Minister edukacji narodowej w ostatnich dniach lipca po cichu zmieniła rozporządzenie w sprawie organizacji zajęć religii w szkołach. Nowe przepisy mają zacząć obowiązywać od 1 września. Zakładają one, że dyrektorzy szkół będą mogli łączyć w grupy dzieci w różnym wieku – np. pierwszoklasista będzie się uczył religii z trzecioklasistą, a szóstoklasista z ósmoklasistą. Eksperci są zgodni, że tego typu rozwiązanie jest niekorzystne dla rozwoju dzieci.
Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny, nazwa tej uroczystości brzmi bardzo poważnie, prawda? Zatrzymałam się ostatnio nad pytaniami moich dzieci, które tę nazwę zaczęły rozkładać na czynniki pierwsze, zadając milion pytań o znaczenie każdego ze słów. Kto by pomyślał, że odpowiedzi połowiczne wystarczyły, ten żyje w błędzie. Pokazało mi to jedną ważną rzecz. My, dorośli nawet jeśli czegoś nie do końca rozumiemy, często z góry zaczynamy to negować, albo traktować z obojętnością. Tymczasem ciekawość dzieci budzi we mnie poczucie, że warto się czasem zatrzymać, nie tylko nad stanem wiedzy pod względem intelektualnym, ale również nad głębokością i świadomością swojej wiary.
Gdybym była księdzem, to jedną z sierpniowych homilii poświęciłabym na pewno ulubionemu kłamstwu szatana, które sączy nam z uporem do uszu w rozmaitych sytuacjach życiowych. To kłamstwo brzmi: „Nic się z tym nie da zrobić”.
Dość żarliwą dyskusję wywołał na portalu X mój wpis, w którym odniosłem się do słów Romana Dmowskiego i stwierdziłem, że katolicyzm nie jest istotą polskości. Szczerze mówiąc byłem zdziwiony gwałtownością reakcji niektórych Internautów, bo to przecież oczywista oczywistość. Nigdy nie miałem wątpliwości, że aby być w pełni Polakiem, nie trzeba być katolikiem. Wielu jednak o dziwo nie zgadza się z tym bezdyskusyjnym dla mnie stwierdzeniem i stąd postanowiłem swoją wypowiedź nieco rozszerzyć i uzupełnić.
Chyba nikt nie ma wątpliwości, że Internet, w tym również sieci społecznościowe, to miejsce, w którym trzeba głosić Ewangelię. Jednak ten „cyfrowy kontynent” nie jest łatwym polem do działania. Katoliccy influencerzy potrzebują specyficznej formacji.
Nic w naszym życiu nie dzieje się bez powodu. Możemy być co najwyżej mało uważni, nieprzygotowani albo rozproszeni i niezdolni do zrozumienia znaczenia tego, co przeżywamy. Nie zauważamy nadarzających się chwil szczęścia, śnimy o czymś extra, marnując okazje do rozwoju i bliskości, które są na wyciągnięcie ręki. I to zarówno w naszym zwyczajnym, ludzkim świecie, jak i w przestrzeni ducha. Może czas się przebudzić i zacząć pełniej żyć?
Mentalność zmienia się najwolniej. O potrzebie spotkań księża – pokrzywdzeni mówi się od lat. Wiele wody w Wiśle musiało upłynąć, by w końcu zaczęły się one odbywać. To kropla, która być może wydrąży skałę.
Tytuł jest może prowokacyjny, ale realistyczny. Faktem jest, że niektórzy z nas, choć wiele i ładnie mówią, a nawet potrafią “czarować” słuchaczy, to z trudem w ich wypowiedziach można się doszukać Ewangelii. Jakie to ma konsekwencje? Praktycznie niewielkie. Jakoś z tym żyją…
Sierpień już od lat, a dokładnie od roku 1984, jest przeżywany w Kościele jako miesiąc trzeźwości. Czytałam kilka dni temu słowa przewodniczącego Zespołu KEP ds. Apostolstwa Trzeźwości i Osób Uzależnionych, bpa Tadeusza Bronakowskiego (całość dostępna jest tutaj) i zatrzymał mnie szczególnie jeden akapit z apelu hierarchy.
Spowiedź to wielki skarb Kościoła. Przynosi ulgę, przywraca utraconą godność i ściąga z ramion największe ciężary. Może właśnie dlatego demonowi tak bardzo zależy, by ją zohydzić, ośmieszyć, zredukować jej wartość. Najłatwiej osiągnąć to, skupiając naszą uwagę nie na spotkaniu z miłosiernym Ojcem, a na słabościach spowiednika.
