Jedni przeżywają rozpacz po stracie dziecka, inni nazywają je "embrionem", "płodem" lub "kawałkiem wątróbki". Język ma znaczenie i widać to bardzo wyraźnie w debacie dotyczącej aborcji.
Jeśli chcemy zagwarantować sobie pełne audytorium na rekolekcjach małżeńskich, wystarczy zaproponować temat związany z seksem. Ta szalenie delikatna sfera jest dla wielu związków interesująca - niezależnie od wieku czy stażu bycia razem.
To jest mój głos: mój osobisty głos w sprawie tych kobiet, które z dziką zaciekłością lobbują za wolną aborcją dla wszystkich, którzy tylko jej zechcą.
Najlepiej wysłać dziecko do szkoły prywatnej, aby nauczyciele wszystkim się zajęli i aby rodzic nie musiał „tracić czasu” na wychowanie dziecka. Takie słowa słyszałem bardzo często, gdy byłem dyrektorem jezuickiej szkoły.
Aktywni chrześcijanie są dziś w Europie mniejszością. Tym ważniejsze jest pytanie o ich postawę w kontekście zbliżających się wyborów do Parlamentu Europejskiego. Dotyczy ono również Polski.
Dzisiaj w Kościele katolickim Niedziela Dobrego Pasterza, rozpoczynająca Tydzień modlitw o powołania kapłańskie i zakonne. Powołania do służby Bożej, nie mają dzisiaj u nas ‘dobrej prasy’. Wahałem się czy w ogóle dotykać tej sprawy, ale wydaje mi się, że byłoby źle, gdyby na naszym portalu nie pojawił się jakiś komentarz na ten temat.
Dopadła nas w tych dniach informacja, o tym, że dwaj biskupi (Andrzej Dzięga i Andrzej Dziuba), którzy niedawno złożyli rezygnację z urzędów (czytaj: zostali zmuszeni przez Watykan) w związku z zaniedbaniami jakich dopuścili się przy wyjaśnianiu spraw pedofilskich, nie usunęli się w cień, lecz pełnią posługę duszpasterską. Wizytują parafie, bierzmują. Formalnie wszystko jest w porządku – nie wiemy bowiem nic o jakichkolwiek ograniczeniach, które miałyby zostać na nich nałożone – ale jakiś niesmak jest.
Trwa 16. Tydzień Biblijny. Przyglądam się różnym internetowym zachętom i działaniom, czując wdzięczność za ich poziom i różnorodność. Mimo, że sama nie biorę udziału w żadnej z tych akcji, przyglądając się im, nazywam pragnienia i braki w moich spotkaniach ze Słowem. Patrzę jakie jest moje osobiste podejście do Pisma Świętego i co jest dla mnie samej największą trudnością.
To nie zbieg okoliczności, że polskie słowo "niebo" odnosi się zarówno do raju, jak również do przestrzeni "nad naszymi głowami" - niezbadanego wszechświata, o którym wciąż tak mało wiemy. Znamy niby pierwiastki, z których się składa, rozumiemy podstawowe procesy w nim zachodzące, mamy nawet kilka teorii związanych z jego powstaniem, a jednak wszechświat wciąż nas przerasta. Z niebem-naszym przyszłym domem jest podobnie.
dobrawnuczka.blog.deon.pl
Zdaję sobie sprawę, że Kościół w Polsce od dłuższego czasu nie ma dobrej prasy w społeczeństwie. Biorąc pod uwagę liczbę wciąż nagłaśnianych zgorszeń, jest to zupełnie zrozumiałe. Ale we mnie od pewnego czasu systematycznie wzrasta zachwyt tym, jak Kościół nieustannie się odradza. Jaki jest żywy, zwłaszcza „na dole"!
Jeden z najczęściej pojawiających się zarzutów wobec Kościoła dotyczy jego politycznych powiązań. Jeszcze do niedawna drażliwą kwestią było wskazywanie konkretnej kandydatury przed wyborami. Dziś częściej mówi się o korzyściach finansowych czy wpływie na najważniejsze osoby w państwie. Katolicy alergicznie reagują na jakiekolwiek wzmianki o polityce w kościele, uznając je za nieuprawnioną ingerencję w sumienie. Ludzie niechętni Kościołowi uważają, że w dojrzałej demokracji religia może mieć miejsce jedynie w sferze prywatnej. Wydaje się, że hasło separacji Kościoła i państwa wybrzmiało przez ostatnie lata dostatecznie głośno, by dziś głos biskupów pojawiał się jedynie w temacie aborcji (który nie jest tematem jedynie politycznym) czy katechezy.
