Czy powstanie komisja do wyjaśnienia przypadków wykorzystania seksualnego małoletnich?
Tak jak można było przewidzieć wokół niezależnej komisji do wyjaśnienia przypadków wykorzystania seksualnego małoletnich, której powstanie już blisko dwa lata temu zapowiedziała Konferencja Episkopatu Polski, znów wybuchła awantura. Oto bowiem kilka dni temu zespół ekspertów reprezentowanych przez ks. Grzegorza Strzelczyka upublicznił swoje uwagi do projektu przygotowanego przez zespół biskupa Sławomira Odera.
Zespół, który, przypomnijmy, powstał po tym, jak biskupi w czerwcu tego roku uznali, że dokumenty opracowane przez abp. Wojciecha Polaka i skupionych wokół niego ekspertów są nieprecyzyjne czy zbyt daleko idące. Prymasa Polski odsunięto (oficjalnie: podziękowano) wtedy z dalszych prac nad projektem, a wraz z nim także jego współpracowników – o czym zresztą dowiedzieli się z komunikatu KEP. Zadanie poprawienia dokumentów – tak to wówczas przedstawiano – powierzono bp. Oderowi. Teraz jego projekt, który miał nie wyjść poza grono biskupów, został poddany krytyce.
Od początku całej tej awantury daje się zauważyć, że naprzeciw siebie stoją dwie armie. Jedni jak lwy bronią prymasa i przekonują, że jego projekt powinien zostać przyjęty, bo tylko on gwarantuje prawdziwą niezależność komisji. Drudzy – zdecydowanie mniej słyszalni – mają rzecz jasna zdanie odmienne i ich sympatie lokują się po stronie biskupa gliwickiego. Tymczasem rzeczywistość jest nieco bardziej skomplikowana. Oba projekty mają swoje wady, ale, jak się wydaje, ci, którzy przy nich pracowali nie chcą ich zauważyć. Przeciąganie liny zatem trwa. W sferze medialnej wygląda to tak: z jednej strony linę trzyma dobry prymas, z drugiej zły biskup z Gliwic. Sytuacja w istocie jest patowa. Można wręcz powiedzieć, że beznadziejna. Ot choćby reakcja rzecznika KEP na list grupy ks. Strzelczyka. „Przyjęta przez biskupów w październiku wersja dokumentów komisji niezależnych ekspertów miała charakter roboczy i dyskusja na ich temat jest przedwczesna” – oświadczył w KAI ks. Leszek Gęsiak. Przeciąganie liny będzie trwało. Ze szkodą dla całej idei komisji, ze szkodą dla pokrzywdzonych, dla Kościoła.
Jak z tego konfliktu wyjść? Czy jest to w ogóle możliwe? W ostatnich latach często wracam do adhortacji apostolskiej papieża Franciszka „Evangelii gaudium” z roku 2013. Całkiem spory fragment tego dokumentu papież poświęcił problemowi konfliktów. Zauważał m.in., że „gdy zatrzymujemy się na konflikcie, tracimy poczucie głębokiej jedności rzeczywistości”. Wspominał, że ludzie często wchodzą w konflikt: „stają się jego więźniami, tracą horyzont, przerzucają na instytucje własne zamieszanie i niezadowolenie, przez co jedność staje się niemożliwa”. Wskazywał, że jest sposób zmierzenia się z konfliktem, bardziej – jego zdaniem – skuteczny: „polega on na przyjęciu konfliktu, rozwiązaniu go i przemienieniu w ogniwo łączące z nowym procesem”.
Kiedy po raz kolejny czytam te słowa, nie mam wątpliwości, że w obecnej debacie mamy do czynienia z uwięzieniem się w konflikcie. Idąc za podpowiedzią Franciszka winniśmy szukać trzeciej drogi, choć dziś wydaje się to niemożliwe. KEP działa dziś pod presją zewnętrzną. Zdecydowana większość mediów stoi po stronie abp. Polaka, a czego nie zrobiłby bp Oder, to – z założenia – i tak będzie złe. Ale… Mamy w tej chwili na stole dwa projekty. Dorzućmy do tego zestawu jeszcze dwa: statut komisji, która od roku działa w Sosnowcu oraz regulamin komisji, która niedawno powstała w Łodzi. Weźmy je do ręki, przeanalizujmy ich zapisy, zastanówmy się, co jest w nich dobre, a co wymaga poprawek. Powodzenie tego pomysłu ma jeden warunek: nie może nad nim pracować zespół ani pod przewodnictwem prymasa, ani bp. Odera. Najlepiej byłoby, gdyby na jego czele nie było żadnego biskupa. Ten nowy projekt powinna opracować ekipa ekspertów, której zasadniczy człon winien stanowić osoby z zewnątrz, ludzie ze świeżym, trzeźwym spojrzeniem, nieuwikłani w trwający spór. Prawnicy, kanoniści, historycy, archiwiści. Zespołu nie można oczywiście zamykać na tych, którzy pracowali z abp. Polakiem, Polakiem czy bp. Oderem, powinno być w nim miejsce także dla tych, którzy obecnie skupieni są wokół ks. Grzegorza Strzelczyka. Tego głosu nie można bowiem zlekceważyć – jest on rozsądny i wyważony, a uwagi do poprawek bp. Odera zasadne.
Wydaje się, że tylko rzeczywiste nowe otwarcie może pomysł komisji ogólnopolskiej uratować. Trzeba się wyrwać z sideł konfliktu, odrzucić uprzedzenia i zabrać do pracy. Dyskutować, spierać się, konsultować, ale w sposób transparentny – o co zresztą apelują sygnatariusze listu do biskupów. Kolejnej szansy może już nie być. Pozostanie tylko niesmak, rozczarowanie.


Skomentuj artykuł