Takie chrześcijaństwo nikogo do nawrócenia nie przekona

Takie chrześcijaństwo nikogo do nawrócenia nie przekona
(fot. depositphotos.com)

Klękamy do modlitwy i mnożymy nasze pobożności, gdy jednak wstajemy z kolan, nasze myśli pełne są ocen, usta wrogości, a czyny agresji. W trakcie modlitwy potrafimy Boga uwielbiać, w życiu natomiast – pielęgnować w sercu niechęć, zazdrość, gniew i urazę. Stając wobec Boga, za wszystko dziękujemy, stając wobec bliźniego – o wszystko się wykłócamy.

Kto się modli tylko wtedy, gdy się modli, ten naprawdę nigdy się nie modli. 

To w różnych wersjach i na wiele sposobów powtarzane zdanie było sercem chrześcijańskiej duchowości w pierwszych wiekach Kościoła. Opisywało ideał jedności modlitwy i życia, duchowej uważności znanej pod nazwą hezychii – sztuki modlitewnego uciszenia i życia w Bożej obecności.

Mądrość mnichów

Tego ideału przez wieki uczyli wielcy mistrzowie duchowi – Ojcowie Pustyni, eremci, mnisi chrześcijańskiego Wschodu i Zachodu. Dojrzewał on i ewoluował, dając się poznać pod takimi nazwami jak modlitwa serca, modlitwa Jezusowa, czy modlitwa miłującej uwagi. Mistrzowie przekonywali, że prawdziwa pobożność to taka, gdy spotkają się z sobą umysł i serce (wewnętrzna tajemnica człowieka), a modlitewne zanurzenie w Bogu nie ogranicza się już tylko do doraźnych religijnych aktów, lecz dojrzewa jako duchowy stan i styl życia: umiejętność stałego, aktywnego przebywania w żywej ciszy Boga.

DEON.PL POLECA

Jaki jest tego efekt? Życie stające się modlitwą, a modlitwa życiem. Pobożność, która przestaje być już tylko odmawianiem modlitw lub uczestnictwem w nabożeństwach, a przekształca się w postawę i przelewa w naszą codzienność. Prawdziwa pobożność, jak pisał Pseudo-Antoni Egipski, „nie jest bowiem niczym innym, jak tylko spełnianiem woli Bożej: poznaniem Stwórcy poprzez bycie hojnym, mądrym, łagodnym, dobroczynnym jak tylko to możliwe, życzliwym dla wszystkich, zgodnym i czyniącym wszystko, czego Bóg pragnie”.

Zagubiony ideał

Niestety, jako współcześni chrześcijanie w niemałym stopniu zagubiliśmy mądrość naszych duchowych ojców. Rozszczepiliśmy modlitwę i życie. Klękamy do modlitwy i mnożymy nasze pobożności, gdy jednak wstajemy z kolan, nasze myśli pełne są ocen, usta wrogości, a czyny agresji. W trakcie modlitwy potrafimy Boga uwielbiać, w życiu natomiast – pielęgnować w sercu niechęć, zazdrość, gniew i urazę. Stając wobec Boga, za wszystko dziękujemy, stając wobec bliźniego – o wszystko się wykłócamy; z jednaj strony kieruje nami religijność ubrana w modlitewne formuły, z drugiej natomiast resentyment i przemoc przyodziane w agresywny i często brutalny język internetowych (i nie tylko) sporów .

W modlitwie chętnie wołamy: „Jezu ufam Tobie” i „Jezu, Ty się tym zajmij”, w życiu natomiast uzewnętrznia się nasz lęk i różne formy neurotycznej duchowości. Czy możemy się zatem dziwić, że jako katolicy jesteśmy tak bardzo podzieleni, skłóceni, wrogo nastawieni do tych, których obsadzamy w roli przeciwników? Słabością chrześcijan nie jest odmienność politycznych przekonań, różnice w „covidowych” i „szczepionkowych” poglądach, różnorodność w ocenie tego co prawdziwie „tradycyjne” w Kościele.

Naszą słabością jest rozszczepienie modlitwy i życia, a w efekcie – wybujała religijność w symbiozie ze skarlałą miłością bliźniego. Z tego bierze się zamknięcie na dialog, brak empatii i wrażliwości w międzyludzkich relacjach, niepewność siebie, strach przed innością, a nawet różne formy „kryptosekciarstwa”.Takie chrześcijaństwo nikogo do nawrócenia nie przekona. Potrafi co najwyżej z dumną pogardą i politowaniem spoglądać na to, jak inni błądzą, oburzając się przy tym, że owi „inni” – zamiast się ukorzyć – kwitują ową litościwą dumę wzruszeniem ramion i rozbawionym zdumieniem.

Czy możemy się zatem dziwić, że jako katolicy jesteśmy tak bardzo podzieleni, skłóceni, wrogo nastawieni do tych, których obsadzamy w roli przeciwników?

Powrócić do źródła

Jak zatem powrócić do mądrości chrześcijańskich ojców – odzyskać w swej codzienności promieniującą na wszystko żywą ciszę Boga? Na początek warto uważniej się w nich wsłuchać. Z pewnością nie zmienimy od razu rzeczywistości. Możemy jednak zmienić w niej siebie. Dlatego, jak uczył Pseudo-Antoni Egipski, jeśli chcesz być prawdziwie pobożny, „czyń dobro temu, kto ci wyrządził zło, a będziesz miłowany przez Boga. Nie oskarżaj przed nikim swego nieprzyjaciela. Staraj się być pełen miłości, opanowania, wytrwałości, wstrzemięźliwości, i tak dalej. Na tym bowiem polega poznanie Stwórcy: na naśladowaniu Go przez pokorę i cnoty jej podobne. Nie każdy jednak – zastrzega mądrość ojców – może tego dokonać, ale jedynie ci, którzy posiadają dusze rozumne”.

 

Wpis ukazał się pierwotnie na Facebooku:

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
James Martin SJ

Nie jest to przewodnik, który umożliwi zrozumienie wszystkiego o wszystkim.Pokazuje on raczej, jak odnaleźć Boga w każdym wymiarze swojego życia.

  • Skąd mam wiedzieć, co powinienem w życiu robić?
  • Skąd mam wiedzieć, kim być w życiu?
  • ...

Skomentuj artykuł

Takie chrześcijaństwo nikogo do nawrócenia nie przekona
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.