Zbliża się październik, czas w którym Kościół zaprasza szczególnie do modlitwy różańcowej. Uśmiecham się, widząc oczami wyobraźni skrzywione miny tych, którzy różaniec kojarzą wyłącznie z paniami w wieku emerytalnym, które "zakłócają" ciszę w kaplicach i świątyniach.
dobrawnuczka.blog.deon.pl
Gdybym brała udział w kampanii wyborczej, to moim hasłem byłoby najpewniej: "Zawalczmy o umiar". Wiem, wiem. Daleko bym z nim nie zajechała. Chociaż, kto wie? Ptaszki coraz częściej ćwierkają, że ludzie są zmęczeni tempem dzisiejszego życia.
Deon.pl
Wychodzenie na peryferia, ewangelizacja na pograniczu - to hasła, które na trwałe, także za sprawą tego pontyfikatu, weszły do słownika duszpasterstwa. Warto jednak sobie zadać pytania, co rzeczywiście, w polskim kontekście, powinny one znaczyć. I czy da się prowadzić taką ewangelizację bez głębokiego, osobistego nawrócenia - i to nie tylko - duszpasterskiego.
Deon.pl
Przesłanie papieża Franciszka, dotyczące migrantów, w Marsylii zostało przyjęte owacją na stojąco nie tylko przez biskupów, ale też m.in. przez młodzież i polityków. Jak bardzo różniło się ono od narracji, która aktualnie w tej sprawie dominuje w polskiej przestrzeni publicznej?
W ostatnich dniach jesteśmy zalewani wiadomościami o skandalicznym wydarzeniu na jednej z parafii w Dąbrowie Górniczej. Zamieszani są księża z diecezji sosnowieckiej oraz bliżej nie określona ilość osób, których tożsamości nie znamy, a policja wyjaśniając sprawę, na razie tego nie upubliczniła. Jest tam jakiś wątek obyczajowy, mówi się nawet o ‘orgii’ homoseksualnej, jest też problem nieudzielenia właściwej pomocy medycznej w zagrożeniu czyjegoś życia.
Po czym poznać dojrzałą wspólnotę? Po tym, że nie jest jednorodna: w niedojrzałej wspólnocie wszyscy będą modlić się tak samo. W dojrzałej wspólnocie jeden wyjmie różaniec, drugi podniesie dłonie, trzeci będzie się modlił z ręką w kieszeni - mignęła mi ostatnio refleksja na Facebooku. Sama dorzucam do tego mądrego spostrzeżenia jeszcze jedną myśl: dojrzała wspólnota nie poświęca oceanu czasu i energii na zajmowanie się mało ważnymi detalami.
Dziś dyskutujemy o filmie Agnieszki Holland. Spieramy się kto kogo i gdzie obraził. A realne problemy wciąż czekają na rozwiązanie. Niby wszyscy uczestnicy debaty publicznej zapewniają, że im zależy. Ale mają usta pełne pustych frazesów. 16 października - dzień po wyborach - nikt już o tym pamiętał nie będzie. Aż do następnych wyborów.
Kolejne rozmowy z narzeczonymi oraz małżonkami za mną. Uwielbiam takie spotkania, w których dwoje kochających się ludzi, gdzieś po drodze skonfliktowanych i nierozumiejących siebie i drugiego, szukają wsparcia. Do tego trzeba mieć siłę i ogromną miłość, choć często wydaje się nam, że jest odwrotnie - nie kocham i jestem słaby, skoro muszę szukać dla nas pomocy. Życie jednak pokazuje coś odwrotnego - obojętność jest największym wrogiem miłości, nie walka o relacje.
dobrawnuczka.blog.deon.pl
„Ten wysoki wikary zawsze mi przerywa i od razu daje pokutę, a ten drugi to chyba w ogóle nie słucha, bo zawsze na końcu każe mi odmówić Zdrowaś Mario. Nieważne, co powiem. A ksiądz proboszcz może i nie mówi zbyt ciekawie, ale przynajmniej zawsze ma mi do powiedzenia jakąś naukę, a nie tylko od razu rozgrzeszenie”.
Wstrząsająca historia wyzwolenia i szukania sprawiedliwości. Tak najkrócej przedstawić można film "Sound of Freedom. Dźwięk wolności". Jeśli czegoś w nim, przynajmniej mi brakuje, to pogłębienia prawdy o cierpieniu dzieci, a także świadomości, że ich dramat nie kończy się wraz z odzyskaniem wolności.
