Spojrzenie na sprawy wykorzystywania seksualnego w Kościele Kardynała Józefa Ratzingera zmieniło optykę 25 listopada 1981 roku. W tym dniu Jan Paweł II powołał go na stanowisko prefekta Kongregacji Nauki Wiary. Watykanista John Allen nazwał nawet kiedyś tę zmianę optyki „nawróceniem Ratzingera”. I nie chodzi wcale o to, że wcześniej Ratzinger jakkolwiek pobłażał sprawom księży, który krzywdzili – ktokolwiek choć trochę zna Benedykta XVI wie, że nie pozwoliłyby na to jego żelazna moralność i umiłowanie prawdy. W „nawróceniu Ratzingera” chodzi o to, że poprzez lata posługi jako prefekt Kongregacji zrozumiał, że wykorzystanie dla człowieka skrzywdzonego to jest Wielki Piątek, który ciągnie się przez całe życie. Że jest to rana, którą trudno zamknąć, że jest to blizna, która boli nieustannie.
Coraz wyraźniej widać, że obecność papieża Franciszka w wielu miejscach na ziemskim globie postrzegana jest jako ostatnia nadzieja na pokój. Z czego to wynika?
Małżeństwo jest w kryzysie. Nie potrzeba nikogo o tym przekonywać. Wystarczy tylko rozejrzeć się dookoła, wśród najbliższych znajomych i tych trochę dalszych. Wiele par waha się czy wchodzić w trwały związek, czy podejmować wyzwania i odpowiedzialność jaka się z nimi łączy?
Mąż nie musi być całe życie taki, jak w dniu ślubu. Żona też nie. Jeśli są – to wcale nie jest dobry znak. Bo człowiek powinien się rozwijać. Zwłaszcza i przede wszystkim w małżeństwie.
Niewiele jest treści na YouTube, które potrafię wysłuchać albo obejrzeć od początku do końca, z minimalnym choćby zainteresowaniem. Od jakiegoś czasu inspiruje mnie jednak pewien jezuita, o. Przemysław Gwadera, który tworzy kanał „Duchowość cielesności”.
Opublikowany niedawno raport na temat wykorzystywania małoletnich w archidiecezji monachijskiej wywołał burzę. Przygnębiająca jest i liczba pokrzywdzonych w ciągu minionych 70 lat, jak i bardzo duża liczba sprawców. W dyskusji o tym opracowaniu zgubiła się jednak gdzieś istota rzeczy.
dobrawnuczka.blog.deon.pl
Międzynarodowy Tydzień Małżeństwa jest akcją społeczną, a nie kościelną. Dzięki temu włączają się w nią rozmaite, świeckie instytucje. I to – w moim odczuciu – jest ogromny atut tego wydarzenia. Bo przekaz, że trwałe, szczęśliwe małżeństwo jest ogromną wartością, ma potencjał być aksjomatem jednoczącym społeczeństwo w całej jego różnorodności światopoglądowej.
Logika nieustannego bronienia się przed realnymi i wymyślonymi atakami na Kościół uniemożliwia nam zmierzenie się z prawdą i nawrócenie.
Prorocy nie są mile widziani w swoich ojczyznach. Tej ewangelicznej prawdy doświadczają wizjonerzy i ci, którzy przewodzą naszym wspólnotom. W wielu dziedzinach dla współczesnego świata, dla Kościoła, takim niewygodnym prorokiem jest papież Franciszek.
W Kościele włączył się ostatnio alarm: młodzi uciekają. Gwałtowny spadek, dramatyczne statystyki, co robić? Tu i ówdzie widzę rozmowy, teksty i przemyślenia, wszystkie z jednym słowem-kluczem: zatrzymać.
Jakiś czas temu podczas z pozoru lekkiej i niezobowiązującej rozmowy na Instagramie zadano mi pytanie, które zatrzymało mnie na dłużej. Chodziłam z nim, przyglądając się swojej reakcji i temu co tak naprawdę czuję. Zapytano mnie w formie pewnego stwierdzenia – gdybyś miała wybór ksiądz czy psycholog, wybrałabyś księdza, prawda?
