Trzy lekcje świętego Andrzeja dla katolików szukających duchowych wskazówek
Święty Andrzej jako postać ewangeliczna nie bije rekordów popularności. Większości katolików jest znany raczej słabo. A tu - niespodzianka. Bo właśnie ten niepozorny Apostoł podpowiada nam w Ewangeliach trzy ważne dla naszej wiary i bycia w Kościele rzeczy. Aktualne tu i teraz, w Kościele dwudziestego pierwszego wieku.
Apostoł, męczennik, bliski uczeń Jezusa, rybak sprzed dwóch tysięcy lat. Dla większości postać odległa i znana słabo, bo nie jest najbardziej rzucającym się w oczy apostołem, a gdyby nie polskie tradycyjne andrzejki, pewnie w ogóle byśmy o nim nie pamiętali. A to właśnie on ma nad do pokazania trzy ważne lekcje z życia wiarą w Kościele.
Lekcja pierwsza: twoja wiara ma większy wpływ na Kościół, niż myślisz
Andrzej był pierwszy. To on usłyszał, jak Jan Chrzciciel mówi o Jezusie: oto Baranek Boży. To on poszedł zobaczyć, gdzie Jezus mieszka. To on zawołał swojego brata Szymona, by także zobaczył Jezusa. Ale choć jako pierwszy poczuł w sercu, że to jest Mesjasz, i jako pierwszy odpowiedział na Jego zaproszenie – wcale nie stał się pierwszym wśród Apostołów, tym, który Go „odkrył” i pokazał innym. Ewangeliści, wymieniając imiona Dwunastu, wcale nie wspominają o tym, że był pierwszy: Mateusz i Łukasz wymieniają go zaraz za Piotrem, a Marek jako dopiero czwartego, po synach Zebedeusza.
Pierwsza lekcja apostoła Andrzeja jest prosta: nie chodzi o to, gdzie w Kościele widzą cię ludzie, na jakim stanowisku i z jakim ważnym zadaniem. Chodzi o to, jaka jest Twoja osobista wiara i relacja z Jezusem. Ona jest ważniejsza od zadań, które dostaniesz do wypełnienia i pozycji, które ci ich wykonanie przyniesie.
Takie podejście może być bardzo uwalniające zwłaszcza dla osób, które są przekonane, że żeby w Kościele "coś znaczyć" i mieć wpływ, muszą najpierw stać się "ważne" i rozpoznawalne.
Lekcja druga: to, co drobne, bardzo się liczy
Ewangeliczna scena, której większość katolików wcale nie kojarzy z Andrzejem, to moment rozmnożenia chleba. Opowiada o tym Ewangelia Jana w szóstym rozdziale. Jezus widzi wielki tłum, który się schodzi, i chcąc wypróbować uczniów, pyta: „Gdzie możemy kupić tyle chleba, żeby ich nakarmić?” Na zaczepkę Jezusa daje się nabrać Filip, którego przeraża koszt przedsięwzięcia: trzeba by mieć roczny zarobek, żeby wszystkich nakarmić…
Za to Andrzej reaguje inaczej. Mówi nie o swoich obawach, ale o faktach: jest tu chłopiec, który ma pięć chlebków i dwie ryby. Ale to przecież jest za mało… W tych słowach jest coś ujmującego: Andrzej dobrze wie, do kogo to mówi, bo to on słuchał wcześniej Jana Chrzciciela i widział rzeczy niemożliwe, które Jezus robił bez trudu. Myślę, że wie też, że Jezus mógłby stworzyć z niczego jedzenie dla wszystkich obecnych. A mimo to szuka punktu zaczepienia dla cudu. Pięciu chlebków. Dwóch ryb.
To druga lekcja od świętego Andrzeja: gdy ma się do czynienia z Jezusem, naprawdę warto zwracać uwagę na drobiazgi, bo to one stają się źródłem niezwykłych cudów.
Lekcja trzecia: bycie wierzącym to nie występ solowy
Kiedy czytamy w Ewangelii o Andrzeju, widać, że ten rybak nie jest solistą. Przywykł do pracy w zespole i tak działa również wtedy, gdy na słowa Jezusa zmienia się natura jego połowów. Gdy Jan Chrzciciel wskazuje Jezusa jako Mesjasza – słucha go razem z innym uczniem i z nim idzie za Jezusem. Gdy Jezus mówi „Pójdźcie za mną” po raz pierwszy – jest w łodzi i pracuje z bratem. Gdy teściowa Piotra jest chora, a Jezus przychodzi do ich domu, nie wybiega przed dom do Jezusa, żeby samotnie Mu o tym powiedzieć. Gdy rozmawia z Jezusem o zburzeniu świątyni, jest razem z Piotrem, Jakubem i Janem. Gdy w Jerozolimie Filip przychodzi do niego z prośbą od ludzi, którzy chcą zobaczyć Jezusa – zabiera Filipa i razem idą o tym opowiedzieć Mistrzowi.
Jedyny moment, w którym Andrzej robi coś sam, to ten, w którym idzie do Piotra, by mu powiedzieć o Jezusie. Ale nawet wtedy Andrzej nie mówi: „znalazłem Pana”, ale: „znaleźliśmy Pana”.
To trzecia lekcja od Andrzeja Apostoła. Relacja z Jezusem i odkrywanie Go jako swojego osobistego Zbawiciela i przyjaciela jest bardzo ważne. Ale równie ważne są relacje z ludźmi, z którymi można się swoją wiarą i odkryciami dzielić. I na tym właśnie polega bycie Kościołem: żeby w wierze i wspólnocie nie grać solówek, ale szukać duetów, zespołu, wspólnoty.
Skomentuj artykuł