Pod koniec marca br. pełnowymiarowa, okrutna wojna, która toczy się od ponad dwóch lat za naszą wschodnią granicą, została nazwana "świętą". Tego typu deklaracje nie biorą się znikąd.
Jesteśmy bardzo wyczuleni na punkcie swojej wolności. Nie chcemy, aby cokolwiek nam narzucano. Wszystko, co obowiązkowe, wydaje się być ciężarem, który chcemy ominąć najszybciej, jak się da. Gdy coś jest trudne do osiągnięcia albo wręcz niemożliwe, staje się jakby ‘honorowym wyzwaniem’ do pokonania. To nie jest nasza ‘sarmackość’, choć i ona ma pewnie tutaj coś do powiedzenia. To jest wyzwanie ogólnoświatowe, związane z dobrobytem, możliwościami technicznymi i zmianą mentalności, jakiej jesteśmy świadkami na przełomie tysiącleci, w naszych czasach.
Na mszę przychodzimy usłyszeć Słowo, modlić się we wspólnocie, nakarmić się Ciałem Jezusa i uwielbiać Boga, a nie słuchać ględzenia, aktów wzajemnej adoracji albo muzycznego samouwielbienia. To naprawdę zniechęca. I trzeba być mocno ociosanym w wierze, żeby nie psuło to radości ze spotkania.
To nie jest typowy felieton jaki zazwyczaj wychodzi spod mojej ręki. To bardziej osobista refleksja pisana późno w nocy pomiędzy przygotowaniem, rozdrobnieniem i podaniem posiłku, picia, tabletek, zmianą pieluchy, zabiegach pielęgnacyjnych. Po dniu wypełnionym po brzegi, w którym nie ma specjalnie czasu na myślenie, o pisaniu nie wspominając.
Zgodnie z wszelkimi przewidywaniami wczorajsza sejmowa debata na temat projektów ustaw dotyczących aborcji była burzliwa, a media prześcigają się, by zrelacjonować nam co bardziej kontrowersyjne zachowania czy słowa posłanek i posłów. Mnie osobiście, jako matkę, jako kobietę i jako katoliczkę, cała ta dyskusja tak po ludzku szalenie boli. Po wczorajszej debacie mam trzy myśli.
Kilka dni temu obchodziliśmy uroczystość Zwiastowania Pańskiego. Związany jest z nią Dzień Świętości Życia oraz zaproszenie do duchowej adopcji dziecka poczętego. Cieszyłam się widząc jak wiele pojawiło się tego dnia inicjatyw, zachęty do modlitwy, świadectw w mediach społecznościowych. Z drugiej strony, poczułam też lekki niesmak… Nie tylko dlatego, że jedna z moich „kościelnych znajomych” wrzuciła post promujący świętość życia, a o dzieciach niepełnosprawnych mówi wprost, że powinno się je zamykać w ośrodkach opiekuńczych, by „nie zaburzały spokoju” zdrowym dzieciom, np. w szkole. Również dlatego, że zarzucamy naszym ustawodawcom, że nie wspierają dzieci chorych, ale sami często odwracamy głowy na ich widok.
W czasie tegorocznego Triduum Paschalnego, w kościele kapucynów przy Loretańskiej w Krakowie, pod „ciemnicą”, znajdowały się takie słowa świętego Augustyna: „Miłość własna posunięta aż do pogardy Boga. Miłość Boga, posunięta aż do pogardzenia sobą”. Tą pierwszą miłość każdy z nas zna aż za dobrze. Druga Miłość dokonała się na krzyżu Chrystusa - tym samym, który nosimy na szyi, który wisi w naszym mieszkaniu i który został sprofanowany w Bogatyni.
Przyglądając się wynikom sondaży dotyczących oceny Kościoła warto uświadamiać sobie, czego one dotyczą i w jakim kontekście są przeprowadzane. Po to, aby nie ulegać iliuzjom i pochopnym wnioskom.
Przysłowie o ‘dobrych chęciach-intencjach’ istnieje nie tylko w języku polskim. Jest ogólnoludzkim doświadczeniem, które ostatecznie pokazuje, jak prawdziwe są biblijne słowa, że „poznacie ich po ich owocach” (Mt 7,20). Wyraża też ogólniejszą prawdę dotyczącą naszego życia: ważne są nie tyle deklaracje, a nawet intencje, ale rzeczywiste działania. Przyjrzenie się im i ich skutkom da nam dopiero rzeczywisty obraz.
{{ article.source.name }}
{{ article.source_text }}
{{ article.source.name }}
{{ article.source_text }}
{{ article.description }}