Żyjemy w świecie bardzo szybkich zmian. Wydarzenia następują jedno po drugim w tempie niespotykanym dotąd. Łatwość przesyłu informacji dodatkowo potęguje wrażenie bycia nimi ‘przytłoczonym’. I obojętne czy jest to telewizja, radio czy jeszcze bardziej internet. Nic się nie zatrzymuje, znika wypychane przez kolejne, istotne i niecierpiące zwłoki newsy.
Trwa w Polsce pewna nagonka na Kościół, na wiarę, na wartości. Nie ma co do tego złudzeń. Idąca za tym swego rodzaju „poprawność” nakazuje, by pewne sprawy przerysowywać, mocniej nagłaśniać, inne zaś przemilczać. I to się dzieje. Pytanie tylko jak długo, jako katolicy, będziemy się na to zgadzać? Czy nie powinniśmy wreszcie zacząć działać, a nie tylko biernie się przyglądać?
Znam bardzo wielu ludzi, którzy uważają się za osoby wierzące, ale niepraktykujące i niezwiązane z żadnym kościołem. Nie mam z tym problemu, nie czuję potrzeby narzucania innym, że moje spojrzenie jest tym jedynym słusznym (choć noszę w sobie przekonanie, że Kościół Katolicki to jedyna słuszna droga…). Nie mam w sobie przymusu by zmuszać innych do życia takiego, jakie sama prowadzę. Wierzę, że ważne jest tutaj coś innego. Od słowa, ważniejsze jest świadectwo własnego życia. Od jakiegoś czasu jednak pojawia się we mnie pewien problem, bunt, niezgoda, wewnętrzne rozdarcie.
Wzburzenie i żądanie wyjaśnień w kontekście wychowania dzieci dotyczyło w ostatnim dziesięcioleciu nadużyć związanych z przemocą i seksualnością. W tych dniach co innego zbulwersowało część opinii publicznej. Nie seks, lecz śmierć, a konkretniej wychowanie do heroizmu, do stawiania czoła sytuacjom, w których "umrzeć to zysk" (Flp 1, 21).
Katolickość jest zaprzeczeniem sekciarstwa, powszechność wiary Kościoła oraz bogactwo jego tradycji sprawiają, że nie powinniśmy ulegać duchowi sekty. Niestety w praktyce to tak nie działa. Tak się bowiem składa, że w wielu miejscach Kościoła działają grupy, które wyczerpują wszystkie znamiona nowych kultów religijnych, określanych mianem sekty.
Temat finansowania Kościoła katolickiego w Polsce pojawia się i znika. Wciąż funkcjonują takie bardzo ułomne i kontrowersyjne rozwiązania, jak stworzony w czasach PRL Fundusz Kościelny. Ale dotychczasowa sytuacja może się nagle okazać tylko pozornie stabilna.
Dwa tematy przyciągnęły moją uwagę dzisiaj: pieniądze w Kościele i odejścia księży z kapłaństwa. „Pecunia non olet” (pieniądz nie śmierdzi), mawiali starożytni, ale jest też w bogactwie, pieniądzu, dobrach – jak byśmy tego nie zdefiniowali – jakaś magiczna, ale i dramatyczna moc dzielenia. Ostatnio wrócił temat pieniędzy w Kościele za sprawą utrzymywania i finansowania ze środków publicznych katechezy w szkołach i powracających postulatów likwidacji tzw. Funduszu Kościelnego.
Nazwa chyba już nie przyciąga. W środku traktuje się ją czasem trochę jak coś między oczywistością a złem koniecznym, a mimo to, choć oldschoolowo, to jednak najlepiej oddaje istotę rzeczy; to tak, jakby nazwać piekarnię „Pyszne Jagodzianki” i takie właśnie dostarczać uradowanym klientom.
Środowiska LGBT od wielu lat zabiegają o różnorakie przywileje, domagają się legalizacji ich związków itp. Nierzadko robią to w sposób nachalny. Spotykają się oczywiście z krytyką, niezrozumieniem, nietolerancją. A być może krzykliwe happeningi i parady dałoby się zastąpić po prostu merytoryczną dyskusją?
Zaczął się nowy rok szkolny. Słyszę pierwsze trudne wizje codzienności - opisy tego, że jest za mało nauczycieli i terapeutów, za to zbyt dużo roszczeniowych rodziców i dzieci, które żyją w przekonaniu, że są pępkiem świata. Gdzieś po drodze zgubiła się radość, którą sama odczuwałam jako dziecko, gdy wracałam we wrześniu do szkoły. Zachwyt tym, że mogę spotkać się ze znajomymi, rozwijać, poznawać świat, wąchać nowe książki (to mi zostało do dziś…).
{{ article.source.name }}
{{ article.source_text }}
{{ article.source.name }}
{{ article.source_text }}
{{ article.description }}