Jan Himilsbach: Ja to chętnie napiłbym się kawy, ale wszyscy myślą...
Za życia stał się legendą i wiele robił, żeby swój mit podtrzymywać. Janowi Himilsbachowi absurd towarzyszył od początku istnienia – pisze Ryszard Abraham w książce „Himilsbach. Ja to chętnie napiłbym się kawy” (Wydawnictwo MANDO).
Co w życiu Jana Himilsbacha było prawdą, a co legendą? W urzędzie wpisano mu nieistniejącą datę urodzenia (31 listopada), a jego żona Barbara opowiadała, że urodziny obchodził na początku maja. „Jeden dzień w tą, jeden dzień w tamtą, co to za różnica!?” - przytacza wypowiedź aktora Ryszard Abraham. „I konsekwentnie pozostał wierny kreacji rzeczywistości do końca żywota - nie ustalono dokładnej daty jego śmierci. Prawdopodobnie przyszła 11 lub 12 listopada 1988 roku” - dodaje.
Publikujemy kilka anegdot z książki „Himilsbach. Ja to chętnie napiłbym się kawy”
Czy ludzie się z tym godzą, czy nie, ja i tak zostanę w historii…
Nigdy nie rozsmakował się w sławie:
- Nie znoszę, gdy ktoś mi się nachalnie przygląda - mawiał. - Gdy ktoś taki pyta, skąd się znamy, zawsze odpowiadam: z więzienia. A tak w ogóle sława to Sława Przybylska. Spotkałem ją niedawno na Starówce. A ja? Ja nie muszę nic w życiu robić. Na mnie pracuje czas. Czy ludzie się z tym godzą, czy nie, ja i tak zostanę w historii… Zostanę jak mumia. Zapeklowany Ramzes II. To jest sława. Pięćdziesiąt filmów i już gwiazda? Spadająca chyba! - odpowiadał przytomnie.
Od kiedy ma pan taki głos?
Wyróżniający się wygląd i oryginalna chrypka plasowały go w szeregu aktorów charakterystycznych. W wywiadzie radiowym powiedział:
„Trudno, mam taki głos. Poszedłem nawet do laryngologa i lekarka mnie pyta:
- Od kiedy ma pan taki głos?
Ja jej mówię:
- Od kołyski.
- A do kiedy? – docieka pani doktor.
– Do trumny – odpowiadam zgodnie z prawdą”.
Ryszard Abraham "Himilsbach. Ja to chętnie napiłbym się kawy" (Wyd. MANDO)
Himilsbach... torreador
Bardzo znana opowieść. Czy prawdziwa? Do dziś żyje, nawet sporządza się memy ze zdjęciem aktora i tymi kwestiami.
Oto Jan stoi koło budki i pije piwo. Obok przechodzi kobieta.
– Wziąłby się pan za robotę, a nie piwo!
– W tym kraju nie ma pracy w moim zawodzie.
– Tak? A jaki ma pan zawód?
– Torreador.
Wszyscy dookoła nic, tylko straszą!
Wzbudzał zainteresowanie, a czasami zgorszenie swoją osobą. Gdy jadł obiad w towarzystwie, już przy pierwszym daniu częstował wszystkich papierosem.
Z dystansem podchodził do swoich nałogów. Powiedział do przyjaciół:
– Wszyscy mówią, Janek przestań pić i rzuć palenie. Basica [żona – przyp. red.] straszy, że jak nie przestanę, to odejdzie. Lekarz straszy, że jak nie przestanę, to szybko zejdę. Wszyscy dookoła nic, tylko straszą! A jak człowiek ma silną wolę, to i tak zapali i się napije.
Innym razem tak uzasadniał swój pociąg do gorzałki:
– Ja to chętnie napiłbym się kawy, ale wszyscy myślą, że ja tylko tę wódkę, no i stawiają, a ja nie mam śmiałości, żeby im odmówić.
Skomentuj artykuł