Deon.pl
Przede wszystkim czuwać! Czuwamy, gdy boimy się, że ktoś włamie się do naszego domu i wyrządzi nam krzywdę lub nas okradnie. Ale czy do takiego czuwania zachęca nas Ewangelia? Jezus przypomina w pierwszą niedzielę Adwentu (Mt 24,37-44), że powinniśmy czuwać, aby nie przegapić wydarzenia, którego nie musimy się wcale bać. Powinniśmy raczej lękać się naszego roztargnienia, nieprzygotowania, niezdecydowania, bylejakości w spotkaniu z kimś wyjątkowym. Rozchełstani, rozmazani, nieumyci, z resztkami jedzenia między zębami, zapominamy, że dzisiaj jest dzień zaślubin i oblubieniec lada chwila zapuka do naszych drzwi.
Przede wszystkim czuwać! Czuwamy, gdy boimy się, że ktoś włamie się do naszego domu i wyrządzi nam krzywdę lub nas okradnie. Ale czy do takiego czuwania zachęca nas Ewangelia? Jezus przypomina w pierwszą niedzielę Adwentu (Mt 24,37-44), że powinniśmy czuwać, aby nie przegapić wydarzenia, którego nie musimy się wcale bać. Powinniśmy raczej lękać się naszego roztargnienia, nieprzygotowania, niezdecydowania, bylejakości w spotkaniu z kimś wyjątkowym. Rozchełstani, rozmazani, nieumyci, z resztkami jedzenia między zębami, zapominamy, że dzisiaj jest dzień zaślubin i oblubieniec lada chwila zapuka do naszych drzwi.
Gdy umieramy, nie wiemy, co się dzieje. Gdy przychodzimy na świat, nie mamy pojęcia o co chodzi. Tę pasjonującą zagadkę ludzkiego losu rozwija w jednej ze swoich książek norweski pisarz Jon Fosse, który w Polsce zyskuje coraz większą popularność. Podejmuje tematy, na które nikt nie zna odpowiedzi. Tym razem w centrum jego rozważań znalazły się narodziny i śmierć.
Gdy umieramy, nie wiemy, co się dzieje. Gdy przychodzimy na świat, nie mamy pojęcia o co chodzi. Tę pasjonującą zagadkę ludzkiego losu rozwija w jednej ze swoich książek norweski pisarz Jon Fosse, który w Polsce zyskuje coraz większą popularność. Podejmuje tematy, na które nikt nie zna odpowiedzi. Tym razem w centrum jego rozważań znalazły się narodziny i śmierć.
Zwolennicy prostych po ludzku interpretacji wiary nie czytają mistyków. Wystarcza im katechizm z pytaniami i „bezbłędnymi” odpowiedziami. Wielu z nich opiera swoją wiarę na cudach i prywatnych objawieniach. Dzięki nim dowiadują się, co trzeba zrobić, aby uratować swoją duszę: chodzić na pielgrzymki, odmawiać różaniec, przystępować często do Komunii (najlepiej klęcząc), spełniać dobre uczynki, nosić na szyi medalik, wznosić jakiś pomnik... Kto zatem czyta mistyków, którzy wiedzą, że nic nie wiedzą i że nic nie można zrobić, by zaskarbić sobie życzliwość Boga? Kto się takimi mistykami zachwyca? I co to daje?
Zwolennicy prostych po ludzku interpretacji wiary nie czytają mistyków. Wystarcza im katechizm z pytaniami i „bezbłędnymi” odpowiedziami. Wielu z nich opiera swoją wiarę na cudach i prywatnych objawieniach. Dzięki nim dowiadują się, co trzeba zrobić, aby uratować swoją duszę: chodzić na pielgrzymki, odmawiać różaniec, przystępować często do Komunii (najlepiej klęcząc), spełniać dobre uczynki, nosić na szyi medalik, wznosić jakiś pomnik... Kto zatem czyta mistyków, którzy wiedzą, że nic nie wiedzą i że nic nie można zrobić, by zaskarbić sobie życzliwość Boga? Kto się takimi mistykami zachwyca? I co to daje?
Papież Leon XIV odebrał Maryi tytuł, którym „obdarzała ją katolicka pobożność” – twierdzi Paweł Chmielewski z radykalnego portalu PCh24. Czy cokolwiek Maryi odebrano? Wręcz przeciwnie! Uchroniono Maryję przed przypisywaniem jej nieprawdy, przed zaciemnianiem jej szczególnej roli w historii zbawienia. Zastopowano tendencję stawiania Maryi na równi z Jezusem Chrystusem, a nawet traktowania jej jako bardziej od Niego miłosiernej i przystępnej.
