Tłum, a zwłaszcza faryzeusze nie rozpoznają boskiego pochodzenia Pana. Tekst, który rozważamy ma wiele poziomów lektury. Każde słowo, każdy obraz wyraża wielość treści, a ostatecznie wyraża Innego - Boga.
Wierzymy, że Ojciec pragnie zbawienia wszystkich. To tajemnicze "pociąganie" jest wrodzone człowiekowi, a objawia się przez rozmaite pytania o sens.
„Ze wszystkiego... niczego nie stracił”. Nadzieja 'powszechnego zbawienia’ to nie heretycka mrzonka. Jezus mówi o tym wielokrotnie. On nikogo nie przymusza, nie zbawia na siłę, ale wierzymy, że ma moc, aby zbawić wszystkich.
W codziennym życiu możemy stawać się wspólnotą, która nas uczłowiecza, albo możemy na różne sposoby zamiast więzi braterskiej tworzyć sieć uwikłań, czyniąc życie wspólne prawdziwym piekłem na ziemi.
Dlaczego szukasz Jezusa? Można być blisko Pana, blisko Jego wspólnoty, Kościoła z wygody, dla duchowego komfortu, uciekając od tego, co "kosztuje", od wymagań i trudu. Prędzej czy później zostaniemy jednak skonfrontowani z wymaganiami wiary i krzyża.
Rozgryzając dzisiejszą liturgię słowa, miałem w głowie przede wszystkim jedną myśl: Słowo Boże chce nas przekonać, że to, co dotyczy naszej wiary, czyli naszej relacji z Bogiem, jest realne i ma (albo przynajmniej powinno mieć) realny wpływ na nasze życie. Nie możemy dzielić swojego życia na różne strefy, z których jedną z nich będzie strefa religijna, należąca do Boga, ale trzymana gdzieś w odosobnieniu, w tzw. prywatności, odseparowana od innych przestrzeni naszego życia.
Oświecenie umysłów, by rozumieć Pismo. Apostołowie byli blisko, widzieli znaki i słyszeli po wielokroć słowa Jezusa, ale mimo to byli jakby sparaliżowani. To nie człowiek decyduje o tym, kiedy doświadcza Pana. To Jezus przychodzi, działa, ‘oświeca’, ‘pozwala zrozumieć’. Nie obwiniam się, że ‘nie przeżywam’, ale ‘otwieram się’ na działanie Pana.
Ujrzeć Jezusa. Wspólnota uczniów doświadcza zagubienia, niepewności. Opanowani przez ciemności, czują tylko zagrożenie. Łódź się chwieje, woda nie daje oparcia. Dopiero spotkanie z Jezusem, zobaczenie Go, przynosi pokój. Ustają burze i ciemność nocy. Jest to zapowiedź poranka Zmartwychwstania.
Jezus wystawia na próbę apostoła Filipa. Potrzeba "chleba" to podstawowa troska człowieka. To nie tylko pokarm doczesny, ale pytanie o to, gdzie znaleźć prawdziwy pokarm do wzrostu. Życie i śmierć człowieka zależą od tego, gdzie widzi i co wybierze jako swój "chleb".
„Kto nie wierzy Synowi, nie ujrzy życia”. Kiedy słuchamy słowa Jezusa, On mieszka w nas, a my w Nim. Ten, kto Go nie słucha, odłącza się od Jego życia. Moja odpowiedź na wołanie Syna jest ‘deklaracją’ przyjęcia lub odrzucenia tożsamości syna, a zarazem wyborem życia lub śmierci.
Bóg jest cały nastawiony na zbawianie, choć nikogo nie przymusi do przyjęcia tegoż zbawienia. Ten krótki fragment Pisma ukazuje także kryterium rozeznania. Nieprawość, grzech, odmowa przyjęcia zbawienia to ucieczka od światła Słowa Bożego. Kto staje w świetle sumienia, prawości, ten dokonuje uczynków w Bogu.
Wciąż doświadczamy pokusy opierania swojej wiary i relacji z Bogiem nie na zaufaniu i powierzeniu się Jemu, ale na naszym rozumieniu, pojmowaniu, czy działaniu. Duch Jezusa z wyrozumiałością i delikatnością przeprowadza nas przez ciemność do światła.
Maryja zastanawia się, co ma oznaczać pozdrowienie Anioła. To jest także "zmieszanie" każdego, kto doświadcza bliskości Boga. W jaki sposób On obdarza mnie łaską, jak wchodzi w moje życie i przemienia je?
Im więcej myślę o Bożym Miłosierdziu, czym ono w rzeczywistości jest, to odnoszę wrażenie, że ostatecznie jednak łatwiej mi opisać, czym nie jest. Bo to, czym jeast, przerasta nasze wyobrażenie i oczekiwanie – niczego takiego nie doświadczymy w żadnej innej relacji z drugą osobą. Trudno więc znaleźć właściwy język dla wyrażenia ogromu miłości, jaką Bóg obdarza człowieka.
„Nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym”. Nie rodzimy się wierzący, albo niewierzący. My się nimi stajemy. To jest proces. Drzemią w nas nasiona życia i śmierci, wiary i nieufności. To od nas zależy, co w sobie rozwijamy. Nie jesteśmy na nic skazani, predestynowani. Sami odpowiadamy na Boże wezwanie.
„Nie chcieli wierzyć”. Zło obezwładnia uczniów. Nie wierzą Marii Magdalenie, innym świadkom. Nie wierzą nawet samemu Jezusowi, kiedy ukazuje się przez znaki. Jest w nas jakaś ‘zatwardziałość’ i opór przeciwko orędziu życia i zmartwychwstawania.
W życiu religijnym nie o wszystko trzeba pytać, na wszystko mieć jakieś wytłumaczenie. Ważne jest "poczucie", wewnętrzne przekonanie. Uczniowie ufają temu wewnętrznemu głosowi, "wiedzieli, że to jest Pan". To głos wiary, sumienia, zaufania do Boga.
„Pokój wam!” Orędzie pokoju jest słowem kierowanym przez Boga do człowieka od zarania dziejów. Przeżywany pokój wewnętrzny jest znakiem obecności Boga, jest też znakiem działania w nas Ducha Świętego.
Dwaj uczniowie są figurą wspólnoty Kościoła "stęsknionej" za spotkaniem ze swoim Panem. Znają Pisma. Wiedzą, co się stało w Jerozolimie. Słyszeli nawet dobrą nowinę o tym, iż "On żyje". Nie mogą sobie jednak poradzić z przyjęciem "zgorszenia krzyżem". Spotkanie z Bogiem dotyka naszego umysłu, serca i woli. Zostawia swoje ślady, choć nie zawsze jesteśmy wystarczająco otwarci, aby je przyjąć.
Razem z płaczącą Marią Magdaleną stań przed pustym grobem Jezusa. Zobacz zbliżającą się do niej postać, w której ona nie rozpoznaje Pana. Posłuchaj ich rozmowy.
{{ article.source.name }}
{{ article.source_text }}
{{ article.source.name }}
{{ article.source_text }}
{{ article.description }}