W tym roku kalendarze adwentowe dla dzieci oraz stroiki bożonarodzeniowe wyprzedziły na sklepowych półkach nawet wystawę zniczy. Przyznaję, że kalendarz z czekoladkami w środku października, to był dla mnie - mimo wszystko - widok zaskakujący. Uciekamy. Jedni przed jesienią, inni przed smutkiem, jeszcze inni przed głębszą refleksją na cmentarzu. Kolorowe światełka i bożonarodzeniowe durnostojki zapychają nas kolejny raz chwilowym blaskiem. Już teraz, pomimo tego, że do adwentu mamy jeszcze prawie miesiąc. Zapychamy, by nie czuć.
dobrawnuczka.blog.deon.pl
Boli mnie, gdy coraz częściej słyszę: „lepiej się rozstać niż żyć w stanie permanentnej wojny”. Nie chcę z tym zdaniem jednak dyskutować. Chciałabym tylko by teksty o tym, „jak uratować swoje małżeństwo” i o „10 sposobach na umocnienie więzi” promowały się w internetach z równą łatwością, co teksty o rozwodach.
W Kościele kryzys goni kryzys. Media informują o kolejnych skandalach - finansowych, obyczajowych, związanych z nadużywaniem władzy. W takiej rzeczywistości naprawdę łatwo - zwłaszcza katolikom, bo najbardziej obrywa ich wspólnota - popaść w zniechęcenie i zapomnieć, że Kościół to rzeczywistość o wiele głębsza niż to, o czym dowiadujemy się z mediów. Dosadnie przypomniały mi o tym rekolekcje ignacjańskie, do których postanowiłem wrócić po niemal piętnastu latach.
Jednym z elementów sporu jaki dzieli obecnie chrześcijan (różnych wyznań) jest odpowiedź na pytanie, czy wojna kultur jest starciem, w którym chrześcijanie powinni być i są stroną. To być może kluczowa kwestia dla przyszłości ewangelizacji.
W ostatnich tygodniach w Polsce doszło do dyskusji o teologii. Tyle, że dotyczy ona nie tego, co naprawdę dzisiaj w tej kwestii istotne.
Muszę przyznać, że po tym trwającym przez miesiąc Synodzie biskupów w Rzymie, jestem pod wielkim wrażeniem. Co prawda nie do końca było wiadomo, czego się spodziewać, bo po raz pierwszy takie spotkanie było w nowej formule, z wieloma osobami świeckimi i spoza watykańskich przestrzeni. Czuć było narastające obawy, że to spotkanie przerodzi się w coś, co będzie próbą rozsadzenia Kościoła od środka, zwłaszcza po doniesieniach o napięciach i kontrowersjach ze spotkań kontynentalnych. Tymczasem bardzo namacalnie widać działanie Ducha Świętego, bo owoce, które można dostrzec, choćby w dokumencie synodalnym po pierwszej części i po opowiadaniach uczestników, są bardzo obiecujące.
Od wielu lat rozmawiamy w Kościele o potrzebie transparentności i rozliczalności w tematach dotyczących wykorzystywania seksualnego osób małoletnich. Debata ta toczy się z różnym natężeniem. Przybrała na sile, gdy papież Franciszek wprowadził przepisy umożliwiające np. wyciągnięcie konsekwencji w odniesieniu do biskupów, którzy zaniedbali swoje obowiązki. Dość wspomnieć, że od czasu ustanowienia tych regulacji badano co najmniej 18 spraw odnoszących się do rodzimych hierarchów. W większości dopatrzono się zaniedbań i winnych ukarano – sankcje ogłoszono też publicznie (nie zrobiono tego w trzech sprawach).
Jakiś czas temu przeczytałam stwierdzenie, które pracowało we mnie długo. Na ile możemy wymagać dostępności i zrozumienia od drugiego człowieka? Wtedy, gdy jest nam ciężko i źle, jak bardzo liczymy na przyjaciół? Załóżmy optymistycznie, że mamy wokół siebie ludzi oddanych, kochających, takich, na których możemy liczyć. Jednak oni nadal są „tylko” ludźmi: ze swoimi sprawami, zranieniami, ograniczonymi możliwościami czy empatią, która nie zawsze zaspokoi wszystkie nasze głody. Kiedy samotność i niezrozumienie doskwierają kolejny raz – są święci. Tak, to te słowa zatrzymały mnie gwałtownie i z impetem, bo wywróciły do góry nogami moje patrzenie na tych, którzy są już w niebie. Czy do nich mogę zwrócić się o wsparcie o każdej porze dnia i nocy? Owszem. Czy mogę ich prosić, by byli blisko w ważnych dla mnie chwilach? Jak najbardziej… Trzeba by tylko lekko przereformować swoje katolickie myślenie.
