Bóg zawsze dokonuje wielkich rzeczy przez coś małego. Wszystko, co czyni, ma charakter "sakramentalny", jest małym znakiem miłości: kęs chleba, belka krzyża, pusty grób. To, co małe nie narzuca się, nie wymusza niczego. Bóg daje człowiekowi wolność i swoją obecność.
Jezus pokazuje, że uwolnienie człowieka od zła, które go krępuje jest wynikiem otwarcia się na Jego łaskę, zbliżenia się do Niego i słuchania Jego słowa.
Dzisiejsza przypowieść, którą opowiada nam Jezus – o faryzeuszu i celniku, jest lustrem wyjątkowo niewygodnym. Mierzymy się z nią i natychmiast, niemal automatycznie, wskazujemy palcem na faryzeusza. Myślimy sobie: „Co za pyszny gość! Dobrze, że ja taki nie jestem! Ja to wiem, że jestem grzesznikiem, jestem jak ten celnik”. I w tej samej sekundzie, w której tak myślimy, stajemy się dokładnie tym faryzeuszem, którym przed chwilą gardziliśmy. To jest właśnie pułapka pychy. Ona jest tak subtelna, że potrafi się ubrać w szaty fałszywej pokory. Dzisiejsza liturgia słowa chce nas z tej pułapki wyciągnąć. Chce nam pokazać, o co tak naprawdę chodzi w pokorze – nie o to, żeby źle o sobie myśleć, ale o to, żeby myśleć o sobie prawdziwie.
Dobra i zła modlitwa. Wiara i modlitwa, które otwierają bramy Królestwa opierają się na zaufaniu i pokorze. Są owocem odkrywania prawdy o sobie i Bogu. Prawdziwa wiara i wypływająca z niej modlitwa przekracza granicę ‘światów’. Pomaga nam rozpoznać się w pełni w faryzeuszu, a zarazem uczynić swoją modlitwę celnika.
Losy ludzi bywają różne – jedni tracą wszystko nagle, inni mają czas, by coś zmienić. Ale żadne życie nie trwa bez końca w trybie "jutro się poprawię". Cierpliwość świata, ludzi, losu ma swój kres. A jednak póki trwa, wciąż jest w niej miejsce na przemianę.
Jesteśmy bardzo czuli na punkcie swojej wolności, ale sama wolność nie wystarczy. Musimy uczyć się rozeznawania, właściwej moralnej oceny. Wolność bez odpowiedzialności moralnej jest egoizmem i samowolą.
Każde dobro ma swoją historię w przeszłości i jakiś plan na przyszłość, która realizuje się krok po kroku. Jezus wypełnia swoją zapowiedź przyjścia i powrotu poprzez każdego z nas, kiedy świadczymy o Nim, idąc Jego drogą i żyjąc Jego Słowem.
Każdy człowiek nosi w sobie wyjątkowy dar i zadanie, które nie jest ciężarem, lecz wyrazem Bożego zaufania. Odpowiedzialność za to, co otrzymaliśmy, nie wynika ze strachu przed karą, ale z wdzięczności wobec Tego, który zna nas najlepiej. Jesteśmy zaproszeni, by wzrastać w miłości, dojrzewać w wolności i przynosić owoce dobra – nie dla uznania innych, lecz z potrzeby serca. Tam, gdzie lęk ustępuje miejsca zaufaniu, rodzi się prawdziwy pokój.
Ktoś, kto wierzy z Chrystusa, nie boi się nocy ani tego, co z nią przychodzi. Poproś dziś o łaskę bycia człowiekiem oczekującym Pana.
Ile razy mieliśmy takie doświadczenie, że wkładamy w coś mnóstwo wysiłku, a efektów nie widać? Zaczynamy biegać, żeby zrzucić kilka kilogramów, ale po tygodniu waga ani drgnie. Zapisujemy się na kurs języka obcego, ale po miesiącu wciąż dukamy jedynie podstawowe zwroty. Wkładamy serce w jakąś relację, staramy się, zabiegamy, a druga strona zdaje się tego nie zauważać. W takich chwilach przychodzi zniechęcenie. Pojawia się myśl: „To nie ma sensu. Trzeba dać sobie spokój”.