Papież Leon XIV odebrał Maryi tytuł, którym „obdarzała ją katolicka pobożność” – twierdzi Paweł Chmielewski z radykalnego portalu PCh24. Czy cokolwiek Maryi odebrano? Wręcz przeciwnie! Uchroniono Maryję przed przypisywaniem jej nieprawdy, przed zaciemnianiem jej szczególnej roli w historii zbawienia. Zastopowano tendencję stawiania Maryi na równi z Jezusem Chrystusem, a nawet traktowania jej jako bardziej od Niego miłosiernej i przystępnej.
Wierzę, że życie trwa pomimo śmierci. I że wieczność nie zaczyna się dopiero po naszym odejściu z tego świata. Smak wieczności poznajemy już teraz, za każdym razem, gdy spoglądamy na życie oczyma Boga. Zbliżające się wspomnienie wszystkich wiernych zmarłych przypomina mi, że wraz ze śmiercią, życie się nie kończy. Ale jeśli nawet śmierć byłaby dla mnie końcem wszystkiego, to mimo wszystko, chciałbym pozostać wierny Bogu do końca.
Wierzę, że życie trwa pomimo śmierci. I że wieczność nie zaczyna się dopiero po naszym odejściu z tego świata. Smak wieczności poznajemy już teraz, za każdym razem, gdy spoglądamy na życie oczyma Boga. Zbliżające się wspomnienie wszystkich wiernych zmarłych przypomina mi, że wraz ze śmiercią, życie się nie kończy. Ale jeśli nawet śmierć byłaby dla mnie końcem wszystkiego, to mimo wszystko, chciałbym pozostać wierny Bogu do końca.
W jakim stopniu nasz narodowy mit jest wymyśloną opowieścią? Ile jest prawdy w romantycznych historiach o bohaterach z naszej przeszłości, a ile jest w tym literackiej fikcji? Skąd wzięło się przekonanie, że Zbawiciel i jego matka Maryja zawsze walczyli po naszej stronie?
W jakim stopniu nasz narodowy mit jest wymyśloną opowieścią? Ile jest prawdy w romantycznych historiach o bohaterach z naszej przeszłości, a ile jest w tym literackiej fikcji? Skąd wzięło się przekonanie, że Zbawiciel i jego matka Maryja zawsze walczyli po naszej stronie?
Jezus błogosławił dzieci i uczył dorosłych. My od wieków robimy odwrotnie. Uczymy dzieci i błogosławimy dorosłych. Nowością w polskim Kościele, której kibicuję, jest zapowiedź systemowej katechezy dla osób dorosłych. Mam nadzieję, że dzięki temu wielu z nich będzie lepiej przygotowywało swoje dzieci do świadomego przeżywania wiary. Myślę, że nie zabraknie miejsca w przykościelnych salkach. Spodziewam się raczej kameralnej atmosfery.
Jezus błogosławił dzieci i uczył dorosłych. My od wieków robimy odwrotnie. Uczymy dzieci i błogosławimy dorosłych. Nowością w polskim Kościele, której kibicuję, jest zapowiedź systemowej katechezy dla osób dorosłych. Mam nadzieję, że dzięki temu wielu z nich będzie lepiej przygotowywało swoje dzieci do świadomego przeżywania wiary. Myślę, że nie zabraknie miejsca w przykościelnych salkach. Spodziewam się raczej kameralnej atmosfery.
Obojętni na los ubogich, zamykający przed nimi drzwi własnych domów, odwracający wzrok na widok niesprawiedliwości i przechodzący na drugą stronę ulicy. Ślepi i okrutni. Nie chodzi tu o jakichś masonów czy zadeklarowanych wrogów Kościoła, lecz o nas katolików. Papież Leon XIV nie przebiera w słowach nazywając po imieniu naszą pychę i arogancję. Jednocześnie daje nam za przykład szlachetne postawy pierwszych chrześcijan i świętych, którzy w ubogim widzieli Chrystusa, skarb Kościoła.
Obojętni na los ubogich, zamykający przed nimi drzwi własnych domów, odwracający wzrok na widok niesprawiedliwości i przechodzący na drugą stronę ulicy. Ślepi i okrutni. Nie chodzi tu o jakichś masonów czy zadeklarowanych wrogów Kościoła, lecz o nas katolików. Papież Leon XIV nie przebiera w słowach nazywając po imieniu naszą pychę i arogancję. Jednocześnie daje nam za przykład szlachetne postawy pierwszych chrześcijan i świętych, którzy w ubogim widzieli Chrystusa, skarb Kościoła.