Synod i synodalność poza oświadczeniami i dokumentami już zaczyna przynosić pierwsze efekty. Jednym z nich jest ponowne wszczęcie dochodzenia w sprawie o. Marko Rupnika, który pod koniec sierpnia został przyjęty jako ksiądz do diecezji Koper na Słowenii.
Wydaje się, jakby świat rozpadał się nam na kawałki. Zaostrza się walka polityczna, a w ślad za nią pogłębiają się podziały, wybuchają konflikty w coraz to nowych miejscach. Dzieje się tak wiele zła w różnych regionach świata. I trudno znaleźć jakąś ostoję, która by nad tym zapanowała. Wszystkie międzynarodowe organizacje okazują się bezsilne wobec wydarzeń, jakich jesteśmy świadkami. A głos papieża Franciszka, jedynego przywódcy światowego, który wzywa do pokoju i opamiętania, jest dezawuowany i odrzucany.
Wychowanie dzieci stało się wyzwaniem. Zastanawiam się, czy to zawsze było takie trudne, czy może my, rodzice millenialsi, jesteśmy mniej ogarnięci od naszych własnych rodziców? Wychodzi mi, że nie dość, że my sami jesteśmy zupełnie inni, to jeszcze diametralnie zmieniły się okoliczności. I to jest wyzwanie, że hej.
Premiera biografii odbyła się 25 października 2017 r. Równo sześć lat później - 25 października - pani doktor odeszła… Została po niej spora spuścizna, wciąż do odkrycia. I tylko oby nie było tak, że zapamiętamy ją tylko jako przyjaciółkę Jana Pawła.
Powróciły coroczne problemy, przepychanki i dyskusje. Czy katolikowi wolno obchodzić halloween? Czy to prawda z tymi opętaniami, zniewoleniami i czy słuszne jest straszenie piekłem? Przyznaję, mam dość niestandardowe podejście do tego tematu i jestem trochę jak walec, bo w tych pytaniach w samych sobie widzę bardzo wiele sprzeczności…
dobrawnuczka.blog.deon.pl
Zaczęło się od tego, że Borys zapytał, co znaczy „debile”. Zapytał też o inne określenia, ale na tyle wulgarne, że nie będę ich tutaj przytaczać. Okazało się, że w klasie trwały zażarte spory zwolenników różnych partii. Sęk w tym, że dyskusje te nie tyle dotyczyły kwestii merytorycznych, co odzwierciedlały język i stan debaty politycznej w Polsce.
Literatura jako nośnik głębokiej duchowości zazwyczaj wcale nie jest związana z konfesyjnością. I dokładnie tak jest z opus magnum Jona Fossego, którego pierwsze dwie części noszące tytuł "Drugie imię" można już czytać w polskim tłumaczeniu.
Doroczne liczenie wiernych uczestniczących w Polsce w niedzielnych Mszach świętych przynosi konkretne dane. Kto jest ich adresatem? Czy w dzisiejszych realiach ich wymowa niesie głównie poczucie klęski?
Wracanie do wspomnień, do przeszłości nie jest jednoznaczne. Niekiedy tchnie nostalgią za ‘lepszymi’ czasami, która świadczy o rozczarowaniu i niespełnieniu, jakie ciągnie się za nami przez życie. Może być jednak i oznaką uważności na chwile, które nas budowały, stawały się punktem zwrotnym w dziejach osobistych, ale i w losie całych grup i społeczeństw.
Dlaczego nie zauważamy i nie doceniamy pozornie małych rzeczy dziejących się w głębi Kościoła? Dlaczego wciąż jesteśmy przywiązani do wielkich liczb i ekscytujemy się tym, co małe i złe, kompletnie ignorując to, co też małe i dobre? Przykładem są kościelne wydarzenia z udziałem młodych, pierwsze na liście spraw ignorowanych przez wszystkich płaczących nad losem walącego się według nich Kościoła. A to właśnie one są składową paliwa nadającego Kościołowi tę drugą, zwycięską prędkość.
Konieczna jest w Polsce debata dotycząca finansowania Kościołów, ale musi być to debata merytoryczna – nie zaś bazująca na emocjach.
W ubiegłą niedzielę, 15 października, obchodzono Międzynarodowy Dzień Dziecka Utraconego. Social media zalały się zdjęciami porcelanowych aniołków. Choć sama nie doświadczyłam straty dziecka, ten dzień był dla mnie z wielu względów trudny.
{{ article.source.name }}
{{ article.source_text }}
{{ article.source.name }}
{{ article.source_text }}
{{ article.description }}