Jesteśmy dziećmi Bożymi

Jesteśmy dziećmi Bożymi
fot. Depositphotos

Nie traktujmy Modlitwy Pańskiej jako jednej z wielu. Wypowiadajmy ją bardzo świadomie już od pierwszego słowa, szczególnie podczas Eucharystii, kiedy tuż przed przyjęciem Komunii Świętej jesteśmy przez prezbitera wezwani do modlitwy tymi lub podobnymi słowami: "Otrzymaliśmy Ducha Świętego, który nas uczynił dziećmi Bożymi, dlatego ośmielamy się mówić". I wtedy wołajmy z całego serca: "Ojcze!".

Uczniowie widzą Mistrza modlącego się. Musieli dostrzec w tym coś więcej niż rytualne zwracanie się stworzenia do Stwórcy. Musieli zobaczyć w modlitwie Jezusa rozmowę wynikającą z głębokiej relacji Syna z Ojcem. Stąd ich prośba: "Panie, naucz nas modlić się (…)" (Łk 11,1). My też chcemy żyć z Bogiem w wielkiej zażyłości. Uczniowie chcieli być może znaleźć najbardziej skuteczny sposób modlenia się. Jak to robić, żeby było dobrze? To znaczy: żeby modlitwa przynosiła efekty w postaci wysłuchanych próśb, wewnętrznego pokoju i radości z przebywania w obecności Boga. Można powiedzieć, że uczniowie proszą o praktyczne wskazówki dotyczące modlitwy. Chcą opanować "sztukę modlitwy". Nie dziwmy się temu. Przecież sami nie jesteśmy w tym względzie od nich lepsi.

W odpowiedzi otrzymują od Jezusa słowa, które zwykliśmy nazywać Modlitwą Pańską. Nie jest to jednak magiczna formuła, którą należy "odmawiać". Nie jest to cudowna modlitwa, która daje nieograniczony dostęp do Bożych łask. Nauczyciel podaje swoim uczniom konkretne słowa modlitwy, które zarazem są streszczeniem w pigułce tego, jaka powinna być postawa chrześcijanina, gdy rozpoczyna rozmowę z Bogiem. Pierwsze, co poleca Jezus, to uświadomić sobie, że przed Bogiem staję jako Jego dziecko: "Kiedy będziecie się modlić, mówcie: Ojcze (…)" (Łk 11,2). Zwrócenie się do Boga jako Ojca - to ma być dla nas w modlitwie zarówno punkt wyjścia, jak i punkt odniesienia.

Nie traktujmy więc Modlitwy Pańskiej jako jednej z wielu. Wypowiadajmy ją bardzo świadomie już od pierwszego słowa, szczególnie podczas Eucharystii, kiedy tuż przed przyjęciem Komunii Świętej jesteśmy przez prezbitera wezwani do modlitwy tymi lub podobnymi słowami: "Otrzymaliśmy Ducha Świętego, który nas uczynił dziećmi Bożymi, dlatego ośmielamy się mówić". I wtedy wołajmy z całego serca: "Ojcze!". Możemy mieć różne doświadczenia z naszymi ziemskimi ojcami. I to niejednokrotnie ma ogromny wpływ na to, jak postrzegamy Boga. Niekiedy przez gardło nie chce nam przejść to wołanie: "Ojcze!". Zranieni przez naszych ojców, z wielkim bólem wypowiadamy to słowo. Nie uciekajmy jednak od tego. Bo jako chrześcijanie "(…) jesteśmy dziećmi Bożymi" (Rz 8,16). Ta prawda jest istotą naszej wiary i podstawą wszelkiej relacji człowieka z Bogiem. Przypomniał mi o tym ostatnio ks. Piotr, nasz nowy pomocniczy biskup nominat, który właśnie obrał za motto swojej posługi przytoczone wyżej słowa z Listu do Rzymian.

DEON.PL POLECA

Kiedy już uświadomimy sobie, że jesteśmy dziećmi Boga, to możemy z przekonaniem wypowiadać dalsze słowa modlitwy przekazanej nam przez Chrystusa: "(…) niech się święci Twoje imię; niech przyjdzie Twoje królestwo!" (Łk 11,2). Skoro jesteś kochającym nas Ojcem, to przychodź do naszego życia! Ufamy, że Twoja obecność nie jest zagrożeniem dla naszej wolności, lecz przyniesie nam błogosławieństwo! Dopiero potem jest miejsce na prośby dotyczące ludzkiej codzienności: "Naszego chleba powszedniego dawaj nam na każdy dzień i przebacz nam nasze grzechy, bo i my przebaczamy każdemu, kto przeciw nam zawini; i nie dopuść, byśmy ulegli pokusie" (Łk 11,3-4). Nie są to jednak sprecyzowane prośby, bo z całej Modlitwy Pańskiej przebija przede wszystkim zaufanie wobec Ojca i zdanie się na Jego wolę.

