Zetknięcie ze złem, z przemocą, niesprawiedliwością, brakiem empatii i samotnością w Kościele boleśnie uświadamia prawdę o tym, czym jest rzeczywiście grzech pierworodny, i jak określa on nie tylko nasze życie, ale także istnienie wspólnot, także tej, która - zgodnie z wyznaniem wiary - jest „święta”.
W mediach w Polsce niemal całkowicie pominięto informacje o dwóch bardzo ważnych aktach przeprosin, do jakich doszło na świecie w mijającym miesiącu. Warto się zastanowić, dlaczego.
Chcemy czy nie, problem migracyjny dotyka nas bezpośrednio. Jesteśmy zarzucani obrazami tego, co dzieje się daleko, na innych kontynentach, w Ameryce czy Afryce lub u nas w Europie, w basenie Morza Śródziemnego, na wyspach greckich czy we Włoszech. Ostatnio też my sami doświadczamy tego kryzysu z bliska, bardzo namacalnie przez to, co dzieje się na granicy z Białorusią.
Kurz po ostatniej katoburzy w internecie, wywołanej Areną Młodych, już niemal opadł. Niemal, bo liczni oburzeni wciąż jeszcze produkują tu i ówdzie małe grzmoty i błyskawice (bez skojarzeń). I z jednej strony nic nowego, bo ten rok w Kościele mamy dość burzowy. A z drugiej strony…
W minioną sobotę obchodziliśmy w Kościele święto Stanisława Kostki, który znany jest między innymi z bycia patronem młodzieży. Im bliżej go poznaję, tym większa we mnie fascynacja i wewnętrzne pragnienie, by moi synowie mieli w sobie taki upór jak on. Nawet wbrew moich wyobrażeń…
Wzmianek o zakończonej właśnie w Warszawie konferencji poświęconej ochronie dzieci i młodzieży, którą organizowała Papieska Komisja ds. Ochrony Małoletnich, w mediach - nazwijmy je tu laickimi - jak na lekarstwo. Dlaczego? Wszak temat wykorzystywania seksualnego małoletnich chodliwy i budzący emocje. Zwłaszcza jeśli nazwany pedofilią. Odpowiedź wydaje się prosta. Brak sensacji. Uczestnicy konferencji nie przekazywali informacji o skali problemu w ich krajach, nie omawiali nieznanych dotąd publicznie przypadków, z głowy żadnego biskupa nie spadła piuska, na konferencji nie pojawił się żaden ekscelencja sołtys. Po prostu nuda i nie ma o czym pisać.
Jest taka jedna, istotna rzecz, którą pamiętam z czasów dzieciństwa, a która miała związek z Prymasem, kard. Stefanem Wyszyńskim. Było to poczucie jedności i jednoznaczności w Kościele w Polsce. W tamtych czasach nikt nie miał wątpliwości, jakie jest zdanie Hierarchii na temat władzy, systemu politycznego, problemów społecznych, ale też rodziny, pracy duszpasterskiej księży czy zadań Kościoła w ogóle. Prymas wszystko to uosabiał.
Jestem - od kilku lat - członkiem wspólnoty charyzmatycznej. Mam świadomość ogromnego daru, jakim jest „wylanie Ducha Świętego” dla Kościoła. I właśnie dlatego nie chcę i nie mogę pozostać obojętny wobec pytań związanych z religijnością pentekostalną, jakie postawiła przede mną praca w Komisji dotyczącej sprawy Pawła M.
Noc ciemna – to określenie pojawia się w ostatnim czasie coraz częściej, gdy mówimy o kryzysie, w którym znalazł się Kościół. Nie brakuje ludzi, naszych sióstr i braci, którzy czują się dzisiaj niemal opuszczeni przez Chrystusa. „Jesteśmy odpowiedzialni za to, że oblicze Chrystusa stało się ukryte, niewyraźne” - pisze o. Maciej Biskup w książce „Nieostatnie kuszenie. Jak przetrwać noc Kościoła”. Nawołuje też do tego, by wejść w noc, wejść w mrok, „czynić noc swoim mieszkaniem i żyć pytaniami, które ona stawia”.
