W minimalizmie nie chodzi o to, by nic nie mieć, lecz by dzięki temu, co mam, być lepszym człowiekiem

W minimalizmie nie chodzi o to, by nic nie mieć, lecz by dzięki temu, co mam, być lepszym człowiekiem
Fot. Depositphotos / AI

Przełom grudnia i stycznia to czas noworocznych postanowień. Może zamiast wymyślać na siłę trudne do zrealizowania projekty, warto w spokoju odwiedzić jeden z kościołów i poszukać inspiracji w bożonarodzeniowej szopce. Nawet jeśli wokół będzie się dużo działo - jak w wersji krakowskiej - ubogi żłóbek zawsze będzie ten sam. Taką właśnie minimalistyczną rzeczywistość wybrał prawdziwy Bóg, by objawić się światu. Co więcej, jako prawdziwy Człowiek, pozostał minimalistą - być może pierwszym w historii. Już samo to powinno nam dać nam do myślenia.

Niedawno świętowaliśmy Boże Narodzenie - czas rodzinnych spotkań, kolęd i prezentów, wyborowi których oddaliśmy się z zaangażowaniem. Wielu z nas zadbało o prezenty już z wielotygodniowym wyprzedzeniem, inni - wybrali i kupili je na ostatnią chwilę. Bez względu na to, jak podeszliśmy do sprawy, nasze domy i mieszkania zapełniły się dziesiątkami bardziej lub mniej potrzebnych gadżetów, z których wiele sprawi nam chwilową radość, następnie zajmie miejsce na półkach i w szafach, a w końcu wyląduje na strychach i w zakurzonych piwnicach. A przecież Betlejem było tak bardzo ubogie.

DEON.PL POLECA


Rzeczywiście, kontrast między duchowością żłóbka Jezusa Chrystusa a konsumpcjonizmem, którego ikoną stał się Święty Mikołaj w wersji pop, od lat staje się coraz bardziej widoczny. Problem w tym, że dziś niewiele osób interesuje się wpływem ilości i jakości posiadanych przez nas rzeczy, na przykład na nasz dobrostan, a świąteczna gorączka oraz podsycana reklamami ludzka słabość do posiadania mają się bardzo dobrze. Ciekawe, że dzieje się tak mimo rosnącej popularności minimalizmu, który chrześcijaństwo zna od wieków, odkrywany jest przez influencerów jako coś nowatorskiego.

Z modą na minimalizm po raz pierwszy spotkałem się w 2021 roku dzięki dokumentowi Netflixa. Jego bohaterowie - Joshua i Ryan - odkryli, jak bardzo ilość rzeczy w ich mieszkaniach wpływała na jakość ich życia, poczucie szczęścia i relacje. Muszę przyznać, że choć chrześcijańskie podejście do minimalizmu nie było mi obce, byłem pod wrażeniem, jak sprytnie Netflix ubrał je w nowe szaty. Nie zmienia to jednak faktu, że to właściwy kierunek. Tak naprawdę obecna w mediach moda na minimalizm to dobry przykład tego, że trendy mogą iść w parze z rozsądkiem i z tego powodu warto przyjrzeć się jej bliżej.

Od kontemplowania życia do projektowania wnętrz

Skąd wywodzi się minimalizm w ujęciu Netflixa? W gruncie rzeczy ma on więcej wspólnego z kulturą Dalekiego Wschodu niż z chrześcijaństwem, ale może być dowodem na to, że jeśli coś jest dla człowieka dobre, często powstaje niezależnie w różnych częściach świata (np. zwyczaj saunowania, który rozwinął się w Europie, Azji i Ameryce Północnej i ma on bardzo pozytywny wpływ na zdrowie człowieka). Rzeczywiście, w oszczędnych japońskich wnętrzach nie znajdziemy zakurzonych bibelotów, pamiątek z wakacji i niepełniących praktycznych funkcji przedmiotów. Na stronie Słownika PWN przy haśle "minimalizm" znajdziemy tego dosadne potwierdzenie: "Dalekowschodnia potrzeba kontemplacji życia, świata i siebie samego nie mogła być realizowana w mieszczańskich, pełnych bibelotów wnętrzach. Czysta od jakichkolwiek zbędnych sprzętów przestrzeń to podstawa porządku w życiu. Japończycy mówią, że porządek w domu świadczy o czystej i spokojnej duszy" (Cosmopolitan, 1998, nr 7).

