W stulecie święceń kard. Wyszyńskiego ma się odbyć debata o wdzięcznym tytule „Kapłaństwo jakiego potrzebujemy”. Zresztą na temat pożądanych cech kapłanów, formacji przyszłych księży oraz kształtowania tych już po święceniach co chwilę odbywa się jakaś publiczna rozmowa.
W zakonie jezuitów przełożony generalny sprawuje funkcję dożywotnio. Oczywiście ze względu na zły stan zdrowia może zrezygnować wcześniej (co zresztą ostatnio stało się regułą), ale nie ma kadencji swego urzędowania. Podobnie nie ma formalnych kadencji sprawowania posługi prowincjała i przełożonych lokalnych. Jednak tradycyjnie taka nieformalna i umowna “kadencja” trwa 6 lat i jak to zwykle bywa z tradycją, wszyscy są przekonani, że nie powinno być od niej wyjątków i oczekują, że po sześciu latach sprawowania funkcji, przełożony - obojętnie, czy był dobry, czy zły - zostanie zastąpiony przez kogoś innego. Oczywiście niezależnie, czy był dobry, czy zły, wszyscy mają nadzieję, że kolejny będzie… lepszy.
Wczoraj rozpoczęło się Zebranie Plenarne KEP, podczas którego polscy biskupi planowali wybór nowego przewodniczącego i jego zastępcę. Sprawa dla polskiego Kościoła ważna i istotna, choć gdyby zapytać dziś wiernych w naszych parafiach, o co w tych wyborach chodzi, niewiele osób mogłoby coś sensownego odpowiedzieć. Ba! Gdyby zapytać osoby przychodzące w niedzielę na Mszę, do swojej parafii, o nazwiska posługujących w niej księży, może większość poradziłaby sobie z tym zdaniem. Ale gdyby zapytać o nazwiska biskupów? Nie tylko tego głównego, którego imię pada podczas każdej Mszy, ale również pomocniczych – ile osób dałoby sobie z tym radę bez zająknięcia?
jasminowa.blog.deon.pl / mł
Nie wystarczy unikać grzechu; to bardzo spłycające podejście do chrześcijaństwa. To miłość motywuje do działania, a nie neurotyczny lęk przed przekroczeniem jakiegoś zakazu, nawet nieumyślnie. Myślę, że jest jeszcze wielu dorosłych, którym nikt nie pokazał innej perspektywy - pisze nasza blogerka Danuta Kamińska.
Model komunikowania decyzji w sprawie biskupów zaniedbujących obronę małoletnich i takie ich karanie, by przypadkiem nie sprawić im przykrości i nie odebrać przywilejów, jakie przyjęła Stolica Apostolska, staje się coraz mniej skuteczne. Powód jest zaś oczywisty: dla pewnej - rosnącej - części świeckich oznacza on w istocie obronę systemu, a nie realną sprawiedliwość.
Okazuje się, że zbliżający się wybór nowego przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski niesie ogromne oczekiwania pod jego adresem. Czy czeka nas spełnienie pokładanych w nim nadziei?
Żyjemy w czasach pełnych paradoksów. Jak starożytni gladiatorzy walczą w dzisiejszych społeczeństwach dwie tendencje. Z jednej strony mamy kult cielesności, sprawności, używania, można nawet powiedzieć o hedonistycznych próbach ‘wyciśnięcia’ z tego doczesnego życia jak najwięcej wrażeń, doznań i korzyści. Z drugiej strony żyjemy też w epoce, gdzie zagrożeń dla tego życia jest coraz więcej. Coraz trudniej nam jest sobie radzić z nieoczekiwanymi najczęściej sytuacjami, jak niechciana ciąża, słabość, choroba, niepełnosprawność, zależność od innych. I wtedy jedynym rozwiązaniem zdaje się być odstąpienie od podtrzymywania życia, czyli aborcja, eutanazja czy wspomagane samobójstwo.
Minimalizm. Moja stara miłość i ciągła tęsknota, bo jestem gdzieś pomiędzy „nie więcej niż sto przedmiotów” a zero waste i naszym polskim dziedzictwem „zostaw, kiedyś się jeszcze przyda”. I czasem uruchamia mi się jeszcze beztroska rozrzutność w dysponowaniu miejscem (ten piękny kubek jeszcze się przecież zmieści).
Dokładnie tego samego dnia, gdy w Polsce następowała zmiana warty na szczytach władzy, pani minister edukacji zapowiedziała redukcję lekcji religii z 2 do 1 tygodniowo. (Celowo piszę „pani minister”, a nie „ministra” lub „ministerka”, bo uważam, że w języku polskim te nowe słowa brzmią niepoważnie – to tak, jakby na przykład zamiast „kotka” mówić „kocura”). Wprawdzie wcześniej zapowiadano bezwarunkowe usunięcie religii ze szkół, ale w końcu ktoś doczytał odpowiednie zapisy prawne i okazało się, że nie jest to takie proste. Stąd wziął się pomysł „redukcji” liczby godzin. Sam pomysł nikogo nie zdziwił, bo był przedstawiany jako jedna z tzw. „obietnic wyborczych”, dziwne natomiast było to, że po stronie kościelnej praktycznie nikt na te zapowiedzi nie zareagował.
Nawet jeśli projekty liberalizujące aborcję wejdą pod obrady parlamentu i zostaną przyjęte, to potem musi je podpisać prezydent. Ten już zapowiedział, że tego nie zrobi. Koalicja tymczasem nie dysponuje 276 głosami, które są potrzebne do tego, by prezydenckie weto odrzucić. A zatem co najmniej do połowy 2025 roku nie ma najmniejszych szans na to, by jakiekolwiek zmiany w zakresie prawa aborcyjnego zrobić.
