Wiara w krochmal
Dobrze byłoby wiedzieć, co ci młodzi uważają tak naprawdę za "krochmal"? Czy chodzi tylko o biskupie i kardynalskie fiolety i purpury, czy też może oni po prostu nie przyjmują żadnego autorytetu z automatu.
Moja ukochana żona przez lata (liczne już, bo właśnie nam tyka 43. rocznica) naszego małżeństwa bardzo dbała o to, bym pełniąc różne oficjalne funkcje nie tylko chodził w świeżo upranej koszuli, ale także by ta koszula była należycie nakrochmalona.
W czasie obecnego Synodu papież Franciszek nadal celebruje tradycyjną codzienną liturgię eucharystyczną w swej "parafialnej" kaplicy w watykańskim Domu Marty i nadal codziennie dostarcza rozważań osnutych wokół bieżących czytań. Większość tych homilii nie dociera poza mury Watykanu, trzeba mieć sporo czasu żeby móc je codziennie śledzić - z wielką szkodą nie tylko dla naszej formacji religijnej, ale także dla naszego zdrowego rozsądku, któremu taka codzienna porcyjka duchowej medycyny bardzo by dobrze zrobiła…
17 października Franciszek znów błysnął swoją słabością do języka zaczerpniętego z życia codziennego i komentując fragment Ewangelii Łukasza o Jezusie, który nie umył rąk siadając do posiłku w domu faryzeusza powiedział:
"Byli (faryzeusze) wzorem formalizmu, ale brakowało im życia. Byli - że tak powiem - <nakrochmaleni>. Byli sztywni. Ale Jezus znał ich duszę. Byli zgorszeni tym, co czynił Jezus, kiedy przebaczył grzechy, kiedy uzdrowił w szabat. Rozdzierali swe szaty: <Och, co za skandal! To nie pochodzi od Boga, bo należy czynić tak, jak wskazujemy>. Nie dbali o ludzi, interesowali się prawem, przepisami, rubrykami".
To dość niezwykły komentarz, także do toczącego się Synodu, na który (opieram to przekonanie m.in. na relacjach synodalnych abp Grzegorza Rysia) najwyraźniej nie dowieziono krochmalu - a jeśli gdzieś się pojawia ktoś "nakrochmalony" to nie budzi nadzwyczajnej sympatii, zwłaszcza ze strony głównych bohaterów tego biskupiego spotkania, czyli młodych. Swoją drogą dobrze byłoby wiedzieć, co ci młodzi uważają tak naprawdę za "krochmal"? Czy chodzi tylko o biskupie i kardynalskie fiolety i purpury, czy też może oni po prostu nie przyjmują żadnego autorytetu z automatu. Bo wygląda raczej na to, że bez względu na kościelną "szarżę" gotowi są oni uznać jedynie takich duchownych, którzy gotowi są wysłuchać każdego ich argumentu i potraktować nawet niedorosłe "owieczki" absolutnie serio i na równych prawach. Każda inna postawa uznana będzie za krochmal i sztywniactwo…
Także reakcje publiczności polskiej (ale i zagranicznej) na bijący rekordy popularności film "Kler" skłaniają do refleksji nad naszym krochmalem codziennym. Zapewne można temu filmowi zarzucić nie tylko to, że zrobiony jest bez krochmalu, ale też wątpliwości może budzić stan czystości używanej przy jego kręceniu koszuli. Mówią ci, którzy oglądali wiele już filmów Smarzowskiego, że "ten typ tak ma". W kolejnych filmach pokazuje różne wycinki naszej rzeczywistości stroniąc nie tylko od krochmalu ale i od proszku do prania…, więc zasadniczo kupując bilet do kina należałoby się z tym liczyć.