Na podejście japońskie bardzo konsekwentnie zdaje się odpowiadać kultura skandynawska. Szwedzi, Duńczycy i Norwegowie od niepamiętnych czasów reprezentowali podobne podejście w stosunku do posiadanych przez siebie rzeczy, co zaowocowało wypracowaniem popularnego dziś w architekturze stylu skandynawskiego, uwzględniającego praktyczne zastosowanie każdego znajdującego się w mieszkaniu mebla (kiedyś przeczytałem, że nawet popularne w krajach skandynawskich lampy w oknach wzięły się z tego, że miały doświetlać ulice miast podczas długich północnych nocy).

DEON.PL POLECA


Połączenie tych na pierwszy rzut oka zupełnie różnych tradycji - skandynawskiej i japońskiej - zaowocowało nawet powstaniem ich hybrydy: coraz popularniejszego na Zachodzie stylu japandi, łączącego japoński minimalizm ze skandynawskim dizajnem. Wnętrza japandi są jednocześnie minimalistyczne i przytulne, co staje się możliwe dzięki zestawieniu wysokiej jakości naturalnych materiałów z funkcjonalnym zastosowaniem każdego przedmiotu znajdującego się w mieszkaniu. Tyle o modzie na minimalizm. A co na temat ilości i jakości posiadanych przez nas rzeczy mówi chrześcijaństwo?

Minimalizm a podstawy chrześcijańskiej duchowości

Jezuita Łukasz Sośniak potwierdza, że choć niektórzy odkrywają minimalizm jako absolutną nowość, Kościół zna go już od dwóch tysięcy lat. Według niego minimalizm to nie tylko kwestia podejścia do materializmu, ale wręcz klucz do ignacjańskiej duchowości.

- Jezus zachęcił bogatego młodzieńca, by sprzedał wszystko, co ma, a pieniądze rozdał ubogim. Nie po to, by pozostał z niczym, ale by mógł swobodnie pójść za Nim - bez obciążeń, które zniewalają. Chrześcijański "minimalizm" nie jest więc celem samym w sobie, ale narzędziem ułatwiającym nam relację z Chrystusem. To życiowa dyscyplina, która pomaga w prowadzeniu życia wewnętrznego, pozbawia zbędnego balastu, sprawiająca, że nie czujemy się przytłoczeni i uwiązani. To metoda "odgruzowania" życia, pozbycia się tego, co zbędne i nieuporządkowane - uważa Łukasz Sośniak i dodaje, że dokładnie w ten sposób św. Ignacy opisuje cel Ćwiczeń Duchowych:

"Są one dla niego narzędziem, środkiem, do pozbycia się nieuporządkowanych przywiązań, a więc tego wszystkiego, czego mamy za dużo, co nam przeszkadza, zniewala nas i nie pozwala rozwinąć skrzydeł".

Jak przyznaje, w duchowości ignacjańskiej owo chrześcijańskie podejście wyraża się w zasadzie św. Ignacego, którą zawarł w książeczce Ćwiczeń Duchowych: "tantum quantum", czyli "tyle o ile". Ignacy pisze: "Człowiek jest po to stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwalił, czcił i Jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją. Inne zaś rzeczy na obliczu ziemi są stworzone dla człowieka i aby mu pomagały do osiągnięcia celu, dla którego jest stworzony" (ĆD 23).

Ćwiczenia Ignacego mają więc służyć refleksji nad życiem - odróżnieniu, co nas do tego celu prowadzi, a co od niego oddala. Możemy korzystać ze wszystkiego, ale "tyle o ile", a więc na tyle, na ile przybliża nas to do celu i odrzucając to, co nas od niego oddala. Ćwiczenia mają nam więc pokazać, co jest w naszym życiu zbędne i uzdolnić do odrzucenia tego, co niepotrzebne - uważa jezuita i dodaje, że minimalizm jest wpisany w cel Ćwiczeń, stanowiąc jedną z najważniejszych postaw, jakie Ignacy uważa za konieczne, by nawiązać relację z Jezusem.

