Co jakiś czas dostajemy na naszego redakcyjnego maila oburzone wiadomości, których tytuły krzyczą: „nie szanujecie prawdy!” Gdy się jednak te wiadomości uważnie i w całości przeczyta, okazuje się, że nie chodzi wcale o prawdę, ale o to, że piszącemu nie podoba się, że się z nim… nie zgadzamy.
Biskup Andrzej Jeż, ordynariusz tarnowski został przez prokuraturę oskarżony za niezgłoszenie organom ścigania przestępstw seksualnych, których dopuścili się podlegający mu księża. Akt oskarżenia trafił już do sądu. Sprawa bez precedensu. Hierarcha może być bowiem pierwszym w Polsce biskupem skazanym za tego typu przestępstwo. Grozi za to kara do trzech lat pozbawienia wolności.
Wielki Post za nami, Wielki Tydzień i Niedziela Zmartwychwstania również. Pojawiają się tu i ówdzie memy z sałatką jarzynową i podpisem „święta, święta i po świętach”. Niby humorystycznie, choć często przesiąkamy takim spojrzeniem. Święta się skończyły, można odetchnąć, aż do następnych.
Wielkanoc to święta wielu różnorodnych doznań. Fizycznych i psychicznych. Rzadko o nich myślimy w ten sposób, bo uciekamy od nadmiaru emocji, odwracamy głowę od cierpienia, mamy niewielką tolerancję na ból. Brakuje nam słów, które mogłyby być pocieszeniem czy uspokojeniem, dać jakiś komfort.
Jest jeden dzień w roku, kiedy do Kościoła dobrowolnie przychodzą nawet ci, którym na co dzień z katolikami nie bardzo jest po drodze. To ten moment, gdy nasze wspólnoty spowija cisza i w kościołach rozlega się co najwyżej pospieszna krzątanina tych, którzy obok ogarniania własnego domostwa, angażują się mocniej w życie parafialne. Wielka sobota i święcenie pokarmów. Wyjątkowa okazja, by przekazać dobrą nowinę tym, którzy na co dzień nie mają szans jej usłyszeć.
W Kościele potrzeba nam nie tyle determinacji po fakcie, gdy już stanie się coś złego, co determinacji na każdym kroku, codziennie. Uporu do tego, by pracować nad sobą, odwagi do tego, by wytknąć błąd, zaangażowania w eliminację zła. Potrzeba nam wzięcia odpowiedzialności za cały Kościół, a nie traktowania go jak sklepu z sałatkami, do którego wchodzi się i wybiera tylko te, które mają znakomity smak, a zostawia inne.
Dziś Wielki Czwartek. My, księża, trochę bezprawnie przywłaszczyliśmy sobie to święto, bo wcale nie jest “nasze”, ale wszystkich, którzy aktywnie żyją w Kościele. Przecież wywodzi się ono z Ostatniej Wieczerzy, a tam Pan Jezus, biorąc do ręki chleb, nie powiedział: “bierzcie i konsekrujcie”, tylko: “bierzcie i jedzcie”. Polecenia Jezusa wypełnia więc nie ten, kto “konsekruje”, ale kto “spożywa”, kto “je”. Jest to więc święto nas wszystkich. Przy okazji tego święta pozwólmy sobie na odrobinę nostalgii i spójrzmy, jak wiele zmieniło się w Kościele i w jego (oraz naszym) podejściu do “łamania Chleba”.
Nie wyobrażam sobie Wielkiego Czwartku bez obejrzenia "Pasji". Lubię po powrocie z Mszy Wieczerzy Pańskiej usiąść w ciemności, wyłączyć telefon i - tuż po przeżyciu liturgii pierwszego dnia Triduum Paschalnego - zanurzyć się w kino, które tak bardzo porusza moje serce.
Kiedy zdałam sobie sprawę, że dziecko nie jest moją własnością, ale darem od Pana Boga, którym mam się zająć, sprawa okazała się niezwykle trudna. Łatwo jest kimś sterować, trudniej pokazać mu sens.
Niedzielne ogłoszenia duszpasterskie. Wśród szczegółowych informacji dotyczących przebiegu liturgii Triduum Paschalnego, kapłan odczytuje też komunikat Przewodniczącego KEP z zachętą do włączenia się nas wszystkich w Wielką Nowennę przed dwutysiącleciem dzieła Odkupienia. Czytałam go już wcześniej w kilku mediach katolickich, więc ani pomysłem, ani treścią nie jestem zaskoczona. Za to towarzyszy mi dojmujące poczucie zakłopotania.