Zdziwił mnie dlatego bardzo tak przeze mnie ceniony i lubiany Andrzej Luter, katolicki ksiądz, który sam sobie nadał prześmiewczą ksywkę "Kacerz". W swej recenzji filmu (opublikowanej w "Więzi") zgłosił pod adresem reżysera kilka pretensji i postulatów, sprowadzających się w gruncie rzeczy do żalu nie tylko o rynsztokowy język, ale też o to, że Smarzowski nie pokazał pełnego obrazu polskiego Kościoła. Lutrowi brakuje zwłaszcza w tym obrazie wymiaru sacrum, który w misji Kościoła jest kluczowy i przecież nadal obecny pomimo wszystkiego zła. Pomyślałem więc sobie: Andrzeju kochany, masz mir wśród wielu polskich filmowców - toż namów któregoś z nich, żeby (z Twoją pomocą jako konsultanta) stworzył film pokazujący równocześnie brud i piękno, grzech i sacrum Kościoła! Dlaczego wymagasz tego od reżysera deklarującego się jako ateista, a nie skierujesz swojego postulatu do filmowca o wrażliwości bliższej Twojej? Oczywiście należałoby o to poprosić kogoś, kto nie nadużywa lukru ani… krochmalu.
Trudno się czasem dziwić, że papież Franciszek nie jest kochany przez wszystkich, że ma otwartych lub skrytych przeciwników. On sam niemal nigdy nie atakuje nikogo personalnie (chyba że dymisjonuje lub wyklucza ze stanu kapłańskiego), ale mówiąc tego samego dnia w św. Marcie: "Uważajcie na rygorystów. Wystrzegajcie się chrześcijan - czy to świeckich, kapłanów, biskupów - którzy prezentują się jako <doskonali> rygoryści", sporo ryzykuje… Stąd już tylko mały kroczek do oskarżania go właśnie o ten brak rygoryzmu, o pierwszeństwo jakie daje miłosierdziu Boga przed przepisem Kościoła.
Wiem, ze dzięki staraniom mojej żony uchodziłem w moich czasach "politycznych" za osobę w miarę elegancką, zawsze opraną, odprasowaną i nawet nakrochmaloną. Przyznaję, że właściwie dobrze się z tym czułem, choć nie raz i nie dwa nadmiernie sztywny kołnierzyk koszuli uwierał mnie w szyję - ale takie były koszty reprezentacji.
Dopiero na emeryturze zacząłem doceniać większy luz, nie tylko w dziedzinie koszuli, ale także w doborze słów, w relacjach z ludźmi, w codziennym sposobie życia, chociaż oczywiście coś w naturze mi pozostało z tego poprzedniego "wcielenia". Dlatego wdzięczny jestem nie tylko papieżowi Franciszkowi, ale też wszystkim tym, którzy doprowadzają do zmniejszenia dawki krochmalu w naszym życiu codziennym - kościelnym, publicznym i osobistym.
* * *
"W kręgu Franciszka" to cykl felietonów autorstwa Piotra Nowiny-Konopki. Kolejne części tylko na DEON.pl
Moje 3-letnie ambasadorowanie przy Watykanie było niespodziewanym przywilejem i okazją do codziennego śledzenia niezwykłego pontyfikatu sprawowanego przez jezuitę "z drugiego końca świata". Niemal każdego dnia patrzyłem na zwierzchnika Kościoła, który postanowił pozostać "zwykłym człowiekiem", jak każdy z nas. Od 13 marca 2013 roku Franciszek zaskakuje, a nawet szokuje, wciąż przecież gromadząc wokół siebie osoby i grupy znajdujące w nim inspirację, autorytet i wzór pasterza na nowe czasy. Chcę Państwu o tym opowiadać w sposób w miarę możności regularny, odwołując się do słów Papieża i pokazując ludzi, o których można powiedzieć, że znalazły się "w kręgu Franciszka". Stąd nadtytuł mojej pisaniny.
* * *
Piotr Nowina-Konopka - działacz katolicki, w latach 1980-1989 w opozycji demokratycznej, w latach 1991-2001 poseł, kilkukrotny minister, negocjator członkostwa RP w UE, przewodniczący Polskiej Fundacji im. Roberta Schumana, były ambasador RP przy Stolicy Apostolskiej, obecnie na emeryturze
Skomentuj artykuł