W połowie przyszłego tygodnia zaczyna się w Rzymie druga sesja Synodu Biskupów o synodalności. Potrwa cały miesiąc. Jest to sesja końcowa, po której należy spodziewać się nie tylko dokumentu końcowego przyjętego przez uczestników obrad, ale też w jakiejś nieco odleglejszej perspektywie także dokumentu papieskiego – zazwyczaj w formie adhortacji apostolskiej.
Czym są duszpasterstwa akademickie? Czy to „katolickie biura matrymonialne”, offline'owe bańki społeczne czy przestrzenie umożliwiające pogłębianie osobistej wiary? Dla mnie ważne jest to, że ludzie, których tam poznałam, poprowadzili mnie w głąb wiary. Nie nachalną ewangelizacją - ale przez to, że zrobili mi miejsce, że pomogli mi się oswoić, zakorzenić i rozwinąć duchowo w swoim tempie. Poczuć w Kościele jak u siebie.
Za kilka dni rozpocznie się październik, który w Kościele katolickim kojarzony jest z modlitwą różańcową. Wspominam swój „różańcowy” felieton sprzed roku, który wywołał ogromną falę hejtu na Facebooku, mimo że sam tekst nie ma w sobie nic kontrowersyjnego. Pamiętam, jak rozmawiając z przyjaciółką powiedziałam, że to taki niepozorny temat, a pod nim morze gnoju. Zaskoczyło mnie to wtedy bardzo. Czy modlitwa różańcowa jest aż tak kontrowersyjna, trudna, niezrozumiana? Widocznie tak. Być może jest też w jakiś sposób wyrzutem sumienia dla katolika…
W krajach zachodnich na fali zmian kulturowych i społecznych, budzenia nowej świadomości (woke), czy karaniu dawnych i obecnych oponentów (cancel culture), wprowadza się akronim DEI (diversity, equity, inclusion), jako korelat wymuszanych zmian. W praktyce jest to hasłowy program implementacji ideologicznych, które za sloganami postępowego społeczeństwa skrywają projekt przeobrażenia rzeczywistości, jaką znamy do gruntu. Mało kto w Polsce zna genezę tego projektu i zdaje sobie sprawę, jakim kosztem wprowadzane są pomysły. Dlatego też zostają one przyswojone w różnych środowiskach bez namysłu i bez oporów.
Już u początków Kościoła zdawano sobie sprawę z faktu, że głoszenie Dobrej Nowiny o zbawieniu wymaga pieniędzy. Nie jest bez znaczenia, w jaki sposób są one pozyskiwane i wydawane.
Świat nie toleruje słabeuszy ani tych, którzy są ‘miękcy’ i nieprzystosowani do walki o ‘swoje’. Nikt się nie liczy z tymi, którzy nie mają wpływu i zasobów, żeby narzucić swoje wizje. Argumenty dobra powszechnego, troski o najsłabszych, rzadko znajdują posłuch, a prawdziwe rozmowy toczące się w zaciszu gabinetów dotyczą raczej ‘interesów’ poszczególnych wpływowych krajów czy grup. Rodzi to olbrzymią frustrację w każdym niemal zakątku globu. Głos Kościoła jest słyszany, ale lekceważony i ‘puszczany’ mimo uszu.
W czwartek papież Franciszek podpisał dokument dotyczący Medjugorie. Problem jest taki, że w kwestii objawień maryjnych mamy wśród katolików sporo praktycznych heretyków. To ci, którzy mają gdzieś pouczenia Kościoła o tym, że prywatne objawienia są prywatne i żaden katolik nie jest zobowiązany do wiary w nie, a brak wiary w maryjne orędzia nie skutkuje piekłem. Niestety "niezdrowa nauka” szerzy się w kręgach, o których nigdy chyba nie czytałam w liście pasterskim ani nie słyszałam na żadnym kazaniu. I cena za to milczenie będzie wysoka.
Temat wykorzystywania seksualnego, nie tylko dzieci lecz także dorosłych, przemocy duchowej i fizycznej to w Kościele temat trudny. Parę lat temu małymi krokami zaczęto jednak coś w tym obszarze działać. Tworzone są programy profilaktyki i prewencji. Opracowano zasady zgłoszeń. Udało się zbudować w miarę spójny system. Sprawy – te aktualne oraz te z przeszłości – raz lepiej, raz gorzej są wyjaśnianie. Jakoś idzie.
Nie, nie jest to tekst pesymistyczny i w tym, co napisałem, proszę nie doszukiwać się drugiego dna - po prostu minęło lato: tym razem wyjątkowo gorące i suche, w konsekwencji szybciej niż zwykle zaczęły opadać liście, dni jak co roku o tej porze zrobiły się coraz krótsze, a my, wypoczęci i pełni nowych energii, wróciliśmy do pracy. Wiele wskazuje na to, że w polskim Kościele będzie to bardzo interesujący rok i tylko jestem ciekaw, czy za dwanaście miesięcy będziemy się śmiać, czy płakać… Zobaczymy.
Z pewnym zaskoczeniem obserwuję na Instagramie, na kontach katolickich twórców, wysyp zaproszeń do litanii do świętego ojca Pio, przed jego liturgicznym wspomnieniem wypadającym w Kościele 23 września, czyli już za kilka dni. Zaskakuje mnie to w przypadku osób, które nigdy wcześniej o tym świętym nie wspominały, których nie podejrzewałabym o przyjaźń z kapucynem. Trochę przekornie powiem, że to swego rodzaju moda, choć przyznaję, że pomimo zaskoczenia, jest we mnie też z tego powodu duża radość.