W czasie Ostatniej Wieczerzy Jezus modlił się za tych, którzy w Niego uwierzą, "aby byli jedno". Ich jedność ma znaczenie dla świadectwa jedności Ojca i Syna. A co, jeśli jej brakuje?
Zaczynamy przeżywać szczególne dni w ciągu roku liturgicznego, najważniejsze i najbardziej wypełnione obrazami i emocjami. Dni poprzedzające Mekę Pańską, wspominanie i przeżywanie ostatnich chwil ziemskiego życia Jezusa, które dotyka wielu podstawowych spraw dla naszej egzystencji w ogóle. I nie bez znaczenia jest to, żeby pozwolić sobie przeżyć ten czas do głębi. Nie dać się rozproszyć (a jest takich pokus bez liku), nie dać sobie odebrać tej uważności na to, co pozwala nam dotknąć głębi z jej krzyżem, cierpieniem, ale i z perspektywą życia.
Wiosny Kościoła nie będzie. Z takim prezydium KEP, z taką ilością skandali, z takim klerykalizmem – nic z tego nie będzie. Normalnie czekam już tylko, aż jakąś specjalną ustawą (a może tylko artykułem w odpowiednim medium?) zostanie ogłoszony oficjalny koniec Kościoła katolickiego w Polsce.
Papież wzywa Polaków do ochrony życia ludzkiego od poczęcia do naturalnej śmierci. Czy to wejście Franciszka w polską debatę o aborcji?
Relacje z ludźmi. Coś oczywistego i tak trudnego w praktyce. Nieporozumienia, rozmijanie się w oczekiwaniach, różne poglądy i wartości. Tak bardzo pragniemy relacji, które dadzą nam wytchnienie, życie i siłę, a tak trudno je nam tworzyć.
Ciekawym ćwiczeniem jest porównywanie stylu organizacyjnego Kościoła z doświadczeniami firm, które bardzo świadomie wprowadzają różne modele zarządzania. Naturalnie Kościół nie jest organizacją biznesową. Jednak niektóre zasady mają charakter uniwersalny. Jedną z nich, przynajmniej po części, jest sposób wyboru lidera.
dobrawnuczka.blog.deon.pl
Wrocławskie media lokalne wzięły ostatnio na celownik dyrektorkę jednego z największych tutejszych szpitali. Główny zarzut? Liczba aborcji spadła niemal do zera. To nic, że nigdzie nie odnotowano, by jakiejkolwiek kobiecie odmówiono terminacji ciąży...
jasminowa.blog.deon.pl / mł
Myślę, że gdyby współcześnie św. Paweł opublikował swój List do Rzymian w jakimś katolickim czasopiśmie lub we fragmentach jako wpis na bloga na jakimś katolickim portalu – podniósłby się na niego krzyk oburzenia i rzucane byłyby w stosunku do jego osoby poważne oskarżenia o protestantyzację Kościoła katolickiego - pisze na swoim blogu Danuta Kamińska.
Będzie się działo! Na razie zostało opublikowanych zaledwie kilka podstawowych informacji, ale same hasła zapowiadają niezwykle ciekawą lekturę: historia rodziny emigrantów, włoskie, właściwie piemonckie korzenie, młodzieńcze miłości, czasy dyktatury, młody prowincjał jezuitów, zbyt autorytarny styl rządzenia, zamknięty w sobie i depresyjny, biskup, kardynał i w końcu papież, nadzieja na zmiany, oczekiwana przez większość ówczesnych kardynałów elektorów. Zapowiadana autobiografia to nie tylko historia Franciszka. To jest też historia Kościoła ostatnich dziesięcioleci i w tym sensie, jest to także powiew Ducha Świętego we współczesności.
Wybory w Konferencji Episkopatu Polski już za nami. Odbyło się właściwie bez niespodzianek, bez rewolucji. Nowym przewodniczącym wybrano abp. Tadeusza Wojdę, metropolitę gdańskiego. Na jego zastępcę abp. Józefa Kupnego, metropolitę wrocławskiego. Przed wyborami dość często mówiono, że jedynym z ważniejszych problemów, z którymi będą mierzyły się nowe władze KEP, będzie kryzys związany z wykorzystywaniem seksualnym małoletnich. Po wyborach – dało się usłyszeć jęk zawodu i stwierdzenie, że obaj biskupi nie dadzą rady.
{{ article.source.name }}
{{ article.source_text }}
{{ article.source.name }}
{{ article.source_text }}
{{ article.description }}