„Upiór z depresją i głosem anioła”; „nastolatka, która sprzedaje dzieciom pięknie opakowaną depresję”; „depresyjna królowa sceny”; „dilerka smutku” – tak jeszcze kilka miesięcy temu pisały o Billie Eilish niemal wszystkie media na całym świecie. Nastolatkowie zatracali się w jej kawałkach na niekończącym się replayu, a rodzice podnosili głos, że to niebezpieczna zabawa kosztem ich dzieci. Jakby depresję lub stany lękowe można było złapać przez muzykę niczym grypę drogą kropelkową. Jakby nie było żadnego innego powodu, dla którego mogliby się tak czuć, bo przecież „niczego im nie brakuje”. Tymczasem piosenki młodej Amerykanki mówią więcej niż chcieliby usłyszeć rodzice.
Musimy się zdobyć na wysiłek przetłumaczenia naszego duszpasterstwa na język i rytm miasta. Inaczej to, co mamy do zakomunikowania i przekazania nie znajdzie adresata. Umrze.
Jeśli będziemy w ten sposób ukazywać relację kapłaństwa i małżeństwa do Boga, będziemy w dalszym ciągu powiększać klerykalną przepaść między duchownymi a świeckimi w Kościele. Będzie to krok wstecz. Dzisiaj potrzeba, aby klerycy i księża byli bliżej małżonków, rodzin, aby nawiązywali z nimi przyjaźnie, bywali w ich domach. To bardzo zmienia podejście duchownych do świeckich. Musimy iść razem do Boga w tandemie.
Spadki zaufania do Kościoła widać także w badaniach innych sondażowni, ale tu po raz pierwszy poziom ufności jest niższy niż poziom nieufności.
Nadszedł czas na refleksję (albo nawet na etyczny namysł) nad używaniem wody.
„Tu, na parafii, są sami święci, nie ma zła w Kościele. Źli są ci, co do kościoła nie chodzą” – powiedział mi ostatnio kolega. Nie o swojej wspólnocie, ale o kłamstwie, którym żyje Kościół w Polsce i które go niszczy.
Poradnik „Pasterz serca dziecka”, autorstwa pastora Tedda Trippa, słusznie wywołał ogromne oburzenie we wszystkich typach mediów. Zarówno znani infeluencerzy parentingowi, jak i zwykli internauci wyrazili stanowczy sprzeciw wobec proponowanych przez autora przemocowych „metod wychowawczych”.
Przeczytałem rozmowę z reżyserem "Bożego Ciała" Janem Komasą. A w trakcie niej również odmowę abpa przemyskiego na kręcenie niektórych scen filmu w kościele w Jaśliskach. Co mnie najbardziej uderzyło?
Gdzie się nie obejrzeć, tam jakiś papież. A każdy kolejny ciekawszy.
Nierzadko łatwiej jest nam modlić się i rozmawiać z członkami innych Kościołów, niż z siostrami i braćmi katolikami. Sam mam duże trudności, by powstrzymać emocje, gdy słyszę wypowiadane przez katolików absurdalne, a nawet obraźliwe zarzuty pod adresem papieża Franciszka.
Nie pojmuję dlaczego ze scenariusza wychwycono tylko rzekome zagrożenia, a zabrakło woli dotarcia do jego istoty, prawdziwego przesłania.
Dziś coraz częściej pokazowo się kogoś „karze” i nie ma to nic wspólnego z uczciwością. Nie uderza się w autorów nagonki.
Z zasłużonymi ludźmi często bywa tak, że ich autorytet usiłuje być zawłaszczany przez to, czy inne środowisko. Zbliżająca się beatyfikacja kardynała Stefana Wyszyńskiego grozi podobnym schematem zaszufladkowania go. Nie pozwólmy na to.
Kilka dni temu internet obiegły zdjęcia książki, nazwanej chrześcijańską (z czym się nie zgadzam) i promującej “wychowywanie” z zastosowaniem kar cielesnych. Autor książki usprawiedliwia bicie dzieci Bożymi zaleceniami. Czy ma rację?
Kiedy myślę o decyzji Harry'ego, mam w głowie jedno pytanie pełne nadziei: a może to uratowało ich małżeństwo?
Kilka tygodni temu odważną „Patointeligencją” kazał wychodzić ze strefy komfortu. Dziś z jeszcze większą odwagą przyznaje: „choć gołym okiem widzę, że gdzieś łączy się niebo i ziemia / To wciąż jest daleko i bardzo się boję że w końcu opadnę z sił”. Modlitwa Maty jest pełna tęsknoty za Bogiem bliskim, czułym i troskliwym.
Postawę wrogości bądź lekceważenia wobec Grety wykazują zatem zarówno duchowni (wysocy rangą), przedstawiciele instytucji państwowych, jak i celebryci. Tym, co łączy te osoby, jest natomiast niechęć do zmian społecznych, pewne zamiłowanie do patriarchalnego porządku świata oraz denializm klimatyczny.
Ostatnio miałem okazję prowadzić bardzo interesującą rozmowę o motywach, jakimi ludzie kierują się w życiu.
Bywało, że kapłanom wręcz nakazywano małżeństwo. Nie pozwalano wyświęcać nieżonatych na prezbiterów, chyba że byli mnichami.
Coraz częściej słychać wołanie o poważną rozmowę w Kościele w Polsce. Problem w tym, czy jeszcze jesteśmy w stanie rozmawiać, czy już tylko bluzgać. Nawet w sprawie wyglądu wnętrza pojedynczej świątyni.
{{ article.source.name }}
{{ article.source_text }}
{{ article.source.name }}
{{ article.source_text }}
{{ article.description }}