Rzeczywistość duchowa jest bardzo dynamiczna. Czasami trudno nam w jasny sposób określić skąd pochodzą nasze inspiracje i jaki duch na nas działa. Możemy bowiem ulegać pokusom, możemy się łudzić, ale też wiemy, że w każdym momencie Duch Święty w nas działa. ‘Walka duchowa’ to stały element naszego życia wiarą. Centralnym punktem tego fragmentu jest zdanie, że trzeba nam być ‘z Jezusem’ a nie przeciwko Niemu. To ważne dla mnie osobiście, ale i dla wspólnoty, w jakiej funkcjonuję. Sukcesy duchowe muszą być kontynuowane, wspierane, aby uchronić się przed nawrotem złego.
Świat nakłania nas do samoograniczenia pragnień, by unikać rozczarowań. Ale to jest pycha, fałszywa ścieżka. Jezus zachęca: "proście a otrzymacie", "bądźcie natarczywi"... Nie spełniamy swoich zachcianek, ale realizujemy Bożą wolę.
Uczniowie proszą Jezusa, by nauczył ich modlitwy. W odpowiedzi otrzymują słowa, które łączą nas wszystkich z Bogiem i między sobą. "Ojcze nasz" to nie tylko prośba o chleb i przebaczenie, ale także zaproszenie do zaufania, do życia w duchu wspólnoty i nadziei silniejszej niż pokusa zwątpienia. W tej modlitwie uczymy się być dziećmi jednego Ojca.
Marta i Maria. W życiu, także w życiu wiary, przyjmujemy Pana na dwa sposoby. Nie chodzi o to, by je przeciwstawiać sobie. One się wspierają i wzajemnie uzupełniają.
Często w zupełnie zaskakujących i niesprzyjających okolicznościach doświadczamy opatrznościowego błysku światła i zrozumienia rzeczy, których w innych okolicznościach nie bylibyśmy w stanie przyjąć.
Myślę, że każdy z nas nosi w sobie takie pytanie, które słyszymy dziś w pierwszym czytaniu z Księgi proroka Habakuka: „Dokądże, Panie, wzywać Cię będę, a Ty nie wysłuchujesz? Wołać będę ku Tobie: «Krzywda mi się dzieje», a Ty nie pomagasz?” (Ha 1,2). To jest pytanie o Bożą obecność pośrodku świata, który zdaje się być Go pozbawiony. Pytanie o sens modlitwy, kiedy wokół widzimy niesprawiedliwość, przemoc, kiedy nasze własne życie pełne jest sporów, waśni i nieszczęść, którym Bóg – jak nam się może wydawać – „przygląda się” bezczynnie.
‘Sługa nieużyteczny’. Polski przekład tego fragmentu używa takiego sformułowania. Nie oddaje ono jednak istoty rzeczy. Sługa czy niewolnik nie są ‘nieużyteczni’, bo spełniają ważną rolę. Robią to jednak bez jakichś własnych korzyści. Właśnie ten aspekt bezinteresowności wydaje się być bardziej właściwy. Jedyną motywacją jest bowiem ‘miłość i poczucie więzi z Panem’.
‘Szczęśliwe oczy’. Uczeń to ten, który ‘patrzy’ na Pana i ‘słucha’ Jego słowa. To nierozłączne działania. Nie wystarczy tylko patrzeć, być biernym świadkiem. Trzeba widzieć i słuchać ze zrozumieniem. To wielki przywilej dla ucznia, dla każdego z nas, że możemy widzieć i być świadkami spełniania się obietnicy Ojca.
Jesteśmy otoczeni znakami obecności Pana i Jego łaską. Ale ciągle, niemal z uporem, jesteśmy przywiązani do swoich oczekiwań i wyobrażeń. Mamy swoje pomysły na zbawienie. Musimy je jednak porzucić, zdając się na prowadzenie przez Ducha.
Stać się jak dzieci. To nie powrót do bycia dzieckiem emocjonalnie czy intelektualnie. Umniejszenie w Biblii nie jest znakiem braku wartości, ale świadomości, że wszystko zawdzięczamy Ojcu w niebie.