Łukasz Sośniak podkreśla również, że choć całe stworzenie jest dobre, jako ludzie wrzucamy do niego swoje "trzy grosze", co święty Paweł wyraża w Liście do Rzymian: "Nie czynię bowiem dobra, którego chcę, lecz zło, którego nie chcę" (Rz 7,19). Właśnie dlatego człowiek musi nieustannie pamiętać, by korzystać z dóbr w myśl wspomnianej zasady.

- Świat jest dobry i piękny, ale człowiek przez grzech ma słaby wzrok duchowy i często w życiu, a także korzystaniu z uroków świata, kieruje się nie miłością, ale egoizmem. Stąd potrzebne jest rozeznawanie - zmiana perspektywy, próba kierowania się miłością, a nie własnym ego - podsumowuje Łukasz Sośniak.

Minimalizm, czyli mniej znaczy więcej

Związek między minimalizmem a duchowością zauważa również Marta Łysek, teolożka i dziennikarka. Według niej duża ilość rzeczy wokół może nas rozpraszać, a związany z tym brak skupienia - realnie wpływać na nasze życie duchowe.

- Konieczność zajmowania się rzeczami zabiera nam przestrzeń, która mogłaby być miejscem na myślenie o Bogu. I zamiast rozważać Jego tajemnice, ciągle jesteśmy zmuszeni do zastanawiania się, jak opanować nadmiar rzeczy. Prosty przykład: jeśli mam trzydzieści par spodni, to nieustannie będę je prać, prasować, układać w szafie, poświęcać czas na wybór, które założyć, i to będzie trwało o wiele dłużej, niż wtedy, gdy mam tylko trzy pary spodni. Wtedy zamiast zajmować się nimi przez kilka godzin w tygodniu będę poświęcać im dużo mniej czasu - i to jest często czas, którego nam brakuje, na przykład na spokojną lekturę Pisma Świętego - zauważa Marta Łysek.

Teolożka opisuje kulturę minimalizmu także z perspektywy matki. Jak podkreśla, w przestrzeganiu zasady minimalizmu nie sprzyja życie w kulturze powszechnej dostępności rzeczy, stąd coraz ważniejsze staje się wychowywanie dzieci w zgodzie z zasadą "mniej znaczy więcej".

- Gdy kilka lat temu do gry weszły wysyłkowe produkty z Chin sprzedawane za grosze, jeszcze bardziej wzrosło poczucie, że można spełnić niemal od razu, niezależnie od budżetu, każdą swoją chwilową zachciankę. To sprawia, że jesteśmy zalani rzeczami, co dotyka mocno najmłodszego pokolenia, które jest nieustannie obdarowywane materialnymi drobiazgami lub samo sobie je kupuje. Dlatego bardzo mnie cieszy to, że coraz "modniejszy" staje się minimalizm. I że to właśnie młodzi ludzie zaczynają doceniać komfort posiadania niewielu rzeczy, trochę w opozycji do tego, że ich rodzice zachłysnęli się nieograniczoną dostępnością wszystkiego. Choć akurat w rodzicielstwie najtrudniejsze jest chyba wychowanie dzieci w poczuciu, że nadmiar może być bardziej męczący niż brak, bo żyjemy zanurzeni w kulturze komercji i posiadania, której czasem trudno się oprzeć - podkreśla Marta Łysek.

Co o minimalizmie mówi psychologia?

Minimalizm to nie tylko klucz do duchowości. Jacek Prusak, jezuita i psycholog, zauważa, że minimalizm może wpływać bardzo korzystnie na dobrostan człowieka, ale wtedy, gdy wynika on z wyboru, a nie jest narzucony.

Można mieć wiele rzeczy i nie być do nich przywiązanym, a jednocześnie mieć niewiele i umrzeć z tym. Tak naprawdę nie ważna jest ilość, lecz nastawienie do tego, co posiadamy - podkreśla jezuita. Dodaje też, że z psychologicznego punktu widzenia nadmiar rzeczy może stanowić spore obciążenie. Według niego im więcej posiadamy, tym więcej kontroli musimy włożyć w to, by tego nie stracić. - Martwimy się więc o coś, o czym nie powinniśmy myśleć. To błędne koło - mówi Jacek Prusak i dodaje:

"Aby cieszyć się tym, co jest na zewnątrz mnie, muszę najpierw zadbać o to, co jest we mnie. To, co znajduje się na zewnątrz, na przykład w domu, nie musi być z kolei galerią czy magazynem, lecz czymś bardziej w rodzaju muzeum. Dzięki temu wokół mnie będą rzeczy, które są dla mnie ważne i o które dbam. Tego typu minimalizm jest silnie powiązany z dobrostanem".