Gdy słyszę hasło "kobiety w Kościele", uśmiecham się lekko, bo od razu przypominają mi się rozmowy z moją sąsiadką, seniorką koło siedemdziesiątki, która jakiś czas temu opowiadała mi, jak zwróciła uwagę młodemu księdzu, iż nie życzy sobie zwracania się do niej na "ty". Przypomina mi się też sytuacja z rekolekcji dla kobiet, w której prowadzący jakby zapomniał kogo na sali jest więcej oraz do kogo przyszedł i zaczął przywitania od "czcigodnego ojca proboszcza", na co jedna ze słuchających wyraźnie i głośno odpowiedziała, że wyszła mu słoma z butów. Tak, kobiety w Kościele. Te kusicielki, które uśmiechnęły się do wikarego i były dla niego miłe, więc z pewnością szukają romansu. Kto widział ten potworny mem, ten wie o czym mówię…
W związku z ocieplaniem się klimatu, w Europie (głównie) planowana jest drastyczna przebudowa tych gałęzi gospodarki, które odpowiadają za największą emisję CO2. Dyrektywy unijne coraz bardziej ograniczają użytkowanie aut spalinowych, wydobywanie węgla, technologię produkcji energii itp. W życie wchodzi nowa koncepcja produkcji i handlu żywnością, która drastycznie zredukuje rodzime rolnictwo, a wcześniej ograniczyła hodowlę niektórych zwierząt. Polityka zielonego ładu oznacza bardzo kosztowną transformację, która wpłynie na wszystkie dziedziny życia.
Jeśli nie chcemy oddać walkowerem przestrzeni, która kształtuje podejście do życia w Polsce, to musimy się nauczyć głośno, rzeczowo i precyzyjnie mówić o tym, w co i dlaczego wierzymy. Nasza postawa pro-life musi być przemyślana i wynikająca z rzeczywistego namysłu nad godnością i świętością każdego życia. Tylko jeśli będzie miała realne przełożenie na naszą codzienność i na to, jak podchodzimy do życia i rodzicielstwa, będziemy dla innych wiary-godni.
Sąd Boży dla wielu z nas, zmęczonych nieustannym osądzaniem, doświadczonych miłością warunkową, uzależnioną od tego, co zrobiliśmy albo czego nie zrobiliśmy, będzie być może pierwsza okazją, gdy ktoś spojrzy na nas z miłością bezwarunkową.
Mamy coraz więcej narzędzi komunikacji, a coraz mniej zdolności wchodzenia w prawdziwe relacje, słyszenia siebie, rozumienia tego, co drugi do mnie ‘mówi’ (bo to nie zawsze są słowa) i właściwego interpretowania tych znaków. Możliwości, jakie mają dzisiaj nasze ‘zwyczajne’ telefony komórkowe znacząco przewyższają techniczne parametry, jakie miały komputery w Centrum Lotów na ziemi i w rakietach lecących na księżyc. W ciągu zaledwie kilku dekad, postęp techniczny przyśpieszył niesłychanie. Cały dorobek naukowy, wszystko, co zostało spisane od początku naszej historii przez tysiące lat, teraz jest podwajane w ciągu zaledwie kilku dni, a krzywa tego przyrostu jest wykładnicza.
Wybory do prezydium Komisji Episkopatu Polski tuż przed nami: w połowie marca część biskupów będzie decydować o nowym składzie tego niedużego gremium. I w związku z tymi wyborami mam dwa marzenia.
Arcybiskup Andrzej Dzięga odszedł z urzędu. Fakt, że rezygnacja była efektem postępowania kanonicznego w sprawie jego zaniedbań, ogłoszono z opóźnieniem po medialnej burzy i sprzeciwie kilku biskupów. Awantury oczywiście można było uniknąć, gdyby Watykan postąpił tak jak robił to wcześniej w takich sprawach. Siłą rzeczy w debacie publicznej pojawiły się bardzo duże emocje.
Rekolekcje parafialne, na których miało mnie nie być. Termin zupełnie rozmijający się z grafikiem pracy, choć w ostatniej chwili okazało się, że wiele rzeczy da się przesunąć i będę mogła wziąć w nich udział. Nie miałam wielkiego pragnienia, raczej wybrałam się na nie z myślą, że to okazja by być codziennie na Mszy, szkoda byłoby ją zmarnować.
Greta Thunberg, szwedzka aktywistka klimatyczna, od sześciu lat jest twarzą oddolnego ruchu protestacyjnego, ostrzegającego przed katastrofą klimatyczną i zagładą świata. Rozgłos zyskała dzięki odważnym i radykalnym wypowiedziom, gdy z pełnym przekonaniem i aurą dziecięcej wiary upominała decydentów politycznych zachodniego świata. Jednak jej charyzma wydaje się w ostatnim czasie blednąć ze względu na kontrowersyjne wypowiedzi dotyczące działań militarnych Izraela w strefie Gazy.
To jednak przerażające, że ani Watykan, ani polscy biskupi (choć pojawiają się wyjątki) nie uczą się na własnych błędach. A działania, które mogłyby być krokiem w dobrą stronę, zakomunikowane tak, by nie „skrzywdzić” członków instytucji, ostatecznie niszczą wizerunek Kościoła.
{{ article.source.name }}
{{ article.source_text }}
{{ article.source.name }}
{{ article.source_text }}
{{ article.description }}