Naśladowanie Jezusa to nie tylko pobożne deklaracje, ale konkretne decyzje, które wymagają oderwania się od przywiązań do rzeczy, ludzi i własnych wyobrażeń. Ewangelia przypomina dziś, że kto idzie za Panem, nie może oglądać się wstecz. To droga do prawdziwej wolności serca i przebaczenia, które otwiera przyszłość.
Jezus zabrania uczniom myślenia i działania w kategoriach przemocy, logiki władzy, ‘bycia obsługiwanym’ a nie łagodnym i miłosiernym dla potrzebujących. ‘Pokusa wpływu’ i niechęć do przyjęcia krzyża zagraża każdemu uczniowi Chrystusa.
29 września w Kościele obchodzimy Święto Świętych Archaniołów Michała, Gabriela i Rafała.
Myślę, że każdy z nas może zauważyć w sobie takie ciche, czasem zupełnie nieuświadomione pragnienie, żeby wycisnąć z życia jak najwięcej. Żeby niczego nie przegapić, żeby spróbować, posmakować i doświadczyć. Taki wewnętrzny imperatyw, który każe nam biec szybciej, pracować więcej, planować kolejne wakacje, kupować nowe rzeczy. Boimy się pustki, boimy się nudy, a najbardziej chyba boimy się poczucia, że nasze życie przeleciało nam przez palce. I w tym pędzie łatwo uwierzyć, że sensem jest właśnie to – kolekcjonowanie wrażeń, zabezpieczanie swojej przyszłości, budowanie wokół siebie muru z komfortu i przyjemności.
Memento mori. To nie zachęta do fatalistycznego lęku przed śmiercią. Święty Ignacy w Ćwiczeniach Duchowych proponuje spojrzenie na teraźniejsze wybory z perspektywy końca. To nie jest kwestia lęku przed umieraniem, ani nawet przed sądem lub wieczną karą. Spojrzenie ‘na koniec’ może nam wiele powiedzieć o teraźniejszości i rzucić nowe światło na dzisiejsze wybory.
Chrystusa nie można zrozumieć w pełni bez krzyża, śmierci i zmartwychwstania. Na wszystko jest odpowiedni czas. Uczniowie muszą się także tego nauczyć i dostosować się do logiki Pana.
Herod staje wobec tajemnicy Jezusa, ale nie potrafi wyjść poza własne lęki i schematy. Jego pytanie: „Kim więc jest Ten?” brzmi także w naszych sercach, gdy zamiast przyjąć wezwanie do nawrócenia, wolimy stłumić prawdę i zagłuszyć niewygodne słowo. Ewangelia przypomina, że rozpoznanie Chrystusa wymaga odwagi, pokory i otwartości serca.
Jezus zwołuje Dwunastu i wysyła ich z misją "głoszenia Królestwa i uzdrawiania". Mają spełnić swoją misję w prostocie, ubóstwie i zaufaniu. Pan przygotowuje ich na przeciwności i na odrzucenie. Jest to dla nich próba wiary i zaufania w działanie Opatrzności.
Uczeń Chrystusa nie żyje tylko dla siebie – jego życie jest misyjne, a każde słowo i czyn mają moc stawania się światłem dla innych. Słowo, które przyjmujemy, ma być widoczne, rozjaśniać mrok i prowadzić innych ku Bogu. Autentyczność życia w prawdzie Ewangelii czyni świadectwo wiary wiarygodnym i skutecznym. To wezwanie, by uważać, jak słuchamy, i by dzielić się światłem, które Pan składa w naszych sercach.
Żyjemy w epoce „lifehacków”. Wszyscy chcą być sprytniejsi, bardziej wydajni, zoptymalizowani. Szukamy sposobów, jak oszczędzić pięć minut na dojeździe do pracy, jak taniej kupić bilet na wakacje, jak ugotować obiad w kwadrans. Chcemy zabezpieczyć swoją przyszłość – odkładamy na emeryturę, wykupujemy polisy, inwestujemy. Myślimy o tym, co będzie za 10, 20 czy 40 lat. Chcemy mieć pewność, że gdy przyjdzie starość, choroba bądź jakiś życiowy kryzys, to będziemy mieli gdzie mieszkać i za co kupić chleb. I to jest mądre, to jest roztropne. Nikt o zdrowych zmysłach nie powie inaczej. To jest po prostu zaradność, dbanie o siebie i o swoich bliskich.
{{ article.description }}