Od jesieni 2021 roku trwa w Kościele synod o synodalności. W ostatnich tygodniach ukazało się w mediach – głównie katolickich – sporo ciekawych wywiadów na jego temat. Ordynariusz opolski biskup Andrzej Czaja wprost mówi, że synod jest szansą na uzdrowienie Kościoła. Wtórują mu abp Grzegorz Ryś, bp Adrian Galbas i wielu innych hierarchów. Tyle tylko, że ich głosy nie bardzo schodzą w dół, do parafii i wspólnot, w których powinna toczyć się synodalna debata.
dobrawnuczka.blog.deon.pl
Tym, co zawsze zwraca moją uwagę, gdy spoglądam na ikonę Spotkań Małżeńskich, jest to, czego (a właściwie – kogo!) na niej nie ma. A nie ma niej dzieci. To dla mnie dobitne przypomnienie, że Bóg ustanowił sakrament małżeństwa, a nie sakrament rodziny.
Europejczycy, w tym europejscy chrześcijanie, wszystko na to wskazuje będą musieli odświeżyć teorię wojny sprawiedliwej i etyki wojny w ogóle. I to nawet jeśli teraz wojna nie wybuchnie.
Polskie społeczeństwo się starzeje. To problem nie tylko dla demografów, polityków i ekonomistów. Ma to znaczenie także dla Kościoła.
Przez całą niemal historię ludzkości trąd był chorobą zakaźną i nieuleczalną. W XXI wieku jest już uleczalny, choć ciągle jeszcze obecny. Prawie zawsze wiązał się z piętnem społecznym, odrzuceniem i izolacją. Polscy jezuici, zwłaszcza przez posługę bł. o. Jana Beyzyma na Madagaskarze, zapisali piękną kartę pomocy tym, którzy cierpieli na tę chorobę. Dziś jednak, o wiele większym wyzwaniem jest trąd duchowy: wykluczenie, samotność, poczucie beznadziei. Mamy mniej chorych na trąd deformujący ciało, a dużo więcej trędowatych na duchu.
Ostatnie dni obfitowały w Kościele w ważne wydarzenia. 17 stycznia obchodziliśmy Dzień Judaizmu. Od 18 do 25 stycznia trwał Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan. Natomiast w minioną środę, 26 stycznia, przeżywaliśmy Dzień Islamu. Wszystkie te wydarzenia mają nas uwrażliwić na poszukiwanie tego, co łączy i odrzucenie tego, co nas dzieli. Mają nas też wyleczyć z choroby zawłaszczania Boga i pełnego pychy przeświadczenia, że jedynie my - katolicy (chrześcijanie/Żydzi/muzułmanie) - mamy monopol na prawdę i posiadamy wszystkie środki potrzebne do zbawienia.
Kilka dni temu obchodziliśmy w Kościele Niedzielę Słowa Bożego. Pojawiło się sporo komentarzy, wskazówek, jak czytać Biblię i po co w ogóle to robić. Zapytałam dziś sama siebie - gdzie teraz leży moja Biblia? Pięć dni minęło od niedzieli - czy coś się zmieniło?
W ubiegłym tygodniu archidiecezja Monachium i Freising opublikowała obszerny raport o nadużyciach seksualnych popełnionych przez duchownych wobec małoletnich. Jesienią ub. roku podobny raport powstał w odniesieniu do Kościoła we Francji. Niezależna komisja, mająca zbadać skalę nadużyć powstaje w Portugalii, do podobnego kroku przymierzają się też biskupi hiszpańscy.
Bycie rodzicem dało mi spojrzenie na rodzicielstwo Boga, na to, że On widzi więcej: wie, co się dzieje w moim życiu, czego ja potrzebuję, co mi zagraża. Tak bardzo, jak chciałabym, żeby moje dziecko mi zaufało, tak samo bardzo staram się ufać Bogu i wierzyć w to, że On wie lepiej i warto za tym iść.
{{ article.source.name }}
{{ article.source_text }}
{{ article.source.name }}
{{ article.source_text }}
{{ article.description }}