Takie zaufanie widzimy w postawie Abrahama, który wprost pyta Boga: "Czy zamierzasz wygubić sprawiedliwych wespół z bezbożnymi?" (Rdz 18,23). To pytanie staje się punktem wyjścia do rozmowy, w której Abraham stopniowo odkrywa, czym jest sprawiedliwość Boga i czym Jego Miłosierdzie. Ta rozmowa nie jest targowaniem się Abrahama z Bogiem, ale poszukiwaniem Miłości, a zarazem odkrywaniem Jej głębi i mądrości. W tej rozmowie Bóg prowadzi onieśmielonego Abrahama po głębinach swojego Serca.

W przypowieści Jezus rozwija temat modlitwy, podsumowując go znaną sentencją: "Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a zostanie wam otworzone" (Łk 11,9). W relacji z Bogiem nic nie jest podane na tacy. Modlitwa nie gwarantuje spełnienia naszych próśb. Nigdy nie można do niej stawać po to, by uzyskać oczekiwany efekt. Proście, szukajcie i kołaczcie - to konkretne postawy chrześcijańskie. Tylko człowiek pokorny jest w stanie prosić drugiego o coś. Pokora pozwala uznać, że nie jestem samowystarczalny, ale potrzebuję innych - w tym przypadku: Boga. Postawę szukania jest w stanie przyjąć człowiek, dla którego Prawda jest celem dążeń - chce Ją poznać, żeby nadać swojemu życiu sens. Kołatanie natomiast wiąże się z poczuciem misji. Pukać do drzwi innych ludzi potrafi ktoś, kto wie, że przychodzi z Dobrą Nowiną w imieniu samego Boga. Takiego człowieka nic nie zatrzyma, będzie chciał dotrzeć z Ewangelią w najciemniejsze zakamarki świata.

Śpiewany dziś psalm zdaje się potwierdzać to, co czytamy w Ewangelii, współgra z nią: "Zaprawdę, Pan jest wzniosły, patrzy łaskawie na pokornego, pyszałka zaś dostrzega z daleka" (Ps 138,6). Pokora jest kluczem do Serca Boga. A może należałoby raczej powiedzieć, że jest kluczem do serca człowieka, by stało się otwarte na Boga. Wtedy człowiek jest w stanie wypowiedzieć z wiarą następujące słowa: "Gdy chodzę wśród utrapienia, Ty podtrzymujesz me życie, wyciągasz swoją rękę przeciw gniewowi mych wrogów" (Ps 138,7). Bycie w relacji z Bogiem nie równa się beztrosce, lecz jest wiernością także w ciemności. Szukanie Boga jest często szukaniem po omacku - przynajmniej tak może wydawać się człowiekowi. Lecz Bóg jest przewodnikiem, któremu można zaufać w ciemnościach.

Przypomina mi się w tym miejscu niedawne doświadczenie z wizyty z grupką dzieci z parafii w Gdańskiej Galerii Zmysłów, gdzie wystawę zwiedza się w całkowitej ciemności, korzystając jedynie z dotyku, słuchu i węchu. Trzeba tam uważnie słuchać wskazówek i głosu przewodnika. To pozwala nie pogubić się i nie zrobić sobie krzywdy, a przede wszystkim pomaga dotrzeć do wyjścia z ciemności. Myślę sobie, że Bóg jest trochę jak ktoś niewidomy. W Chrystusie został doświadczony cierpieniem, ale dzięki temu człowiek wie, że może Mu ufać, bo właśnie przez cierpienie stał się, z naszej perspektywy, bardziej przystępny, mniej oderwany od rzeczywistości - po prostu rozumie, co przeżywamy w ciemnościach. Bóg jednak w Chrystusie nie tylko doświadczył cierpienia, ale przede wszystkim rozprawił się ze śmiercią - i to jest główny powód, dla którego powinniśmy Mu zaufać: "Z Chrystusem pogrzebani jesteście w chrzcie, w którym też razem zostaliście wskrzeszeni przez wiarę w moc Boga, który Go wskrzesił" (Kol 2,12). Chrzest uczynił nas dziećmi Bożymi. A Ojciec przecież nie chce śmierci swoich dzieci.

Kierownik redakcji gdańskiego oddziału "Gościa Niedzielnego". Dyrektor Wydziału Kurii Metropolitalnej Gdańskiej ds. Komunikacji Medialnej. Współtwórca kanału "Inny wymiar"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
abp Grzegorz Ryś

Słowo rozpala wiarę, z wiary rodzi się nadzieja

Książki abp Grzegorza Rysia to Ewangelia głoszona z niezwykłą mocą i wiarą. Autor, jak mało kto przekazuje Słowo, które nie jest przysłonięte efektowną retoryką, ale żywym doświadczeniem...

Skomentuj artykuł

Jesteśmy dziećmi Bożymi
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.