Deon.pl
Uczniowie słuchają słów Pana w żarliwej modlitwie o jedność obecnych i przyszłych Jego wyznawców. Modlitwa Arcykapłańska stylistycznie i treściowo odsyła nas do pierwszych słów Ewangelii św. Jana (Na początku było Słowo...).
DEON.pl
Ta modlitwa może też być odczytywana jako "Janowa wersja modlitwy Ojcze nasz...”. Jest to wielkie dziękczynienie Jezusa za dzieło, które Ojciec dał Mu do wykonania. Jest to też modlitwa wstawiennicza.
Uczniowie na ‘własnej skórze’ doświadczają, jak wielka przepaść jest między wyobrażeniami o pobożności i bliskości z Panem a doświadczeniem próby i pokus. I do nas wtedy Jezus mówi: „miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat”.
Stajemy dziś na Górze Wniebowstąpienia i – bądźmy szczerzy – paru z nas wciąż wpatruje się w niebo jak apostołowie: zdziwieni, że Jezus „rozstał się z nimi i został uniesiony do nieba” (Łk 24,51). Ile razy możemy usłyszeć: „Gdyby Pan Jezus był tu na ziemi, wszystko wyglądałoby inaczej”. Tyle że On jest! Sam przecież to powiedział: „A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28,20). Problem leży nie w tym, co by zrobił Jezus, gdyby tu był, bo przecież właśnie jest (!) lecz w tym, co my zrobiliśmy z Kościołem i obecnością Pana w nim.
Przebywać w świątyni i wielbić Boga. Świątynia jest miejscem, gdzie przebywa Bóg. Od wniebowstąpienia staje się miejscem błogosławieństwa i przebywania człowieka. W tej ‘świątyni’: czy to kościół czy łono natury, w duszy człowieka czy w wytworach jego geniuszu, Bóg jest dla nas łaskawy, a my jesteśmy Jego świadkami.
Maryja z pośpiechem idzie w góry – nie dla własnej korzyści, ale by dzielić się radością i obecnością Boga. Jej nawiedzenie staje się znakiem wypełniania się Bożych obietnic, odpowiedzią na długoletnie oczekiwanie Elżbiety. W tym cichym, domowym spotkaniu ukryta jest wielka tajemnica wiary: Bóg działa przez bliskich, prostych i posłusznych. Czy i my potrafimy rozpoznać ten czas nawiedzenia w zwyczajnych wydarzeniach naszego życia?
Jezus zapowiada uczniom, że doznają teraz smutku, ale rozradują się, kiedy Go znowu powtórnie zobaczą. Nie jest to pożegnanie. To raczej zapowiedź, klucz do interpretacji tego, co ma się zdarzyć. Powtórne spotkanie z Jezusem nie jest zapowiedzią sądu i odrzucenia, ale wypełnienia i ‘rozradowania się’.
Uczniowie nie rozumieją ani tego, co się dzieje, ani tego, co mówi do nich Pan. Są zamknięci na słowa Jezusa. Żyją w świecie własnych lęków i strachu. Nadchodzi jednak godzina, kiedy smutek uczniów zamieni się w radość, ich serce zacznie "pałać".
Deon.pl
Duch Prawdy oznajmia rzeczy przyszłe. Słowo tu użyte oznacza „powtarzać, ponownie oznajmiać, interpretować”. Rzeczywistość poznawania jest dynamiczna. Duch Święty pomaga nam rozumieć i lepiej przeżywać konkretne sytuacje. Rzeczy przyszłe to nie przepowiednie i horoskopy.
Sytuacja jest bardzo trudna. Uczniowie Jezusa czują się zagubieni. Przyszłość jest niewiadomą, która ich przeraża. Zapowiedź krzyża, prześladowań wywołuje w nich lęk. Cierpienie, odrzucenie nie kojarzy im się z miłością.
W historii świeckiej, którą zazwyczaj piszą zwycięzcy, mamy swego rodzaju ‘usprawiedliwianie przestępstwa’. Bóg natomiast przyznaje rację ofiarom przemocy. Historia nie jest ostatecznie tryumfem zła. Bóg podtrzymuje biednych i uciśnionych.
„Niech się nie trwoży serce wasze...” To powtórzenie stwierdzenia z pierwszego zdania tego rozdziału ewangelii. Bliskie odejście Jezusa nie zostawia pustki i zniechęcenia. Dzieje się tak, kiedy Go miłujemy. Mówi nam o tym, uprzedzając wszelkie trudności i wyciszając lęki.
Jezus przygotowuje swoich najbliższych, uczniów i przyjaciół, na swoje wywyższenie. Mówi o trudnych sprawach, o nienawiści i prześladowaniach.
Zachowywanie przykazań jest znakiem ‘miłości braterskiej’. Właśnie miłość sprawia, że „trwamy w Jezusie i przynosimy ten sam owoc, na uwielbienie Boga i naszą radość”.
Jezus nie obiecuje uczniom łatwego życia, ale daje im pewność: kto wytrwa w Jego miłości, ten doświadczy pełni radości. Zapowiada, że prawdziwa więź z Nim opiera się nie na słowach, ale na życiu zgodnym z Jego nauką. Czy potrafimy trwać przy Nim, nawet gdy wszystko wokół nas się chwieje?
Nie przynosimy owocu sami z siebie. Tylko wtedy, kiedy trwamy w Nim. To nie jest efekt naszego starania i woluntaryzmu, ale pozwolenia, aby On sam to przeprowadził.
Jezus nie opuszcza nas. Jego przejście nie jest porzuceniem, ale dopełnieniem. Zostajemy napełnieni pokojem i radością, które są owocem Ducha Świętego, miłości Ojca i Syna. Pokój Jezusa jest inny niż na świecie. To nie przerwa między wojnami. Nie jest to także pokój stoicki, niewzruszony.
Zdarzyło ci się kiedykolwiek patrzeć na osobę modlącą się obok w kościelnej ławce i pomyśleć: „Ten człowiek jest świętszy ode mnie… Mnie Bóg kocha mniej”? A może pomyślałeś wręcz odwrotnie: „To ja jestem lepszy”? Jeśli tak, to Bóg w dzisiejszym słowie chce rozerwać takie myślenie w strzępy. Jeśli nie, to chce twoje serce uchronić przed trucizną takiego rozumowania. Dlatego padają dziś w liturgii słowa cztery zdania-dynamity, które mają rozsadzić takie, pełne porównywania się z innymi, podejście do relacji z Bogiem, wlewając jednocześnie w serce człowieka przekonanie, że zbawienie nie jest „dla wtajemniczonych”, lecz jest otwartą bramą, przez którą Bóg pragnie przeprowadzić każdego.
„Krzyż Jezusa jest wywyższeniem Boga jako miłości mocniejszej od śmierci. Jest to egzorcyzm definitywny, który uwalnia nas od wszelkiego zła”. Jan nie mówi w swojej ewangelii o egzorcyzmach, bo każde opowiadanie, jakie nam przekazuje jest takim uwolnieniem od kłamstwa złego ducha i objawieniem nieskończonej miłości Boga do człowieka. To nas uzdalnia do życia przykazaniem miłości.
Uczniowie w Wieczerniku nie rozumieją jeszcze, że w twarzy Jezusa objawia się sam Ojciec. Ich serca są pełne niepokoju, a pytania – pełne zagubienia. Jezus odpowiada z miłością: „Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca”. To zaproszenie, by przestać szukać Boga poza Jezusem i zacząć wierzyć, że w Nim już jesteśmy blisko Źródła życia. Czy potrafimy przyjąć tę bliskość i odnaleźć w niej pokój?
{{ article.description }}