Uwięzieni we własnych wyobrażeniach. Bóg chce spełniać nasze prośby, wychodzi naprzeciw naszym potrzebom i oczekiwaniom. Czasami jednak natrafia na opór naszego zamknięcia w świecie własnych wyobrażeń i planów. Nie przychodzi dopasowując się do naszych wyobrażeń, ale czyni to, co jest najlepsze i konieczne dla mnie.
Misja Jezusa i Jego uczniów bierze swój początek w miłości Boga do wszystkich swoich dzieci. Rozprzestrzenia się ona stopniowo zataczając coraz szersze kręgi, aż po najdalsze zakątki ziemi. Misja siedemdziesięciu dwóch uczniów rozwija się podobnie, jak rozesłanie dwunastu i samego Jezusa. On jednak zstąpił z nieba i przyszedł szukać braci, a Dwunastu zostało wybranych, zaś siedemdziesięciu dwóch ‘wyznaczonych’ do współpracy z Mistrzem. Ludzkość oczekuje na przyjęcie zbawienia.
Trzeba rozeznawać to, co ma rzeczywisty wpływ na nasze życie. Są bowiem rzeczy, które sprowadzają na nas śmierć, a lęk przed nimi prowadzi nas do zakłamania i gromadzenia dóbr. Jest też bojaźń Boża, która pozwala nam stanąć w prawdzie i wolności, dając nam spojrzenie pełne miłosierdzia.
Krzyż jest kluczem poznania. W ‘domu poznania’ nauczano słowa Bożego. Uczeni w Prawie mają klucz do tego domu, ale pozostają na zewnątrz, uniemożliwiając innym poznanie tajemnic Bożych. Słowo ‘wziąć’ może być tłumaczone też jako ‘wznieść’, ale i ‘zabić’. ‘Kluczem poznania’ miłosiernego Boga jest krzyż Chrystusa, wzniesiony właśnie z powodu Prawa.
Jezus przypomina, że prawo bez miłości i miłosierdzia staje się pustym ciężarem. W dzisiejszej Ewangelii upomina faryzeuszy i uczonych w Prawie, którzy skupili się na literze, a zapomnieli o duchu. Bo prawdziwa sprawiedliwość nie polega na dokładnym przestrzeganiu przepisów, lecz na trosce o drugiego człowieka.
Faryzeusze wszystkich czasów utożsamiają zbawienie z własnym prawem. Ale sprawiedliwości nie osiągamy przez narzucenie rygorów prawa.
Czasami wydaje się nam, że wiara i wierność Bogu była łatwiejsza dla ludzi współczesnych Jezusowi. Jest to jednak złudzenie. Oni bowiem, nawet słysząc osobiście i widząc na własne oczy znaki i cuda, nie uwierzyli. Co więcej, sami domagali się raczej, żeby Pan szedł za ich sugestiami. Jezus odrzuca takie żądania.
Dzisiejsze Słowo Boże stawia przed nami lustro, w którym niełatwo się przejrzeć. Okazuje się bowiem, że wobec Boga potrafimy być… brutalni. Krzyczymy do Niego z rozpaczą, gdy ziemia usuwa się spod nóg — ale gdy już nas podniesie, odwracamy się plecami i biegniemy dalej, jakby nic się nie stało. Czy naprawdę chcemy traktować Boga jak automat do spełniania życzeń?
Żarliwa modlitwa: "Jezusie, Mistrzu! Zmiłuj się nad nami!", tak bliska duchowości chrześcijańskiego Wschodu jest tym doświadczeniem, do jakiego ewangelista chce doprowadzić swoich czytelników. Modlitwa Imienia Jezus włącza nas w Niego, stajemy się częścią Jego życia, Jego drogi do Jerozolimy, podczas której zostajemy oczyszczeni.
Kobieta z tłumu wykrzykuje słowa podziwu dla Matki Jezusa, lecz On kieruje uwagę ku istocie wiary: błogosławiony jest ten, kto słucha słowa Bożego i zachowuje je w sercu. Dzisiejsza Ewangelia zaprasza, by podziw przekształcić w naśladowanie, a słuchanie w codzienną wierność. To wierność, z której rodzi się nadzieja, mająca moc przemieniać nas i innych.
{{ article.description }}