Zwiedzając wystawę malarstwa podziwiam nie tylko dzieła sztuki, ale także zadumanych przed obrazem ludzi. Są jakby piękniejsi w tym zamyśleniu, jakby bezbronni i godni większego zaufania. Wsłuchuję się w to, z czym przyszli. Gdy czekają, aż obsługa wystawy wpuści ich do środka, o czymś sobie przypominają, coś wspominają, nazywają po imieniu swoje pragnienia. Nikt nie narzeka.
Przeżycia ostatnich miesięcy, a nawet kilku lat sprawiają wrażenie, jakby świat przyśpieszył i zaskakuje nas coraz to nowymi wydarzeniami. Wydawało się, że przełom tysiącleci będzie już takim szczególnym momentem w historii ludzkości. To, jednak, co dzieje się od wtedy, jest jeszcze dziwniejsze i bardziej zaskakujące. „Ciekawe czasy” – ktoś by powiedział, ale to zamiast być niezwykłym wydarzeniem, staje się codziennością.
Wiarę przekazują dzieciom rodzice. To stwierdzenie jest nieustannie w Kościele powtarzane i mocno zapada dorosłym w pamięć. Gdy dzieci odchodzą z Kościoła, budzi u rodziców ogromne wyrzuty sumienia i poczucie, że wszystko zrobili źle. Owocem wychowania w wierze powinno być przecież wierzące dziecko. Jeśli nie wybiera tego, czym żyją rodzice, coś musiało pójść nie tak.
Nie ma wątpliwości, że pontyfikat Jana Pawła II był jednym z największych w historii Kościoła. Nie ma też wątpliwości co do tego, że jest on jedną z najważniejszych postaci w historii Polski. Wydaje się, że dziś Kościół w Polsce powinien podjąć próbę przywrócenia Janowi Pawłowi II właściwego miejsca.
Drogi konserwatywnej prawicy i Kościoła hierarchicznego - choć z polskiej perspektywy nie zawsze to widać - rozchodzą się od jakiegoś czasu. Oba stanowiska odróżnia stosunek do migracji, do wielu kwestii bieżącej polityki międzynarodowej, a nawet do wojny w Ukrainie. Jednak to właśnie ta ostatnia pokazuje, że czasem warto wsłuchać się w konserwatywny punkt widzenia.
Trwa Rok Rodziny „Amoris laetitia”. Do jego zakończenia zostało niewiele czasu. Pora zapytać, jak wykorzystaliśmy minione miesiące.
Święto Miłosierdzia, które dzisiaj przeżywamy jest dla nas okazją i nieustannym wyzwaniem. Zmusza do refleksji i rozeznawania. Dzisiaj Jezus staje przed każdym zwracając się z łagodnym: ‘Jestem dla ciebie Miłosierdziem’, ale „staraj się zrozumieć”, co znaczy w twojej sytuacji ‘być narzędziem Bożego miłosierdzia’ wobec potrzebujących.
Spal, zniszcz, pomścij, wykpij, zabij. Komunikacja wojenna Ukrainy jest boleśnie szczera, harda, nieustępliwa i mściwa. Trudno się dziwić. Nietrudno do tego klimatu dołączyć.
Zakończył się wielkopostny boom na lektury duchowe i wyrzeczenia. Przesyceni słuchaniem o cierpieniu, śmierci, umartwianiu i jałmużnie, możemy powiedzieć: uff. Można wrócić do codziennego biegu, nie zatrzymując się nad tym, by się nawracać, modlić, rozważać.
Właściwie każdy ruch papieża jest w oczach komentujących zły. Bo z jednej strony Franciszek ma w sprawie tej wojny milczeć, z drugiej zaś wypowiedzi papieskich dyplomatów mają dolewać oliwy do ognia. Można wręcz odnieść wrażenie, że czegokolwiek papież wraz ze swoim otoczeniem się nie dotknie, to zwyczajnie schrzani…
Wielkanoc to nie tylko czas pięknej liturgii, rodzinnych spotkań, ale i mierzenia się z najgłębszymi pytaniami chrześcijaństwa. Nie jest bowiem niczym oczywistym fakt, że Bóg chce stać się człowiekiem i decyduje się na absurd Krzyża. Nie ma nic zaskakującego w tym, że ateiści czy ludzie inaczej wierzący stawiają o to pytania.
Niezmiennie od wieków, źródłem naszej nadziei, radości i pokoju jest Zmartwychwstały Chrystus. Wychodząc z grobu, pragnie tchnąć w nas nowe życie i sprawić, że znów poczujemy się wolni. Zmartwychwstanie przypomina nam, że to On jest „zwycięzcą śmierci, piekła i szatana”; że to On jest większy od wszystkich naszych lęków i niepewności; że On zawsze zwycięża. Bóg chce nas dzisiaj kolejny raz przekonać, że może w naszym życiu dokonać rzeczy niemożliwych!
Przy pustym grobie stajemy dzisiaj z przeżyciami i traumami, jakie były naszym udziałem w ostatnim czasie. Pandemia odcisnęła swoje piętno. Wojna w Ukrainie pozwoliła nam obudzić ducha solidarności i wspólnoty. I w takiej sytuacji jest nam głoszone, że Jezus żyje.
Dlaczego Jezus nie sprawi, żeby polski Kościół stał się doskonały? Myślę, że z tego samego powodu, z którego nie sprawił, by Go podczas ziemskiego życia ominęły przeciwności.
Kiedy słyszę hasło „Święta Wielkanocne”, odczuwam pewien dysonans. Z jednej strony widzę żółte kurczaczki, święconkę, świętowanie. Z drugiej jednak wcześniej jest Wielki Piątek – krzyż, ból, śmierć. Ciemnica, martwe ciało, grób. Czy te trzy dni to nie za mało, by z etapu śmierci przejść do radości?
Dlaczego tak wielu ankietowanych Polaków nie dostrzega pomocy udzielanej przez Kościół ofiarom wojny na Ukrainie? Czy to efekt sekularyzacji i celowego negowania tej pomocy, czy raczej szwankuje przekaz i komunikacja na ten temat? Nie chodzi o to, żeby tymi działaniami się przechwalać, ale Kościół musi nauczyć się mówić o tym, co dobrego robi.
Wiedział, że to coś więcej niż dobre kazanie. Wierzył, że nawet jeśli od razu nie zrozumieją, to ostatecznie pojmą. A potem „podadzą dalej” ten gest jak sakrament, nie jak pusty rytuał. I tak się stało.
jasminowa.blog.deon.pl
„Łaska Boska jest do zbawienia panicznie potrzebna” - powtarza synek przed zdawaniem formułek na lekcji religii. Gdy go koryguję, z poważną miną pyta: „Koniecznie czy panicznie, to nie jest to samo?” Wyjaśniam mu więc językową różnicę, ale przyznaję rację co do ogólnego założenia: bez łaski Boga ani rusz!
Zło jest czasem tak wyzywające, tak mocne, tak drastyczne, że odbiera nadzieję i wiarę. Nic w tym nowego. Od wieków straszliwe dramaty stawiały przed ludźmi pytanie o istnienie miłosiernego i kochającego Boga i o to, dlaczego pozwala On na straszliwe cierpienie ludzi.
Nie tylko w Kościele można dostrzec zagubienie płynącym z Watykanu przekazem dotyczącym agresji Rosji na Ukrainę. Oczekiwana jest przez wielu większa jednoznaczność.
{{ article.source.name }}
{{ article.source_text }}
{{ article.source.name }}
{{ article.source_text }}
{{ article.description }}