Święty Józef pomógł nam w "sprawie nie do załatwienia"

Święty Józef pomógł nam w "sprawie nie do załatwienia"
fot. Nani Chavez / Unsplash
Świadectwo anonimowe

Coś we mnie pękło: poprosiłam z całej siły św. Józefa o interwencję, mówiąc mu, że przecież dla niego nie ma spraw nie do załatwienia. I zaczęło się dziać.

Ja również mogę złożyć świadectwo o pomocy św. Józefa. Dotyczy ono sprawy z 2019 roku. Chodziło o małą, ale konieczną rozbudowę domku na działce. Gdy materiały zostały już kupione, a majster umówiony, okazało się, że Urząd Gminy nie chce wydać pozytywnej decyzji o warunkach zabudowy, powołując się oczywiście na przepisy.

Byliśmy uziemieni. Nie mogliśmy dobudować wymarzonej łazienki, mogliśmy ewentualnie wybudować nowy dom w innym miejscu, to znaczy dwa (!) metry dalej, tak by zachować przepisową odległość stu metrów od cieku wodnego. Nasz domek powstał w latach 80. XX wieku, a przepisy pochodziły z 2010 r. Urzędnik gminy, z którym od początku jakoś trudno się rozmawiało, "doradził" mi wycofanie złożonego trzy miesiące wcześniej wniosku, a potem ewentualnie podjęcie negocjacji z innym urzędem, który zajmuje się ochroną środowiska i gospodarką wodną.

Byłam bardzo strapiona - nie dość, że wszystko było przygotowane do budowy, to jeszcze wycofanie wniosku oznaczało kolejne miesiące nerwowego czekania i negocjacji nie wiadomo z jakim skutkiem.

Gdy zwierzyłam się bliskiej znajomej z mojego kłopotu, która pytała czemu jestem taka smutna, zamiast wsparcia otrzymałam surowe upomnienie, bo przecież "sprawa jest nie do załatwienia".

Przeczytaj również: Telegram do św. Józefa. Modlitwa z prośbą o szybki ratunek

Wtedy coś we mnie pękło: poprosiłam z całej siły św. Józefa o interwencję, mówiąc mu, że przecież dla niego nie ma spraw nie do załatwienia. I zaczęło się dziać. Najpierw, zgodnie z nagłym wewnętrznym przekonaniem, wniosek wycofujący sprawę z urzędu gminy wrzuciłam do kosza na śmieci, a nie do skrzynki pocztowej. Potem zadzwoniłam do urzędu ochrony środowiska i tam trafiłam na bardzo miłego urzędnika, który powiedział, że sprawa wcale nie wygląda na beznadziejną, ale o tym powinna wypowiedzieć się dyrektor tego urzędu. Zadzwoniłam więc do niej. Obiecała przyjrzeć się sprawie. Szczerze mówiąc, w tym momencie trochę zwątpiłam, bo ileż podobnych deklaracji już słyszałam. Po tygodniu jednak zadzwoniłam i czekała mnie miła niespodzianka. Okazało się, że pani dyrektor rozmawiała o mojej sprawie nie tylko z wójtem gminy, ale i wspomnianym urzędnikiem. Nie wiem, jakie padły argumenty, ale wniosek był jeden: urzędnik źle mnie informował i niepotrzebnie piętrzył trudności.

Wszystko skończyło się dobrze. Niesłychane, że dwie rozmowy telefoniczne w przeciągu tygodnia rozwiązały sprawę, która była nie do załatwienia przez trzy miesiące. Tak właśnie troszczy się o nas św. Józef. Nie muszę dodawać, że łazienka służy nam już dwa lata.

Jeśli przeżyłeś/przeżyłaś/przeżyliście coś podobnego, poniższy formularz jest od tego, aby się tym podzielić. Niech również Twoje/Wasze świadectwo stanie się tym, co utwierdzi wiarę innych!

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Katarzyna Pytlarz

Święty Józef - patron naszych czasów

To już trzecia część bestsellerowej serii Cudów świętego Józefa. Słynna mistyczka Marta Robin uważała, że XXI wiek będzie należał do świętego Józefa. Ta książka jest tego bezsprzecznym dowodem. Zamieszczone...

Skomentuj artykuł

Święty Józef pomógł nam w "sprawie nie do załatwienia"
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.