Gdy papież ustanowił posługę katechety, polscy katecheci poczuli się szczególnie docenieni, ale ich zadowolenie nie trwało długo. Dość szybko dowiedzieli się, że to nie oni zostaną posłani z posługą katechizowania, lecz "katechiści". Czyli ludzie do tej pory nieznani, a właściwie nieistniejący. Radość katechetów, że będą coś znaczyli rozwiała się, Przestaną istnieć, a ich miejsce zajmą wykreowani przy biurku "katechiści". Czyżby katecheci nie byli godni pełnienia takiej zaszczytnej funkcji?
Gdy papież ustanowił posługę katechety, polscy katecheci poczuli się szczególnie docenieni, ale ich zadowolenie nie trwało długo. Dość szybko dowiedzieli się, że to nie oni zostaną posłani z posługą katechizowania, lecz "katechiści". Czyli ludzie do tej pory nieznani, a właściwie nieistniejący. Radość katechetów, że będą coś znaczyli rozwiała się, Przestaną istnieć, a ich miejsce zajmą wykreowani przy biurku "katechiści". Czyżby katecheci nie byli godni pełnienia takiej zaszczytnej funkcji?
Wojna światowa toczy się już od lat i nie jest to wojna dronów ani pocisków o dalekim zasięgu. Polem walki jest człowiek. Ta walka wykrwawia go i próbuje pozbawić człowieczeństwa. Przez serce człowieka przebiega najokrutniejszy front. Podzielony człowiek walczy sam przeciwko sobie. A szatan przygląda się i podsuwa broń, która eskaluje wewnętrzne rozdarcie człowieka. Do arsenału, jaki dostarcza człowiekowi, by ten mógł sam siebie zniszczyć, należy generator lęku, zaślepka słabych punktów, rozpraszacze, kamuflaż i krzywe zwierciadło.
Wojna światowa toczy się już od lat i nie jest to wojna dronów ani pocisków o dalekim zasięgu. Polem walki jest człowiek. Ta walka wykrwawia go i próbuje pozbawić człowieczeństwa. Przez serce człowieka przebiega najokrutniejszy front. Podzielony człowiek walczy sam przeciwko sobie. A szatan przygląda się i podsuwa broń, która eskaluje wewnętrzne rozdarcie człowieka. Do arsenału, jaki dostarcza człowiekowi, by ten mógł sam siebie zniszczyć, należy generator lęku, zaślepka słabych punktów, rozpraszacze, kamuflaż i krzywe zwierciadło.
Kościół katolicki jako instytucja traci zaufanie Polaków. Tak wynika z sondażu przeprowadzonego w dniach 12-13 września przez IBRiS dla Polskiej Agencji Prasowej. Tylko 7,2 procenta polskiego społeczeństwa "zdecydowanie ufa" Kościołowi. A poziom nieufności wzrósł w ostatnich dziewięciu latach z 24,1 do 47,1 procenta.
Kościół katolicki jako instytucja traci zaufanie Polaków. Tak wynika z sondażu przeprowadzonego w dniach 12-13 września przez IBRiS dla Polskiej Agencji Prasowej. Tylko 7,2 procenta polskiego społeczeństwa "zdecydowanie ufa" Kościołowi. A poziom nieufności wzrósł w ostatnich dziewięciu latach z 24,1 do 47,1 procenta.
Coraz więcej fałszywych informacji pojawia się w przestrzeni publicznej. Coraz bardziej destabilizują sytuację w naszym kraju. Choć fake newsy już od dawna zalewają internet i dzielą społeczeństwo, to dopiero teraz poczuliśmy się nimi naprawdę zagrożeni.
Coraz więcej fałszywych informacji pojawia się w przestrzeni publicznej. Coraz bardziej destabilizują sytuację w naszym kraju. Choć fake newsy już od dawna zalewają internet i dzielą społeczeństwo, to dopiero teraz poczuliśmy się nimi naprawdę zagrożeni.
Czy rzeczywiście Kościół stawia dziś na współpracę ze świeckimi? Czy ich obecność w strukturach kościoła nie jest fikcją, przysłowiowym kwiatkiem do kożucha? Wiem, że często ich głos się liczy. Inaczej jest pośród ludzi przyzwyczajonych do całowania księdza w rękę. Gdy tylko ktoś z wiernych świeckich zyskuje na popularności jako lider lub teolog, zbierają się nad nim czarne chmury. Klerykalizm ma się o wiele lepiej w terenie niż w kościelnych centrach dowodzenia.
Czy rzeczywiście Kościół stawia dziś na współpracę ze świeckimi? Czy ich obecność w strukturach kościoła nie jest fikcją, przysłowiowym kwiatkiem do kożucha? Wiem, że często ich głos się liczy. Inaczej jest pośród ludzi przyzwyczajonych do całowania księdza w rękę. Gdy tylko ktoś z wiernych świeckich zyskuje na popularności jako lider lub teolog, zbierają się nad nim czarne chmury. Klerykalizm ma się o wiele lepiej w terenie niż w kościelnych centrach dowodzenia.