Kto panuje nad moim życiem i co jest moją inspiracją? Chcemy być samodzielni, decydujący o sobie, ale coraz częściej „rozchodzi się” nasza dojrzałość fizyczna z psychiczno-duchową. Akcentujemy swoją niezależność, a coraz bardziej doświadczamy zależności od działania innych. Żyjemy sprawami ogólnoświatowymi, a trudniej nam utrzymać relacje z najbliższymi. Jakim życiem żyję? Spełnienie przyjdzie tylko wtedy, kiedy będę żył swoim życiem.
„Porażający”. Niewyobrażalne”. „Ogromny ból”. „Druzgocący”. Po publikacji raportu w sprawie Pawła M. wiemy już, dlaczego mógł przez trzydzieści lat robić rzeczy straszne i mieć przy tym poczucie, że zbawia świat.
Kilka dni temu brałam udział w pewnej dyskusji na Instagramie. Dotyczyła tego, jakiego języka używamy wobec tych, którzy myślą, czują czy robią coś inaczej niż ja.
Nigdy nie miałem wielkiego nabożeństwa do beatyfikowanego w niedzielę, wraz z siostrą Różą Czacką, kard. Stefana Wyszyńskiego. Z pewnością jest to jednak wydarzenie doniosłe i wyczekiwane przez tysiące osób, zwłaszcza przez tych, którzy w czasach komuny walczyli o wolną Polskę. Dla mnie szczególne znaczenie mają „Zapiski więzienne” autorstwa Prymasa Tysiąclecia. Czytałem je kilka razy. Raz nawet - tak sądzę - uratowały mi życie.
Beatyfikacja kardynała Stefana Wyszyńskiego i Matki Elżbiety Róży Czackiej była wyjątkowym świętem Kościoła w Polsce. Długo wyczekiwanym i dobrze zorganizowanym. Potrzebnym zastrzykiem nadziei w trudnym czasie.
Franciszek, choć stosunki katolicko-żydowskie nigdy nie były tak dobre, wywołał ostatnio niewielki skandal. Kilku prominentnych rabinów uznało za krzywdzącą jego wypowiedź na temat Tory, która „nie daje życia”. Odpowiedź kard. Kurta Kocha, przewodniczącego Papieskiej Rady ds. Popierania Jedności Chrześcijan, wskazuje na kilka niezwykle istotnych tematów z teologicznego punktu widzenia.
Doroczne sprawdzanie liczby kandydatów zgłaszających się do polskich seminariów duchownych daje do myślenia o kapłańskiej rzeczywistości księży w naszym kraju.
W każdym podejmowanym wyborze muszę mieć na uwadze „cel, dla którego zostałem stworzony”. Nie ma uniwersalnych odpowiedzi dla każdego. Nie ma jednego rozwiązania dla wszystkich, nawet w podobnych okolicznościach. Muszę szukać optymalnego rozwiązania dla siebie na dzisiaj. Nie idealnego, bo takiego nie odnajdę. Najlepszego na tę chwilę.
Najmłodszy był ośmiolatek. Jeden ze stu szesnastu dzieciaków. Sto szesnaście osób - to pięć klas podstawówki, dzieciaki z mieszkań trzech większych bloków, pół wakacyjnej kolonii i cała alejka grobów na cichym cmentarzu.
Kiedy rozmawiam z kobietami, które w jakiś sposób zaangażowane są w życie Kościoła, rzadko słyszę, że traktowane są zwyczajnie, po partnersku. Co możemy zrobić, by było bardziej normalnie, swobodnie, zdrowo?
Kościół, który stanowimy wszyscy – tak biskupi, kapłani, jak i zwyczajni wierni – nie odmieni się tylko od świętowania. Potrzebujemy wszyscy podjąć tytaniczną pracę, by znaleźć nowe drogi, by uporać się z problemami, rozliczyć i zamknąć wszystkie wstydliwe sprawy. Po święcie trzeba zakasać rękawy.
{{ article.source.name }}
{{ article.source_text }}
{{ article.source.name }}
{{ article.source_text }}
{{ article.description }}