28 kwietnia Kościół wspomina współczesną świętą, żonę i matkę, która dla uratowania swojego ostatniego dziecka poświęciła własne zdrowie i życie. Nazywano ją "świętą zwyczajnych dni". Była ostatnią świętą, którą kanonizował w 2004 roku Jan Paweł II. Poznamy też świadectwo tej, dla której ofiarowała swoje życie. To historia św. Joanny Beretta Molla.
Urodziła się w 1922 roku w Magencie, niedaleko Mediolanu, we Włoszech. Była dwunastym dzieckiem Alberta i Marii. Wychowywana była w atmosferze wiary i pobożności. Siostra i dwóch braci Joanny wybrali drogę życia zakonnego. Ona chciała zostać misjonarką.
Św. Joanna Beretta Molla - niewiasta dzielna
Studia medyczne rozpoczęła w czasie II wojny światowej. Ukończyła je w 1949 r. na Uniwersytecie w Pawii. W 1950 r. uzyskała specjalizację z pediatrii i rozpoczęła praktykę lekarską.
Piotra, swojego męża, poznała w 1951 roku. Pobrali się we wrześniu 1955 roku. Byli pracowici, pogodni i szczęśliwi. Spędzali jak najwięcej czasu razem. Lubili wycieczki w góry, jazdę na nartach, koncerty i spektakle w teatrze. Joanna interesowała się modą, dbała o elegancję, prowadziła samochód, co wtedy nie było powszechne.
Modlitwa do św. Rity za tych, którzy nie mogą mieć dzieci
Joanna i Piotr chcieli mieć dużo dzieci. Najpierw urodził się im syn, potem w kolejnych latach przyszły na świat dwie córki. Joanna poroniła kolejne dwie ciąże. Pod koniec drugiego miesiąca następnej ciąży zdiagnozowano u niej mięśniaka w macicy, który zagrażał życiu jej i dziecka. Joanna zdecydowała się donosić ciążę do końca. Była lekarzem i wiedziała, że stan jest poważny. Domagała się jednak ratowania przede wszystkim dziecka, choć lekarze sugerowali usunięcie ciąży.
Joanna Emanuela, córka, dla której Joanna poświęciła swoje życie, tak o tym opowiada: - Dwa tygodnie przed porodem mama powiedziała do taty: "Piotrze, jeśli będziecie musieli wybierać pomiędzy mną i dzieckiem nie wahaj się w ogóle, wybierzcie dziecko – i domagam się tego – uratujcie dziecko".
Joanna Emanuela, córka św. Joanny Beretta Molla - fot. mat. własne.Oddajmy głos Joannie Emanueli, żeby opowiedziała o ostatnich chwilach życia swojej świętej matki: „Mama została przyjęta do szpitala w Wielki Piątek, właśnie w czasie Wielkiego Tygodnia, 20 kwietnia 1962 roku, po południu. Lekarze, ponieważ już została poddana jednemu zabiegowi chirurgicznemu usunięcia mięśniaka, chcieli, by rodziła w sposób naturalny. Niestety, nie przyniosło to spodziewanych rezultatów.
Modlitwa do św. Józefa za małżeństwa, które nie mogą mieć dzieci
A zatem, następnego ranka, w Wielką Sobotę o godz. 11 zrobili jej cesarskie cięcie i ja się narodziłam. Kilka godzin potem mama poczuła się bardzo źle. Miała bardzo wysoką gorączkę i odczuwała wielki ból. Okazało się, że w konsekwencji komplikacji okołoporodowych pojawiło się septyczne zapalenie otrzewnej. I wtedy zaczęła się prawdziwa agonia mamy, jej Kalwaria, która się złączyła z męką Jezusa na górze Kalwarii. W czasie tej swojej agonii, wiele razy powtarzała: ‘Jezu, kocham Cię. Jezu, kocham Cię’.
Aż do końca chciała przyjmować Komunię świętą. Nie mogła już przełykać, więc przyjmowała cząstkę do ust. Bardzo zależało jej na tym, żeby wrócić do domu. Prosiła tatę: ‘Piotrze, zabierz mnie do domu’.
Premiera filmu o św. Joannie
Lekarze pozwolili na to dopiero w sobotę po Wielkanocy, 28 kwietnia, kiedy widzieli, że nic więcej dla niej nie mogą zrobić. A zatem tata zabrał mamę do domu w Ponte Nuovo di Magenta w sobotę o czwartej nad ranem. Mama zmarła w swoim łożu małżeńskim o ósmej rano, mając zaledwie 39 lat”. Była heroiczną świętą zwyczajnego dnia.
Skomentuj artykuł