„Konflikt zawsze zaczyna się od jakiejś kwestii spornej – różnicy zdań, kłótni. Jednak zanim przerodzi się w wojnę, kwestia, której dotyczył spór nie jest już istotna, ponieważ rozchodzi się już tylko i wyłącznie o jedną rzecz: jak bardzo każda ze stron nienawidzi się wzajemnie” – pisze Neal Shusterman w powieści "Podzieleni".
„Konflikt zawsze zaczyna się od jakiejś kwestii spornej – różnicy zdań, kłótni. Jednak zanim przerodzi się w wojnę, kwestia, której dotyczył spór nie jest już istotna, ponieważ rozchodzi się już tylko i wyłącznie o jedną rzecz: jak bardzo każda ze stron nienawidzi się wzajemnie” – pisze Neal Shusterman w powieści "Podzieleni".
Dobrzy ludzie pójdą po śmierci do nieba, a źli do piekła. Tak wierzono w wielu starożytnych religiach. Tak też myśli dziś wielu ludzi, którzy wierzą w istnienie sprawiedliwego Boga, czy jakiejś siły wyższej. Nie tak jest w chrześcijaństwie. Zbawienie jest dla grzeszników i nie trzeba czekać na śmierć, by go doświadczyć.
Dobrzy ludzie pójdą po śmierci do nieba, a źli do piekła. Tak wierzono w wielu starożytnych religiach. Tak też myśli dziś wielu ludzi, którzy wierzą w istnienie sprawiedliwego Boga, czy jakiejś siły wyższej. Nie tak jest w chrześcijaństwie. Zbawienie jest dla grzeszników i nie trzeba czekać na śmierć, by go doświadczyć.
Wzruszyły mnie wczoraj do łez krótkie filmiki, na których dowódca przekazuje żonie poległego żołnierza, że mąż nie wróci do domu. Z myślą o ich rodzinach kładłem się spać w przeddzień Święta Wojska Polskiego, w kolejną rocznicę „cudu nad Wisłą”.
Wzruszyły mnie wczoraj do łez krótkie filmiki, na których dowódca przekazuje żonie poległego żołnierza, że mąż nie wróci do domu. Z myślą o ich rodzinach kładłem się spać w przeddzień Święta Wojska Polskiego, w kolejną rocznicę „cudu nad Wisłą”.
Czy w Polskich szkołach dzieci i młodzież mogą dowiedzieć się, czym jest islam i dlaczego nie należy się bać muzułmanów? Odnoszę wrażenie, że wielu nauczycieli religii straszy katolickich uczniów religią, której sami nigdy nie próbowali zrozumieć. Rodzice wraz z dziećmi karmią się newsami o arabskich terrorystach, a politycy podgrzewają atmosferę lęku przed wierzącymi w Allacha.
Czy w Polskich szkołach dzieci i młodzież mogą dowiedzieć się, czym jest islam i dlaczego nie należy się bać muzułmanów? Odnoszę wrażenie, że wielu nauczycieli religii straszy katolickich uczniów religią, której sami nigdy nie próbowali zrozumieć. Rodzice wraz z dziećmi karmią się newsami o arabskich terrorystach, a politycy podgrzewają atmosferę lęku przed wierzącymi w Allacha.
Czy popularność słowa „duchowość” wynika z mody, czy z głębokiej potrzeby człowieka i czy wszyscy rozumiemy to samo, gdy mówimy o duchowości?
Czy popularność słowa „duchowość” wynika z mody, czy z głębokiej potrzeby człowieka i czy wszyscy rozumiemy to samo, gdy mówimy o duchowości?
Po przeczytaniu kilku artykułów w katolickiej prasie mam wrażenie, że istnieje w Polsce dość duża grupa katolików, którzy chcą bronić biskupów przed donosicielami Watykanu, czyli de facto przed Watykanem. Chodzi o biskupów Długosza i Meringa, na których poskarżył się, czyli doniósł, polski rząd.
Po przeczytaniu kilku artykułów w katolickiej prasie mam wrażenie, że istnieje w Polsce dość duża grupa katolików, którzy chcą bronić biskupów przed donosicielami Watykanu, czyli de facto przed Watykanem. Chodzi o biskupów Długosza i Meringa, na których poskarżył się, czyli doniósł, polski rząd.
Czy młodzi Europejczycy skręcają dziś w prawo, ku nacjonalizmowi, czy raczej pragną być obywatelami świata o lewicowej wrażliwości społecznej?
Czy młodzi Europejczycy skręcają dziś w prawo, ku nacjonalizmowi, czy raczej pragną być obywatelami świata o lewicowej wrażliwości społecznej?