Pokuta zmusza do skoncentrowania na sprawach Bożych, a ponieważ czasami zerwanie z przyjemnością grzechu bywa trudne, dlatego i pokuta boli i wydaje się karą.
Mając swe własne doświadczenie Boga i Jego cudów, jakie dokonały się w życiu każdego z nas, żyjemy w przekonaniu, że Pan nasz jeszcze nie powiedział ostatniego słowa. Marzymy więc o lepszym życiu, marzymy o przyjaźni i miłości - i słusznie, bo bez marzeń człowiek usycha.
Czytając rodowód Jezusa można się znudzić, ale można też zafascynować się dobrocią Boga, który naprawdę nie szukał wygodnych pałaców, ale zdecydował się narodzić w brudzie, poniżeniu i biedzie ludzkiego żywota.
Połowę Adwentu mamy już za sobą - wykorzystajmy drugą połowę na to, aby w naszej duszy jak w jaskimi zbójców pełno było kosztowności, drogich kamieni i innych skarbów łaski. Nie żałujmy sobie niczego!
W naszych rozpolitykowanych czasach znów rozlega się adwentowy głos Jana: "Prostujcie wasze ścieżki!". Podzieleni według "opcji" zupełnie nie przejmujemy się Bożymi zasadami. Kłócimy się o politykę, a Ewangelia wcale nas nie rozpala do dyskusji.
Idąc z uczniami Jana trzeba więc nauczyć się rozglądać dokoła, a następnie nazywać po imieniu cuda, jakich jesteśmy świadkami. A potem pomyśleć, czy wobec tego wszystkiego nie pała w nas serce?
Niektórzy twierdzą, że po przekroczeniu bramy nieba może czekać nas szok. Po pierwsze, że zobaczymy tam ludzi, których w królestwie niebieskim nigdy byśmy się nie spodziewali, a po drugie, że nie spotkamy tam tych, których obecności w niebie byliśmy pewni.
Kiedy pytamy kogoś, jakim prawem coś robi, to jednocześnie sugerujemy mu, że robić tego wcale nie ma prawa, a przynajmniej że robić nie powinien. Najczęściej pytanie to jest też wyrazem wielkiej bezsilności.
Na obrazku prymicyjnym umieściłem zdanie mojego ulubionego patrona, św. Ireneusza z Lyonu: "Bóg stał się człowiekiem, aby człowiek stał się Bogiem". Cóż za perspektywa? Zwięźle wyraża samą istotę chrześcijaństwa.
Trzeba mieć naprawdę stalowe nerwy, żeby przez dłuższy czas wytrzymać czyjeś fochy i nie eksplodować. W przypadku Boga nazywa się to wiernością.
Słowa Jezusa: "Nie bój się!" postawiły Piotra na nogi i pomogły zaufać. Dlatego ten apostoł jest mi szczególnie bliski, bo i ja musiałem zostać podniesiony z ziemi ku górze. To właśnie czyni w nas łaska, pomaga spojrzeć dalej i głębiej, nie raz, nie dwa, ale na okrągło.
Cichy człowiek to nie jakieś lelum-polelum, któremu wszystko jedno, co z nim robią ani poplecznik, podlizujący się dla uzyskania korzyści. Łagodny jest ten, kto panuje nad swoim gniewem i nie wierzga, kiedy coś mu nie w smak.
Życie św. Mikołaja to nowina w sam raz na Adwent. Połączenie dobroczynności względem bliźniego z niewzruszonym świadectwem o Chrystusie Bogu i człowieku, jest znakiem autentycznej wiary we Wcielenie.
Onegdaj szedłem sobie wzdłuż Wisły w Krakowie i natrafiłem na tabliczkę, zatkniętą nad brzegiem: "Uwaga! System wartości w przebudowie. Przepraszamy za utrudnienia w egzystencji". Długo chodziło mi to "ostrzeżenie" po głowie i nie chciało jej opuścić, aż w końcu skojarzyło mi się z nawróceniem.
Jezus oznajmia, że to On jest Drogą. Pan już od dawna mieszka w sercu i przechadza się, ale Go nie rozpoznajemy, ponieważ tkwimy w dolinie albo na górze, albo kluczymy i wałęsamy się po jakichś krętych ścieżkach.
Nie tylko księża i zakonnicy są powołani do bycia żniwiarzami. Jezus zwraca się z tym zaproszeniem do wszystkich. To sprawa całego Kościoła. Ale to Pan "wyprawia robotników na swoje żniwo", a więc przygotowuje ich do tego zadania.
Czy możemy zwracać się do Jezusa z naszymi biedami? Czy powinniśmy liczyć na uzdrowienie, także to fizyczne? Czy jeśli latami prosimy w jakiejś sprawie i "nic" się nie zmienia, to znaczy, że nasza wiara jest słaba albo Bóg nie chce nam pomóc?
Wybiórczy chrześcijanin, który wierzy tylko ustami, skłonny jest do rozmywania i gry pozorów, bez większych oporów ulega kompromisom, ponieważ nie ma korzeni. A te zapuszcza się właśnie przez czyny. Czasem przywdziewa szatę "postępowej nowości".
Chrystus nie zwraca się do kolektywu, lecz do konkretnego człowieka. Człowiek również jest pierwszy, a nie grupa. Jezus nie dąży do poderwania mas, by szły w zbiorowym marszu za Jego przewodem. Nie jest populistą i demagogiem.
Chrystus przynosi absolutną nowość, przekraczającą to, co było. Królestwo mesjańskie ujawnia się wszędzie tam, gdzie między ludźmi zwycięża pojednanie, dialog i współpraca nad zacietrzewieniem, pyskówką i samotnością ostatniego Mohikanina.
{{ article.source.name }}
{{ article.source_text }}
{{ article.source.name }}
{{ article.source_text }}
{{ article.description }}