Papież Franciszek o kobiecie, która doświadczyła w Lourdes "prawdziwego cudu"
Jak wskazał Ojciec Święty, każdy z nas może wiele się nauczyć z tej historii. Komentuje on w swojej najnowszej książce "Dzielenie się mądrością życia" świadectwo Damijany Kravcar, która opowiedziała o cudzie, który miał miejsce w Lourdes.
Przeczytajcie świadectwo Damijany:
Damijana Kravcar
66 lat | Słowenia
Rozmawiał Jan Celarec
Jestem osobą niepełnosprawną od urodzenia. Cierpię na mózgowe porażenie dziecięce. Przez całe życie nie zrobiłam samodzielnie ani jednego kroku. Dlatego w okresie dzieciństwa i dorastania było mi bardzo smutno. Gdybym nie była osobą niepełnosprawną, mogłabym pracować w teatrze. Polubiłabym też pewnie taniec.
Mogłabym tańczyć tak długo, że nikt by mnie nie zatrzymał. ale to tylko marzenie. odkąd skończyłam dziesięć lat, nie raz i nie dwa myślałam o samobójstwie. Bardzo też cierpiałam jako nastolatka. Nie umiałam się pogodzić z tym, że jestem niepełnosprawna.
Kiedy miałam dwadzieścia lat, udałam się na pielgrzymkę do Lourdes. Początkowo nie chciałam, ale pewni ludzie i tak mnie zmusili. Wizyta w Lourdes bardzo mnie zmieniła. Spotkałam tam dużo osób, zarówno zdrowych, jak i chorych, to jednak było dla mnie bez różnicy. Zmieniło mnie to, że zobaczyłam, jak ci ludzie pomagali sobie nawzajem na tyle, na ile potrafili.
Gdy potem wróciłam na tydzień do domu, mama powiedziała mi, że moja twarz się jakoś zmieniła, że wyglądam na szczęśliwszą niż byłam wcześniej. I rzeczywiście tak było, bo uświadomiłam sobie, o co chodzi w prawdziwym życiu. Chodzi o to, żeby kochać swoje życie i żyć nim, niezależnie od tego, jakie jest.
Nie ma znaczenia, czy człowiek jest zdrowy, czy chory. Nie ma większego szczęścia niż świadomość, że są obok ciebie osoby, których serca są otwarte na życie.
Cztery lata temu poznałam członków słoweńskiego zespołu muzycznego Nemir (Niepokój). tak bardzo mnie poruszyła i zainspirowała ich muzyka, że zaczęłam pisać wiersze. Dostrzegłam w sobie cechy, których wcześniej nie byłam świadoma. Dzisiaj wiem, że warto żyć. muszę zaakceptować to, co mam, i iść dalej swoją drogą z pomocą przyjaciół, o których zawsze myślę, i z pomocą naszego wspólnego Przyjaciela.
W komentarzu do świadectwa Damijany, papież wskazał, jak ważne były jej marzenia. Że fakt rezygnacji z nich doprowadził ją do poddania się.
"Jednak w którymś momencie życia coś się zmieniło. Pojechała do Lourdes, gdzie była świadkiem prawdziwego cudu bezinteresownej pomocy, którą ludzie nieśli innym ludziom. To doświadczenie otwarło jej oczy" - pisze papież Franciszek.
Ojciec święty podkreśla również, jak istotne było to, że Damjiana "zobaczyła, że nie jest sama".
"Uderza mnie to, że nie pojechała do Lourdes szukać wybawienia ze swego położenia. Pozwoliła innym ludziom, by ją tam zawieźli" - wskazuje papież i pisze, jak ważne jest to, że kobieta sama pozwoliła zmianom na działanie w jej życiu. "Nie walczyła z nią. a wówczas się otworzyła, rozkwitła, odkryła swoje talenty i zdolności. Odkryła poezję" - podkreśla.
Franciszek mówi również o lekcji, którą z tej historii może wziąć dla siebie każdy z nas: "Czasami właśnie tak wygląda nasza walka. Zaczyna się w sposób bierny. Człowiek akceptuje walkę, pokonując w sobie opór wobec zmiany. Ufność to forma biernej walki. Bierna walka to akceptacja tego, co mnie spotyka. Akceptuję, a następnie rozeznaję przyszłość. Uczę się rozumieć, jak iść w życiu naprzód".
* * *
Jesteś ciekaw innych historii, które opisał papież? Sięgnij po jego najnowszą, przepiękną książkę >>
Skomentuj artykuł