W miasteczku Abbeymead wszyscy znali Percy’ego Milburna. Przyjezdny. Bogaty. Z ambicją, by odmienić opuszczoną farmę na wzgórzu. Ale zanim zdążył komukolwiek opowiedzieć o swoich planach, zniknął. Bez śladu. Została tylko studnia ciemności, otwarte drzwi do piwnicy i ciche podejrzenia, że ktoś nie chciał, by jego marzenia się spełniły.
Kwiecień 1957 roku. Sussex, południowa Anglia. Na pierwszy rzut oka – urocze wzgórza, łagodne lasy, kredowe klify i spokojne miasteczko Abbeymead. Ale gdzieś pod tą sielankową powierzchnią pulsuje coś ciemnego. Coś, co wybrzmiało wyraźnie w chwili, gdy zniknął Percy Milburn.
Przyjezdny z północy, zamożny, ambitny. Chciał kupić farmę i stworzyć hostel.
Nie wiedział, że jego obecność dla niektórych była jak cierń.
Nie wiedział, że tamtego dnia otworzy drzwi, których lepiej było nie otwierać.
„Gdy otworzył drzwi do piwnicy, zobaczył studnię ciemności. (...) Przegrał walkę, runął ze schodów i wylądował bezwładnie na kamiennych płytach.”
Mężczyzna, który chciał coś zmienić
Percy Milburn nie pasował do Abbeymead.
Nie dlatego, że był nieuprzejmy. Przeciwnie – uprzedzająco grzeczny, zrównoważony, życzliwy.
Ale był „inny”. A to, jak wiemy, wystarczy.
Z pochodzenia Yorkshire, wdowiec, który po wojnie sprzedał rodzinne przędzalnie i przeprowadził się na południe.
W miasteczku kupił starą szkołę i zamienił ją w wygodny dom. Teraz planował wykupić dawną Ptasią Farmę i przekształcić ją w niedrogi hostel. Dla „zwykłych ludzi”. Dla tych, których nie było stać na luksusy.
„Chcemy przecież ściągać do Sussex zwykłych ludzi, mieszkańców miast, którzy właściwie nie widują zieleni. To ich zamierzam tu przyciągnąć.”
Brzmiało pięknie. Ale nie dla wszystkich.
Wzgórze, które milczy
W piątkowe popołudnie Percy opuścił swój dom, jedząc tylko kanapki.
Nie miał czasu na obiad – czekało go spotkanie z sir Frederickiem Neville’em, właścicielem farmy, oraz jego agentem, Colinem Palmerem.
Chciał pokazać im wnętrze gospodarstwa, przedstawić plan przebudowy.
To miał być krok milowy w realizacji marzenia.
Ale nigdy nie dotarł na zebranie. Nie zjawił się ani na farmie, ani w świetlicy, gdzie czekali na niego mieszkańcy Abbeymead.
„To do pana Percy’ego niepodobne. Zawsze mnie informuje, gdy wyjeżdża. Nawet jeśli ma się spóźnić na posiłek.” – mówiła jego gosposia, Minnie Howden.
Podejrzenia
W Abbeymead szybko zaczęto szeptać: „Pewnie się rozmyślił.”, „Stchórzył.”, „Wrócił do Yorkshire.”
Ale Flora Steele, właścicielka lokalnej księgarni, czuła, że coś jest nie tak.
Znała Percy’ego. Wiedziała, że nie mógł tak po prostu odejść. Nie z dnia na dzień. Bez słowa. Bez walizki. Bez odzewu.
Wraz z Jackiem Carringtonem – pisarzem i partnerem – zaczęła zadawać pytania.
I szybko trafiła na coś niepokojącego: Colin Palmer twierdził, że był na farmie. Że drzwi były otwarte. Że Percy się nie zjawił. Że dom był pusty.
Ale coś się nie zgadzało.
Drzwi były otwarte na oścież. To nie jest normalne. Ktoś musiał je zostawić.
Piwnica
Flora i Jack postanowili sprawdzić wszystko sami.
Ptasią Farmę znaleźli zaniedbaną, ale nie całkowicie opuszczoną. W gospodarstwie było coś niepokojącego – jakby dom czekał na kogoś, kto nigdy nie wrócił.
Wreszcie trafili do środka.
„ Zszedłem nawet do piwnicy. Z pewnym trudem, mogę dodać. Schody przegniły, niektóre stopnie zupełnie zbutwiały. Całe szczęście, że miałem ze sobą latarkę. To zejście jest niebezpieczne, drzwi do piwnicy powinny być zamknięte.”
A jednak ktoś tam zszedł.
I być może – nie wrócił.
W powietrzu było coś, co przyprawiało o ciarki. Stare drewno, kurz, i... coś jeszcze. Coś, czego nie da się nazwać.
Nie znaleźli ciała.
Nie było śladów walki.
Ale były... pytania. Zbyt wiele pytań.
Co się naprawdę wydarzyło?
Czy Percy Milburn w ogóle dotarł na farmę?
Czy ktoś tam był przed nim? Czy ktoś na niego czekał?
Czy upadł przypadkiem, czy może został popchnięty?
Colin Palmer twierdził, że wszystko sprawdził.
Ale Flora mu nie ufała.
„Być może rzucił okiem pobieżnie, ale nie zrobił dokładnego przeszukania. A co ze stodołami? Budynkami gospodarczymi? O nich nie wspomniał.”
Sir Frederick – właściciel – miał motyw, by wycofać się z transakcji.
Wielu mieszkańców miało powód, by nie chcieć hostelu.
A ktoś – może jeden z nich – miał wystarczająco dużo determinacji, by przerwać ten plan na zawsze.
Studnia ciemności
„Ktoś przyjdzie, pomyślał, ktoś mu pomoże. Zamknął powieki i stracił przytomność”
Ale nikt nie przyszedł.
Bo może nikt nie chciał.
Bo może komuś było na rękę, że Percy Milburn zniknął.
Ciała nie odnaleziono.
Nie było aktu zgonu.
Ale dla Abbeymead sprawa była zamknięta.
Niechciani znikają szybciej
Milburn chciał tylko stworzyć miejsce, gdzie zwykli ludzie mogliby odpocząć.
Ale to miasteczko nie potrzebowało ratunku. Potrzebowało ciszy.
„Nie stchórzył” – mówiła Flora. – „Jeśli nie przyszedł, to znaczy, że nie mógł. Widocznie coś się stało. Coś, o czym nie wiemy.”
A może ktoś w Abbeymead wie dokładnie, co się stało.
***


Skomentuj artykuł