Trwa powódź. I w tym kryzysowym czasie widać naszą hojność, troskę i dobro, a cierpienie uruchamia nas ku działaniu na rzecz bliźniego bez zbędnego ociągania. Są jednak pewne mniej oczywiste obszary, którymi dobrze, abyśmy akurat my, chrześcijanie, właśnie w tym czasie się zaopiekowali.
Czasem to już mnie śmiech ogarnia, jak u nas w Polsce wali się cytatami z Jana Pawła II czy Benedykta XVI w Franciszka, jakby każdy z tych papieży był z innej planety czy Kościoła. To właśnie Jan Paweł II tak niesamowicie dowartościował człowieczeństwo, nie tylko przez nauczanie, ale spotkania. I to na całym świecie. On zaprosił przedstawicieli tylu religii do Asyża. Czy w ten sposób popełnił grzech indyferentyzmu? Czy zanegował jedyność zbawienia w Chrystusie? Co więcej, ten papież pierwszy napisał, że "człowiek jest drogą Kościoła", ten konkretny, uwarunkowany, w konkretnej kulturze.
Obfite opady deszczu, które w ostatnich dniach ogarnęły nie tylko część Polski, kolejny raz pokazały ludzką bezradność i bezsilność wobec sił natury. To protest naszej planety czy znak czasu?
Wzruszające, ale i bardzo pouczające były wszystkie spotkania z młodymi, jakie mogliśmy śledzić w czasie co dopiero zakończonej pielgrzymki papieża do Azji i Oceanii. Bądźcie wyraziści! Nie ulegajcie pokusie mówienia językiem ‘salonowego bla, bla, bla...’ Uczcie się dialogu i zrozumienia, szacunku dla inności. Opuszczajcie swoje ‘strefy komfortu’, bo kto się nie ruszy ‘tyje’ – jakby echo krakowskich Światowych Dni Młodzieży i ‘wstawania z kanapy’. Po raz kolejny można powiedzieć, że mimo podeszłego wieku, Franciszek uczył wszystkich bycia ‘młodymi duchem’.
Papież jest heretykiem – obwieścili polscy ultrakonserwatyści po tym jak papież Franciszek na międzyreligijnym spotkaniu z młodzieżą w Singapurze stwierdził, że wszystkie „religie są drogami dojścia do Boga”, bo „Bóg jest Bogiem dla wszystkich. A ponieważ Bóg jest Bogiem dla wszystkich, wszyscy jesteśmy dziećmi Bożymi. (…) Jest tylko jeden Bóg, a my, nasze religie, są językami, ścieżkami prowadzącymi do Boga. Ktoś jest sikhem, ktoś muzułmaninem, ktoś hinduistą, ktoś chrześcijaninem, ale są to różne ścieżki”.
Zacisnąć zęby, dać radę, wytrzymać. Dobrze zarabiać i utrzymać dom. Nie poddać się, nie załamać. Być ciepłym, odpowiedzialnym, mającym czas ojcem. Ignorować objawy wypalenia, przeciążenia, nadchodzącego załamania. Dbać o potrzeby żony i pamiętać o rocznicach. Udawać, że kryzysy mają inni. Walczyć na siłce o własną formę. Nie być wśród tych dwunastu, którzy dzisiaj przegrają wszystko, odbierając sobie życie.
Przeglądając o poranku własny smartfon i próbując ogarnąć kilkaset wiadomości na kilku komunikatorowych grupach rodzicielskich, mam jedną myśl. Zdecydowanie to nam, rodzicom, przydałyby się lekcje z edukacji cyfrowej.
W najbliższy weekend wspominamy w Kościele katolickim coś niezwykle ważnego, co niejednemu wierzącemu może sprawiać ogromną trudność. W sobotę obchodzimy święto Podwyższenia Krzyża Świętego, w niedzielę wspomnienie Matki Bożej Bolesnej. Krzyż, boleść, śmierć, cierpienie, ból. Coś, od czego normalnie uciekamy i jest to zupełnie naturalny i zdrowy odruch, a z drugiej strony - to też prawda, do której kontemplacji zachęca nas Kościół. Po co?
Zestawiając różne dane i informacje można złożyć dwa różne obrazy Kościoła katolickiego w Polsce. Obrazy pokazujące swego rodzaju dwa życia. Czy on mogą się spotkać?
Czy jest jakiś ratunek dla nas? Złe wieści zastępują jeszcze gorsze. Nawet pogoda nie współpracuje. Długotrwałe upały są już bardzo uciążliwe, początek roku szkolnego zdaje się być wielkim wyzwaniem dla dzieci i rodziców, ale też dla szkół i władz, nawet dla Kościoła. Polityka wydaje się być nieustannym konfliktem i nic nie zapowiada, żeby w możliwej do przewidzenia przyszłości coś się zmieniło. Wszyscy jesteśmy zakładnikami tej walki. Wojna za granicami trwa w najlepsze, a jakieś ‘jaskółki’ dialogu mają wszelkie cechy gry pozorów. Tutaj też trudno oczekiwać jakichś radykalnych zmian i natychmiastowych rozwiązań. Co może zrobić pojedynczy człowiek?
{{ article.description }}