Kojarzycie "Macarenę"? Chyba nie będzie to przesada, jak stwierdzę, że na dzisiejsze standardy jest to utwór o statusie dyskotekowego evergreenu. Czy jednak wywijając rękami w zabawnym tańcu, myślimy o tym, co śpiewamy? "Nie martw się moim chłopakiem/Chłopakiem, który ma na imię Vitorino/Ha! Nie chcę go, nie mogę go znieść/Nie był dobry, więc ja, ha ha ha/ Daj spokój, cóż miałam zrobić? Był poza miastem, a jego dwaj koledzy byli taaaaacy świetni". Konia z rzędem temu, kto, wywijając na parkiecie, ma świadomość, że oto cieszy go rozwiązłość pewnej Hiszpanki.
Mamy w Kościele coraz lepsze mechanizmy i instytucje zajmujące się skutkami wykorzystywania seksualnego. Przed nami jeszcze jednak kolejny krok: podjęcie skutecznych działań mających na celu zapobieganie tym haniebnym zjawiskom. Coraz lepiej reagujemy, ale to za mało. Trzeba pójść dalej i zastanowić się, jak do powstawania nadużyć nie dopuszczać. Jeśli wydaje nam się, że jako wspólnota osiągnęliśmy etap, na którym w przyszłości podobne tragedie nie będą się już pojawiały, to tak, mamy rację – wydaje nam się…
Gdy czterdzieści lat temu polscy biskupi rzucili myśl zachowywania w sierpniu trzeźwości, inicjatywa spotkała się z dużą aprobatą. Jednak od tego czasu minęło sporo czasu. Gołym okiem widać, że dziś nie budzi takiego zainteresowania, jak kiedyś.
Papież Franciszek zachęca nas, abyśmy w sierpniu modlili się za polityków. To intencja Papieskiej Światowej Sieci Modlitwy, dawniej tzw. Apostolstwa Modlitwy. Nie, nie będzie to felieton o duchowości albo popularna u jezuitów ‘egzorta’, czyli swoista mowa motywacyjna. Kotłują się w naszym życiu społecznym sprzeczne informacje o planach rządowych dotykających Kościoły, a to za sprawą lekcji religii w placówkach publicznych czy Funduszu Kościelnego, który coraz bardziej przypomina potwora z Loch Ness. Ponoć istnieje, ale nikt go jeszcze na dobre nie widział. W ferworze walki politycznej ginie coraz bardziej dobro wspólne.
Patrzę ostatnio ze zdumieniem na różne rodzicielskie akcje, odbywające się po części w przestrzeni publicznej. I mam dylemat. Bo z jednej strony jestem zdania, że każdy rodzic wie, co jest najlepsze dla jego dziecka, a z drugiej mam poczucie, że guzik prawda.
Igrzyska rozpoczęły się przed tygodniem od ceremonii, która uderzyła w katolików. Od imprezy, którą krytykowali przedstawiciele wielu innych religii, a także osoby twierdzące, że nie wierzą w nic. Banalne tłumaczenia organizatorów, że wcale nie szło o „Ostatnią Wieczerzę” między bajki należy włożyć. Pod hasłami równości, równouprawnienia, tolerancji pokazano jakąś nową – podobno wspaniałą – wizję świata.
Ostatni lipca to dzień jak co dzień, choć mnie od wielu lat zatrzymuje na postaci świętego Ignacego Loyoli, którego wspomnienie wypada tego dnia w Kościele. Ignacego pewnie większość tutejszych czytelników kojarzy, choćby ze słyszenia, wszak to założyciel zakonu ojców jezuitów. Jednak nie jest to jego największe życiowe osiągnięcie, bynajmniej nie w moim bardzo subiektywnym odczuciu.
Nie jest prawdą, że ludzie wierzący w Pana Boga nigdy się nie rozwodzą. Jest jednak pewien sposób, wcale nie aż taki popularny w chrześcijańskich kręgach (sic!), który działa jak Boski Alert Małżeński, parasol ochronny i szczepionka na nienawiść w jednym. Co to takiego? Modlitwa małżeńska!
Działania Kościoła katolickiego, a zwłaszcza niektóre wypowiedzi papieża Franciszka w związku z wojną na Ukrainie, budziły w minionych miesiącach i latach duże kontrowersje. Jednak Kościół nie zrezygnował ze starań przywrócenia tam pokoju. Dowodzi tego zakończona w minionym tygodniu wizyta bardzo bliskiego współpracownika Papieża.
Rozpoczęła się letnia Olimpiada w Paryżu. Od starożytności Igrzyska związane są z ‘rozejmem olimpijskim’, który polegał na zawieszeniu broni i wstrzymaniu działań zbrojnych na czas ich trwania. Papież pisał o tym w swoim liście na paryską Olimpiadę. Dzisiaj obchodzimy też IV Dzień Dziadków i Osób Starszych. Franciszek, który ustanowił te obchody, zachęca, aby budować ‘pokój społeczny’ przez troskę o wszystkich, nikogo nie wykluczając. Pokój – to słowo klucz na dzisiaj.
{{ article.description }}