Psycholog odnosi się również do zjawiska odpowiedzialnego między innymi za gromadzenie nowych rzeczy, na przykład gadżetów, których nabywanie sprawia nam przyjemność tylko chwilową:

- Sposób, w jaki funkcjonuje nasz mózg, wymaga ciągłego wzmacniania pozytywnych doznań. Inaczej wygląda to w przypadku doświadczeń negatywnych, które pozostają intensywne same z siebie. Właśnie dlatego krótkotrwałe przyjemności, zwłaszcza te zdobyte bez wysiłku, szybko się nudzą. To uniwersalne doświadczenie: pierwszy lód, którego spróbowaliśmy w życiu, pierwszy drink, pierwszy pocałunek - wszystko to przy kolejnym powtórzeniu staje się mniej intensywne, ponieważ zostaje "przefiltrowane" przez kolejne doświadczenia - nasz mózg przyzwyczaja się przez to do bodźca. Trudniejsze doświadczenia działają inaczej, pozostając silniejsze i trwalsze - mówi Jacek Prusak i podsumowuje:

"Minimalizm polega na tym, by nie szukać szczęścia poza sobą, na przykład w ilości gadżetów, lecz starać się ograniczać do tych, które podtrzymują komfort naszego życia, choć go nie zapewniają".

7 kroków, jak zostać minimalistą - konkretny przewodnik

Minimalizm to coś, co nie zawsze łatwo wprowadzić do codzienności. Gdy jednak się to uda, korzyści dostrzeżemy bardzo szybko. Oto krótki przewodnik po praktycznych założeniach minimalizmu.

  1. O tym, jak ogromnym obciążeniem może być ilość posiadanych przez nas rzeczy, przekonał się każdy, kto choć raz się przeprowadzał. Z tego powodu to właśnie zmiana miejsca zamieszkania może być świetną okazją do zrobienia "domowej inwentaryzacji" i sprawdzenia, co naprawdę jest nam potrzebne, by komfortowo żyć, a co jest zbędnym balastem, który trzymamy nie wiadomo po co.

  2. Wspomniana "inwentaryzacja" nie musi jednak dokonywać się wyłącznie podczas przeprowadzki. Przejrzenie ubrań, książek, pamiątek i odrzucenie tych, których nie używamy, z którymi wiążą się może nie do końca dobre wspomnienia, albo których użyteczność już się w naszym życiu wyczerpała, można przeprowadzić w zasadzie w każdej chwili. Bardzo dobrym momentem może być na przykład początek nowego roku lub - jeśli ktoś potrzebuje do tego dojrzeć - wiosna, gdy dzień jest już dłuższy, a chęci do zmian większe. Propozycji, co zrobić ze starymi, nieużywanymi przedmiotami, jest naprawdę wiele - od sprzedaży w popularnych serwisach, przez obdarowanie znajomych, po przekazanie np. nieużywanych ubrań odpowiednim instytucjom.

  3. Proces ten powinien zaowocować postawieniem wokół nas tylko tych przedmiotów, których rzeczywiście potrzebujemy - w szafie zostają tylko te ubrania, w których naprawdę chodzimy, w kuchni tylko te sprzęty, których systematycznie używamy do gotowania (po co nam kuchenka mikrofalowa, skoro wszystkie potrawy przygotowujemy na patelni lub w piekarniku?), a w łazience tylko te kosmetyki, które naprawdę lubimy. Co więcej - każda rzecz powinna mieć swoje stałe miejsce, najlepiej w szafie, na regale lub w pudełku. Wtedy łatwiej zachować porządek i uniknąć gromadzenia nowych przedmiotów - jeśli na coś nie mamy miejsca, być może tego nie potrzebujemy.

  4. Najlepiej całkowicie pozbyć się bibelotów, które zbierają kurz, a których wartość najczęściej jest znikoma. Zamiast kilkudziesięciu ozdób czy pamiątek najlepiej zachować kilka - te, które mają dla nas największą wartość i które najbardziej lubimy.

