercją" i "pragnie zatrzymać to, co przeszłe". Przyczyną tego z kolei jest z jednej strony biegunowa struktura życia i związana z nią tendencja to tego, by móc być również przeciwko samemu sobie, z drugiej strony "właściwe człowiekowi wspomnienie raju utraconego".
Ponadto istnieje szereg swoistych przyczyn, które utrudniają pojednanie z dawnym życiem. Zapoznałem się z nimi w praktyce psychoterapeutycznej. Gdyby cię ta "lista" interesowała, byłoby dobrze, abyś przy refleksji nad jednym czy drugim punktem znalazł czas na zadanie sobie następującego pytania:
Czy może dlatego nie rozstaję się z przeszłością,
- bo uważam, że było tam zbyt wiele straconych lat, by móc zaczynać na nowo?
- bo uważam, że nie wolno mi zapomnieć "tego wszystkiego", co było tak trudne?
- bo moje ówczesne oczekiwania (wobec rodziców czy innych osób) ciągle jeszcze się nie spełniły i czekam na to, aby wreszcie dostać to, co mi się należy?
- bo stale jeszcze czekam na to, że na przykład mój ojciec czy matka, mąż czy żona, przyjaciel czy koleżanka w pracy zmienią się?
- bo ludzi z tamtego czasu nie zwalniam z ich odpowiedzialności za to, jak się potoczyło moje życie, i nie chcę zrezygnować ze swych oskarżeń i mściwych uczuć?
- bo swoim poczuciem, że jestem nieszczęśliwy, chcę ukarać moich rodziców?
- bo potrzebuję alibi dla swego nieudanego życia i nie chcę wziąć odpowiedzialności za moje dzisiejsze życie?
- bo jestem obrażony przez życie i dlatego nie chcę już nowej "gry"?
- bo nie mogę się wyrzec słodkiej goryczy doświadczeń i nie dostrzegłem jeszcze wyraźnie swego tragicznego zachowania się?
- bo stale jeszcze czuję się winny i uważam, że muszę dawną winę odpokutować - bo poza tym widzę siebie w większym kontekście win, z którego zdaje się nie być wyjścia?
- bo całego swego życia nienawidzę?
- bo w ogóle trudno mi rozstać się z tym, co było, ponieważ moje myśli zbyt długo nie mogą się od tego oderwać?
Co by było, gdybyśmy mogli być wolni od obciążającej przeszłości?
Nie żylibyśmy w różnych czasach. Żylibyśmy tu i teraz, korzystalibyśmy z przychylności aktualnej godziny i związanych z tym możliwości. Bylibyśmy obecni duchem. Bylibyśmy skupieni. Nie bylibyśmy roztargnieni. Nie przeżywalibyśmy wewnętrznego rozdarcia. Stanowilibyśmy ze sobą jedno. Bylibyśmy u samych siebie. Moglibyśmy przyznawać się do siebie. Bylibyśmy wolni względem swojego życia. Żylibyśmy w czasie.
Więcej w książce: CO JEST WAŻNE? - Uwe Böschemeyer
Skomentuj artykuł