Piotr Żyłka/ Brat Marek z Taizé
Ktoś pomyślała, że jakaś matka po prostu idzie po swoje dziecko.U nas jest taki zwyczaj, że małe dzieci w trakcie modlitwy siedzą wokół przeora. Tym razem też było dwoje albo troje. Inna osoba pomyślała, że ta kobieta podchodzi po błogosławieństwo, bo niektórzy też tak robili. Jednak stało się coś zupełnie innego. Zadała bratu Rogerowi cios nożem. Jak się okazało, był śmiertelny - o tragicznej śmierci brata Rogera opowiada brat Marek z Taizé.
Pewien gospodarz powiedział przy śniadaniu przyciszonym głosem, że to zaszczyt, że ich odwiedziliśmy i czuje się jakby wygrali w totolotka. „Przecież tędy nie przechodzi żadna pielgrzymka. Szansa, że będziecie nocować akurat w Maśluchach była jedna na milion. A że wybierzecie właśnie nasz dom?” Dzień wcześniej, z przejęciem słuchaliśmy historii jego życia, jak wstawiennictwo Maryi uratowało ze śmiertelnej choroby jego młodego syna. Uczyliśmy się prostej wiary i spontanicznej ufności Bogu
Pallotti TV
"Czasami można spotkać taką myśl, że jak idziesz za Jezusem, to masz krzyże, a jak sobie dajesz spokój, to masz spokój. Życie tego nie potwierdza" - mówi bp Adrian Galbas SAC.
Człowiek fanatyczny początkowo sprawia wrażenie dającego wiele wolności, szeroko otwierającego drzwi. Wszystko wolno, na wszystko można sobie pozwolić. Ale z czasem ta przestrzeń się zawęża. Robi się ciasno.
Krzysztof Pałys OP / facebook.com
"Przez lata myślałem, że tak samo mają wszyscy zakonnicy i księża, potem odkryłem, że to jednak kompletnie niezasłużony dar" - pisze dominikanin.
Opactwo Benedyktynów Tyniec / jb
"Kojarzą nam się przede wszystkim z tym, co zakazane, z ograniczeniem naszej wolności" - podkreśla benedyktyn. Jak zacząć myśleć o nich inaczej?
youtube.com
Jedną z charakterystycznych cech wnętrz kościołów jest to, że płonie w nich wiele świec. Dlaczego?
„Możesz zjeść kilogramy Pana Jezusa i nic się nie zmieniasz. To bez sensu” – mówi dominikanin. Co wnosi duchowa obecność Jezusa?
s. Barbara Janusz
"Stałam na korytarzu. Nie pamiętam o czym myślałam, ale znów moją uwagę zatrzymał jego wizerunek. Nasze spojrzenia spotkały się ze sobą. Powiedziałam mu wtedy: Co się tak patrzysz? I tak tu nie przyjdę! (…) Szybko zrozumiałam te moje uniki przed wzrokiem, to wzbranianie się przed poznaniem tajemnicy - po prostu chciałam uciec przed powołaniem…” – pisze siostra służebniczka.
Nagle usłyszałam jakiś głos w sercu, taką myśl, żeby poprosić tego zakonnika o błogosławieństwo. Podchodzę do niego, mówię po polsku, on nie rozumie, po angielsku – też nie do końca.
Bóg wkroczył nie tylko w dzieje ludzkości: także w dzieje każdego konkretnego człowieka, w moje osobiste życie. I to na wiele sposobów.
"Spotkałem ostatnio zaniepokojone osoby, których bliscy związali się z jednym z ruchów tzw. chrześcijan bezwyznaniowych, odchodząc jednocześnie od Kościoła katolickiego. Po krótkiej rozmowie stało się dla mnie jasne, że owa wspólnota spotykająca się po domach, w których czyta się Biblię i chrzci nowych członków w wannie, jest typem wspólnoty: Kościół – nie, Chrystus – tak” - mówi Radosław Broniek OP z Dominikańskiego Centrum Informacji o Nowych Ruchach Religijnych i Sektach.
Pallotti TV
"Jest jeszcze trzecie powołanie, na które w języku polskim nie ma nawet dobrej nazwy. Ono też się zdarza, choć moim zdaniem jest najrzadsze" - mówi bp Adrian Galbas SAC.
Osoba odchodząca od Kościoła nieraz mówi – tak jak człowiek, który niedawno przyniósł mi akt apostazji – że "ja już nie chcę tu być, ja chcę być samodzielny, chcę sam umieć podjąć decyzję, nie potrzebuję Boga, który za mnie decyduje".
Nie ma ludzi niepotrzebnych. Nie ma podziału na aktywnych i biernych. Wszyscy bierzemy udział w wydarzeniu Kościoła.
Opactwo Benedyktynów Tyniec / jb
Bardzo często dopadają nas wątpliwości. Który wybór będzie dobry? Co zrobić, żeby nie żałować? Posłuchajcie odpowiedzi.
DEON.pl
Nowa watykańska instrukcja o parafiach zawiera pewien szczególnie zaskakujący punkt.
"Jezus nas kocha nie dlatego, że jesteśmy pobożni, nie dlatego, że przestrzegamy przykazań. Kocha nas bo patrzy nam głęboko w serce. Patrzy ci w oczy" - mówi metropolita łódzki.
Są ludzie, którzy mówią: "Jestem wierzący", "Nie mam nic przeciwko Panu Bogu i wierze", ale później w ich wypowiedzi następuje cała litania zarzutów pod adresem chrześcijan, a już zwłaszcza księży. Co charakterystyczne, ci ludzie nawet palcem nie ruszą, by samemu coś zrobić w tej sprawie.
Jeśli myślisz tylko o uldze po odejściu od konfesjonału, to zaraz wylądujesz w starych grzechach. O co chodzi w spowiedzi, skoro nie o to, żeby „być z Panem Bogiem »na zero«”?
{{ article.description }}