Miłość ponad prawem
Chleb, o którym mówi Jezus jest lekarstwem na nasze lęki i niepokoje, a nie nagrodą za bycie grzecznym, świętym i bezgrzesznym. Czy mam prawo odmawiać komukolwiek tego chleba? Myślę, że nie. I wcale nie dlatego, że jestem „tolerancyjny”, „ekumeniczny” czy „miłosierny”, lecz dlatego, że tego spotkania z człowiekiem w Komunii św. pragnie sam Jezus.
Znany i ceniony augustianin o. Wiesław Dawidowski opowiadał kiedyś historię, jak odwiedziła go znajoma Żydówka z Izraela. Niewiele wiedziała o chrześcijaństwie, tym bardziej o katolicyzmie. Nie miała okazji spotkać chrześcijan na zwykłym, niedzielnym zgromadzeniu. Ponieważ wyraziła takie pragnienie, o. Wiesław zaprosił ją do swojej warszawskiej parafii dla cudzoziemców. Po Mszy św. zapytał ją o wrażenia. - Wiesz, ten chleb, ten kielich, te błogosławieństwa. Miałam wrażenie, że to trochę podobne do naszej wieczerzy szabasowej - powiedziała. - Tak, tam jest tego początek, ale to jest jednak coś zupełnie innego. Dziś nie potrafię ci tego wytłumaczyć. Sam czasem tego nie rozumiem - odrzekł augustianin.
Nie ulega wątpliwości, że Eucharystia to wielka tajemnica naszej wiary. Od dwóch tysięcy lat Kościół gromadzi się, aby łamać chleb i pić z jednego kielicha. Gdy słyszę Jezusa mówiącego „Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki”, to słyszę opowieść o pokarmie, dzięki któremu możemy wzrastać wewnętrznie. Więcej nawet - o pokarmie, który czyni nas nieśmiertelnymi.
Przed dwoma tygodniami pisałem, że słysząc mowę eucharystyczną Jezusa, myślę o tych wszystkich, którzy z różnych względów nie mogą przystępować do Komunii, zwłaszcza o rozwiedzionych żyjących w ponownych związkach. Wspomniałem, że Kościół daje nam dzisiaj narzędzia, dzięki którym możemy pomóc wyjść tak wielu ludziom z patowej sytuacji. Czasem jednak odnoszę wrażenie, że moi bracia w kapłaństwie niechętnie z tych narzędzi korzystają. Odnoszę też czasem wrażenie, że Komunię św. traktujemy jako nagrodę za dobre sprawowanie. Owszem, grzech to nie błahostka, ale Eucharystia to przecież most między nami a Bogiem. To prawdziwe, rzeczywiste spotkanie z Nim. Pamiętając o tym, muszę uznać, że nikomu, kto chce spotkać się z Jezusem, nie mam prawa w tym przeszkadzać. Przeciwnie - powinienem mu w tym pomóc.
Chleb, o którym mówi Jezus jest lekarstwem na nasze lęki i niepokoje, a nie nagrodą za bycie grzecznym, świętym i bezgrzesznym. Czy mam prawo odmawiać komukolwiek tego chleba? Myślę, że nie. I wcale nie dlatego, że jestem „tolerancyjny”, „ekumeniczny” czy „miłosierny”, lecz dlatego, że tego spotkania z człowiekiem w Komunii św. pragnie sam Jezus. Czasem można usłyszeć, że prawo zabrania tego, czy tamtego. To prawda, ale prawo jest zmienne. Jedynie miłość jest niezmienna i wieczna i to miłością mamy się kierować, a miłość jest wypełnieniem prawa.
- Ludzie są udręczeni i bardzo potrzebują dobroci, nie urzędniczego traktowania - mówił przed dwoma tygodniami do proboszczów bp Grzegorz Balcerek. Ksiądz nie może być dystrybutorem czy nawet handlarzem Bożą łaską - miłością. Jeśli o tym zapomnimy, prawdopodobnie stanie się to, o czym słyszymy w Ewangelii (choć trzeba dodać, że tam przyczyny były zgoła odmienne): „Od tego czasu wielu uczniów Jezusa odeszło i już z Nim nie chodziło”(J 6,66). Czy aby na pewno o to nam chodzi?
Skomentuj artykuł