  5. W tym wszystkim bardzo ważna jest konsekwencja. Gdy przeprowadzimy wspomnianą "inwentaryzację", warto wypracować w sobie żelazną zasadę - nie kupujemy niczego, czego naprawdę nie potrzebujemy. Mając pięć par butów, nie szukamy i nie kupujemy szóstej, jeśli jej naprawdę nie potrzebujemy.

  6. Wspomniane pomysły może być najtrudniej zrealizować w rodzinie, zwłaszcza w takiej, w której są małe dzieci. Jednak nawet wtedy - systematyczne "remanenty" i "małe kroczki" mogą okazać się skuteczne. W przypadku dzieci bardzo ważna może okazać się rozmowa na temat użyteczności posiadanych przez nie rzeczy i to, by rodzice byli w tej kwestii wzorem.

  7. Na koniec zostaje jeszcze chyba najbardziej problematyczna kwestia - wręczanie i otrzymywanie prezentów. Może warto uwrażliwić znajomych i rodzinę, czego naprawdę potrzebujemy, i pytać o to samo innych? Może rozwiązaniem jest wręczanie kart podarunkowych do ulubionych sklepów lub np. voucherów do kina, jeśli ktoś lubi oglądać filmy? A może już dojrzeliśmy do tego, że najcenniejszą rzeczą, którą możemy innym ofiarować, jest po prostu spotkanie? Chociaż kultura wręczania prezentów - świątecznych, urodzinowych, ślubnych - zaczęła się zmieniać, sporo w tej kwestii mamy jeszcze do zrobienia.

Przełom grudnia i stycznia to czas noworocznych postanowień. Może zamiast wymyślać na siłę trudne do zrealizowania projekty, warto w spokoju odwiedzić jeden z kościołów i poszukać inspiracji w bożonarodzeniowej szopce. Nawet jeśli wokół będzie się dużo działo - jak w wersji krakowskiej - ubogi żłóbek zawsze będzie ten sam. Taką właśnie minimalistyczną rzeczywistość wybrał prawdziwy Bóg, by objawić się światu. Co więcej, jako prawdziwy Człowiek, pozostał minimalistą - być może pierwszym w historii. Już samo to powinno nam dać nam do myślenia. Znając już konkretne argumenty i solidne podstawy dotyczące minimalizmu, wiedząc, że popularna coraz bardziej moda ma więcej wspólnego z duchowością, niż nam się wydaje, może zaryzykujemy i pozbędziemy się nadmiaru rzeczy, które same w sobie niczego nam nie dają, poza poczuciem przytłoczenia? W kontekście podkreślanego w okresie Bożego Narodzenia nawrócenia warto zadbać również o nawrócenie od materializmu. Może za rok, gdy w miejscu rzeczy, których się pozbyliśmy i którym poświęcaliśmy czas i energię, pojawią się modlitwa i zaniedbane relacje, łatwiej będzie nam przeżyć czas, w którym na pierwszy plan wysuwa się ubogi żłóbek. W minimalizmie nie chodzi o to, by nic nie mieć, lecz by dzięki temu, co mam, być lepszym człowiekiem.

Dziennikarz, podróżnik, bloger i obserwator świata. Laureat Pierwszej Nagrody im. Stefana Żeromskiego w 30. edycji Konkursu Nagrody SDP przyznawanej za publikacje o tematyce społecznej. Autor książki "Bóg odrzuconych. Rozmowy o Kościele, wykluczeniu i pokonywaniu barier". Od 10 lat redaktor DEON.pl. Interesuje się historią, psychologią i duchowością. Lubi wędrować po górach i szukać wokół śladów obecności Boga. Prowadzi autorskiego bloga Mapa bezdroży oraz internetowy modlitewnik do św. Józefa. Można go śledzić na Instagramie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
bp Artur Ważny, Piotr Kosiarski

Czy w Kościele jest miejsce dla każdego?

Dziś coraz częściej słyszy się o osobach, które czują się wykluczone z Kościoła. Pytanie o miejsce w nim zadają małżeństwa niesakramentalne, rodzice cierpiący po stracie dziecka, kobiety, które...

Skomentuj artykuł

W minimalizmie nie chodzi o to, by nic nie mieć, lecz by dzięki temu, co mam, być lepszym człowiekiem
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.